wtorek, 8 lipca 2014

Wspomnienie 20: As w rękawie



G
eorge musiał przyznać, że budzik nie był jego najlepszym przyjacielem. Prawie od tygodnia nie mógł się dobrze wyspać. Od czasu kiedy dostał tajemniczy list od Bossa, zastanawiał się kim jest ten gość. Dostawał silnego bólu głowy od sporządzania listy potencjalnych nazwisk, jednak i tak zawsze kończył w ślepym zaułku. Raz ze złości nawet złamał nowiutkie pióro, gdy znowu utknął. Ucieszył się jednak, gdy jednego wieczoru przyszła do niego Angelina z mocnym postanowieniem pomocy. Suszyła mu głowę o kolejne spotkanie, a on sam załamywał ręce nad pogniecionymi pergaminami, bo po raz kolejny musiał zrezygnować z randki. Angelina wiedziała, że cały Zakon szykuje się do wielkiej akcji odbicia porwanych uczniów, prawie każdy członek tajnej organizacji zmagał się z własnymi zadaniami. To było jak piekielny wyścig z czasem. Do imprezy sylwestrowej z Hermioną w roli głównej pozostały dwa dni. George miał nadzieję, że panna Granger pomoże mu rozwikłać tą dziwną zagadkę Bossa, ale niestety Kingsley kategorycznie zabronił jakiegokolwiek obciążania jej dodatkowymi obowiązkami. Sama Hermiona od uroczystej świątecznej kolacji zamknęła się w jednym z gabinetów na Grimmauld Place, a jedynymi osobami które wpuszczała były Susan Bones, Astoria Greengrass i okazjonalnie Ron. Nie mogła przecież całkowicie odseparować się od własnego narzeczonego, tym bardziej, że ciągle musieli pozałatwiać sprawy związane ze ślubem.
Dzięki Merlinowi, Angelina nie pozwoliła, by znów ich kontakty zanikły. George coraz bardziej się do niej przywiązywał, spędzili nawet razem kilka upojnych wieczorów. Tak się złożyło, że ostatniej nocy wypili zdecydowanie za dużo skrzaciego wina, które nawiasem mówiąc młody Weasley zwinął ze spiżarni Syriusza. Skradając się razem z Angeliną do piwnicy, a potem przez kuchnię do sypialni rudowłosego handlarza przypomniały mu się fantastyczne lata w Hogwarcie. Te nocne wycieczki po zamku, żarty z Fredem, latanie z Ginny i potajemne randkowanie z panną Johnson. Miał niezły ubaw, bo nikt z jego przyjaciół nawet nie domyślił się co jest grane, dopóki nie przyłapała ich Hermiona wracająca z biblioteki. On i Fred w towarzystwie Katie Bell i Angeliny wracali wtedy z treningu, kiedy Angelina doznała nagłego przypływu czułości i pod pretekstem pożyczenia sowy od George’a opuścili swoich towarzyszy i zamknęli się w pustej klasie transmutacji. Było świetnie, dopóki nie usłyszeli pisku, a potem radosnego chichotu piętnastoletniej Hermiony Granger. Długo musiał ją przekonywać, by się nie wygadała, choć podejrzewał, że i tak powiedziała o tym Ginny. Jego siostra dziwnie się uśmiechała do Angeliny, ale tłumaczyła się bardzo dobrze, czego swoją drogą sam ją nauczył. Teraz nie kryli się już ze swoim związkiem. Sam do końca nie wiedział jaki mają obecnie status, ale na pewno znacznie wykroczyli poza granicę przyjaźni. Widział, że jego matka również im się przygląda, jakby spodziewała się drugiego wesela. W takich momentach wywracał oczami, rozbawiony. Jego mała siostrzyczka i Harry się do tego nie kwapili, a nie raz słyszał, jak zabawiają się w sypialni Pottera. Z racji tego, że jest ulubionym bratem Ginny grzecznie przeszkodził im i dyskretnie poinformował, żeby użyli zaklęcia wyciszającego, jeśli nie chcą narazić się na gadaninę Molly o uroczych czarnowłosych dzieciach z pięknymi oczami jej jedynej córeczki.  Musiał przyznać, że Harry to porządny gość, bo zrewanżował się, gdy Syriusz prawie przyłapał jego i Angelinę na jednej z nocnych wycieczek do piwnicy.
Teraz George sapnął, gdy obudził go deszcz bębniący o szyby. Złapał poduszkę i przydusił ją sobie do twarzy, jakby chciał zagłuszyć natrętne odgłosy. Czuł na swoim nagim torsie ciepłą rękę Angeliny i uśmiechnął się lekko.
- Nie ma tak dobrze, ślicznotko. Skoro ja już nie śpię, i ty otworzysz te swoje piękne oczka.
Najdelikatniej jak mógł wyswobodził rękę spod ciężaru głowy ciemnoskórej czarodziejki i sięgnął po pióro leżące na szafce nocnej. Wyćwiczonym ruchem pogładził nim gładką skórę dziewczyny, aż pojawiła się gęsia skórka. Nie zważając na to jechał wyżej, aż do szyi. Potem uśmiechnął się w iście huncwocki sposób i gwałtownie połaskotał mały nosek, spoczywający na jego ramieniu. Jak się spodziewał, Angelina usiłowała odtrącić natręta, ale po chwili otworzyła oczy i usiłowała skupić wzrok na rudowłosej głowie, która teraz zaśmiewała się, aż poczuła wibracje w klatce piersiowej.
- Jesteś niewyżyty, George.- Mruknęła sennie.- Wiesz, która jest godzina?
- Dziesięć po szóstej.
Weasley zarechotał jeszcze głośniej, gdy Angelina złapała poduszkę i rzuciła nią w niego, wydając przy tym urocze warknięcie.
- Deszcz mnie obudził.
- Wiesz co? Przypominasz mi Maddie Parks, za czasów kiedy była asystentką mojego ojca. No wiesz, nie dawała mi żyć po tej aferze z jej bratem.
Nagle Angelina wciągnęła z sykiem powietrze i zacisnęła dłoń na ramieniu George’a. Usiadła gwałtownie i z rozszerzonymi oczami patrzyła na swojego partnera.
- Co jest?- Zapytał Weasley, nagle rozbudzony. Takie zachowanie nie było normalne dla panny Johnson, widocznie przypomniała sobie coś ważnego.
- Może źle zabraliśmy się za rozwiązywanie tej zagadki Bossa. Może…spróbować od drugiej strony?
- Masz na myśli szychy Mrocznych? To by było bez sensu. No bo po co pogrążaliby starego Malfoy’a podając takie soczyste wiadomości do gazety Luny?
Dotychczas skupiali się na ważnych osobistościach z grubymi portfelami, którzy mają jakiekolwiek zatargi z działaczami spod szyldu Lorda Voldemorta, a w tej chwili Lucjusza Malfoy’a.
- W imię zemsty?- Angelina zwinnym ruchem złapała swoją koszulkę leżącą na krześle obok łóżka i siadając w nogach George’a chwyciła wielokrotnie analizowaną przez nich wiadomość od Bossa.- Popatrz.- Przywołała rudzielca, który objął ją w talii i zerkał przez ramię na listę nazwisk, które zostały podkreślone czerwoną linią.
-Nie wiem, kogo masz na myśli, ale jeśli to rozwiążesz, zabiorę cię na najlepszą randkę na świecie.
- Gdziekolwiek zechcę?- zaśmiała się, a on pocałował ją w odsłonięte ramię.
- Gdziekolwiek zechcesz.
- No dobra. Jak dobrze znasz Madelaine Parks?
- No cóż…nie wiem o niej za wiele. Pracuje w Hogwarcie jako asystentka Pomfrey, moja siostrzyczka czasami na nią pomstuje pod nosem. To od niej zdobyliśmy Eliksir Pamięci, tak?
- Dokładnie. A skoro ma dostęp do Eliksiru, ma powiązanie z Magnusem Fritzem.- Angelina wskazała na zakreślone nazwisko wielkiego alchemika i zerknęła z uśmiechem na zaciekawionego Weasleya.- Ściślej mówiąc, Maddie jest jego wnuczką.
- Świetnie, rozumiem. Mamy odhaczonego Magnusa. Co dalej?
- Dalej…Fleur Delacour.
- No właśnie, za nic w świecie nie mogłem zrozumieć dlaczego Boss zaznaczył nazwisko Fleur.
- Widzisz, George. Wszystko sprowadza się do naszego roku szóstego.
- O co ci…ach. Turniej Trójmagiczny? Fleur była uczestniczką, no jasne. Ale co ma do tego Maddie?
Panna Johnson westchnęła ciężko. Źle się czuła opowiadając niezwykle osobistą historię Madelaine. Wnuczka Fritza może i była wredną zołzą, ale zdążyła już do tego przywyknąć. Sama przed sobą przyznała, że brakowało jej Maddie, gdy ta zrezygnowała z pracy u jej ojca i po aferze z Willem wyjechała na studia do Cardiff.
- Tu nie chodzi o nią, George.
- A o kogo?
- Posłuchaj. Razem z Fleur w delegacji Beauxbaton znalazł się jej wierny towarzysz. Przyjaciel, sądzono nawet, że kiedyś zostaną parą. Ale tak się nie stało. Czara Ognia wybrała Fleur, chłopak stał się o nią zazdrosny i z każdym dniem oddalali się od siebie. Turniej się skończył, już wtedy twój brat, Bill, zaczynał spotykać się z Delacour, prawda?- George potwierdził, nadal słuchając w skupieniu. Czuł narastające podniecenie, wiedział, że Angelina zbliża się do rozwiązania zagadki.- Jej przyjaciel nie wrócił do Francji razem z resztą szkolnej delegacji. Przyłączył się do młodych zwolenników Voldemorta, których spotkał pośród tych gburów z Durmstrangu. Okazał się niezwykle zdolny, szybko stał się jednym z bliższych popleczników Sam-Wiesz-Kogo. Później wszystko potoczyło się błyskawicznie. Nie będę opowiadać ci całej historii. Wystarczy, że skończyła się masakrą na meczu Quidditcha, pamiętną spektakularną ucieczką Pansy Parkinson i aresztowaniem przyjaciela Fleur.
- Czyli co? Teraz on wszedł do gry, by się zemścić za wpakowanie do Azkabanu?
Angelina pokiwała głową i wypowiedział słowa, które od pewnego czasu siedziały jej w głowie.
- Tak. Myślę, że to William Parks jest tajemniczym Bossem.

K
iedy Ginny zeszła wcześnie rano do kuchni, nie zdziwił jej widok Hermiony w szlafroku, która siedziała przy stole i popijała ciepłe mleko. Od kiedy Kingsley poprosił członków Zakonu o wprowadzenie się do Kwatery Głównej, nie mogła narzekać na brak towarzystwa. Każdy kto dostał przydział własnej misji otrzymał swój kąt do spania, by na bieżąco zaglądać do wszelkich zgromadzonych informacji i w razie potrzeby raportować pozostałym o świeżych odkryciach. Z racji swojej ważnej roli w kulminacyjnej akcji odbicia zakładników Lucjusza Malfoy’a, Hermiona mało czasu poświęcała swoim przyjaciołom. Można śmiało stwierdzić, że to na jej barkach spoczywało teraz życie Lancelota i Pierce, porwanych Gryfonów. Wchodząc do kuchni po nieprzespanej nocy, zauważyła, że Hermiona także nie najlepiej sypia. W oczy rzucały się delikatne cienie pod oczami, rozbiegany wzrok i wielki, nieuporządkowany kołtun na głowie.
- Cześć, Hermiono. Nie możesz spać?
Panna Granger uśmiechnęła się delikatnie i powoli dopiła ciepłe mleko, zamaszyście odkładając pustą szklankę na drewniany stół. Skrzywiła się lekko słysząc głośne stuknięcie i jakby z przyzwyczajenia zerknęła  ku wyjściu, gdzie znajdował się korytarz prowadzący do sypialni członków Zakonu.
- Coś ty, nie pamiętam kiedy porządnie się wyspałam. Swoją drogą, kochana, ty też przyczyniłaś się do mojego obecnego stanu. Też sobie wymyśliłaś, zostając z Harrym na tym urwisku.
No tak. Hermiona ciągle przeżywała ich misję zdobycia Skrzyni Merlina, zdradę Rene i ich starcie z ciemnymi typami z Organizacji Mrocznych.
- Daj spokój. Wszystko dobrze się skończyło. Dean zdobył klucz.
- Tak, ale mogliśmy was stracić. Ciebie i Harry’ego. I kto wtedy stałby koło mnie na weselu?
Ginny nie mogła się powstrzymać, zaśmiała się i usiadła naprzeciw swojej przyjaciółki.
- Nie ma nawet takiej opcji, że zabraknie mnie na waszym ślubie.
- No ja myślę, kochana. Inaczej cię dorwę i powyrywam ci pewne kończyny z pewnej części ciała. No, ale opowiadaj. Czemu wstałaś tak wcześnie? Ja to wiadomo, ale ty?
Młoda nauczycielka Zaklęć i Uroków oparła łokcie o stół i rękoma przykryła głowę, jeszcze bardziej plącząc swoje długie, rude włosy.
- Nie wiem. Nie mogłam zasnąć. Poza tym George i Angelina znowu wybrali się na nocną wycieczkę do spiżarni. No naprawdę, zachowują się jak dzieci. Akurat przechodzili koło mojego pokoju, kiedy dziwnym trafem podłoga głośno zaskrzypiała.- Westchnęła i z pobłażliwością spojrzała na rozbawioną Hermionę.
- Pewnie George myślał, że jest u ciebie Harry. Dobrze wiesz, że twoi bracia traktują cię jak złote jajko.
- A, przestań! Sam zabawia się w najlepsze z Angeliną. Czy oni myślą, że wiecznie pozostanę ich malutką siostrzyczką? W każdej chwili mogę skopać im tyłki.
Cichy śmiech Hermiony wzmógł się, ale starała się opanować na tyle, by przemówić.
- Na szczęście Ron już się chyba przyzwyczaił, że ty i Harry jesteście razem. Pamiętam jak się wściekał  w Hogwarcie. Krzywił się, gdy tylko widział jak się całujecie.
- Sama się dziwię, że to mówię, ale Ron jako jedyny nie prześladuje Harry’ego na spotkaniach rodzinnych. Najgorszy jest Bill. George ciągle robi nam numery, ale jest w porządku. I chyba zawarł jakiś układ z Harrym, bo przekazują sobie jakieś dziwne sygnały, gdy w polu widzenia jest moja matka albo Syriusz.
- No cóż….masz przechlapane.
Zapadła przyjemna i rozluźniająca atmosferę cisza. Wyraźnie można było zauważyć, że obie przyjaciółki potrzebowały takiej typowo babskiej rozmowy. Ginny zaczęła wystukiwać znany sobie rytm, aż w końcu wydusiła z siebie zdanie, które obciążało jej sumienie.
- Wiesz…Sprawdzałam ostatnio prace semestralne z Zaklęć. Poczułam się strasznie, gdy w ręce wpadł mi sprawdzian Pierce.
- Widzę, że bardzo przejęłaś się tym porwaniem.
- Jak każdy, Hermiono.
- No tak.
- Mam nadzieję, że ona i Lance wrócą bezpiecznie do domu. Nie chciałabym, by dzieciaki przeżywały żałobę w Hogwarcie. To przecież niesamowite miejsce dla każdego młodego czarodzieja. Nie powinno okrywać się czernią.
- Jak w przypadku Cedrica.- Obie przyjaciółki obróciły się w stronę głosu dochodzącego od strony wejścia do kuchni. Odetchnęły lekko, gdy zobaczyły Angelinę opartą o framugę drzwi.
- Ty też nie możesz spać?
- Czego się spodziewać, jeśli za dwa dni zaczynamy najważniejszą akcję Zakonu od miesięcy- westchnęła panna Johnson i opadła zrezygnowana na krzesło obok Hermiony.
- Angie…- Ginny nagle uśmiechnęła się zawadiacko, jak Fred w najlepszych czasach. To porównanie trochę zakuło Angelinę, ale spojrzała na młodszą koleżankę.- Słyszałaś może w nocy ten hałas na korytarzu? Obudziła mnie trzeszcząca podłoga. O pierwszej w nocy.
- Tak? No cóż, może ktoś wyszedł, bo zgłodniał- głos nie zdradził poruszenia w czarnoskórej czarodziejce, ale jakoś nagle zainteresowała się pustą szklanką po mleku. Hermiona zerknęła na Ginny, delikatnie unosząc kącik ust, ale nic nie powiedziała.
- Skoro już jesteśmy tu we trzy, urządzimy sobie babski…ranek. Kto jest za?
- Co proponujesz?- Teraz nawet oczy Hermiony zaświeciły się radośnie. Angelina uniosła jedną brew i porozumiewawczo uśmiechnęła się do szczerzącej się rudowłosej.
- Skrzacie wino Syriusza?
- Ekstra- panna Weasley zeskoczyła z krzesła i pociągnęła Angelinę za ramię.- My idziemy do spiżarni, a ty Hermiono załatw kieliszki.
- Szalone- westchnęła, gdy jej towarzyszki poszły skradać się po najlepsze wino w tym domu. Wyszła z kuchni i skierowała się do jadalni, gdzie zwykle przy wielkim stole wszyscy członkowie Zakonu zajadali pyszne posiłki przygotowane przez panią Weasley.
Jadalnia wywoływała uśmiech u każdego, nawet jeśli ktoś był przytłoczony czekającym go zadaniem. Potężny, drewniany stół na środku pomieszczenia nie był taki ponury jak za czasów, gdy miała piętnaście lat. Na blacie ciągle zalegały okruszki chleba w miejscu, gdzie zasiadał mały Teddy z Victoire. Łatwo było także poznać, które krzesło należy do Ginny. Wyżłobiony w czarnym drewnie napis „Serce puka w rytmie Holyhead” i mały rysunek szpona wystarczył, by to miejsce zostawiać wolne. Hermiona pamiętała, kiedy Ginny to zrobiła. To było tuż po ataku węża na Artura Weasleya , kiedy Syriusz został z młodzieżą na Grimmauld Place i wszyscy razem słuchali radiowej audycji Josepha Johnsona, który na żywo komentował mecz Harpii z Armatami.
Przy oknie stała ogromna choinka, przystrojona na wszystkie możliwe kolory. Wiązała się z tym głośna sprzeczka Syriusza z Astorią, co oczywiście skończyło się szaloną głupawką z George’m, Nevillem i Susan Bones w roli głównej. Black miał w zwyczaju na każdym kroku podkreślać swój rodzinny bunt i przynależność do Gryffindoru, więc przyozdobił choinkę na złoto i czerwono. Długo nie musieli czekać na rozrywkę, bo gdy tylko Astoria to zobaczyła, nazwała Syriusza „świrniętym, zapchlonym lwiątkiem od siedmiu boleści” i magicznie zmieniła kolor bombek na zielono-srebrne. To z kolei wywołało bunt u George’a, który z pomocą Neville’a zaczarował ubranie panny Greengrass. W ten sposób Astoria cały dzień musiała chodzić w złotej, krótkiej spódniczce i bordowej koszulce na ramkach. Nie wspominając już o puchatych kapciach w kształcie głowy lwa, które ryczały, gdy tylko uniosła nogi do góry. Ron był tak zachwycony i rozbawiony, że postanowił wprowadzić „domowe kapcie” do oferty Magicznych Dowcipów Weasleyów. Z całego zamieszania skorzystała również Susan Bones, która załatwiła George’a zniewalającą łaskotką i odczarowała Astorię. Ta w ramach podziękowania tuż przed świąteczną kolacją ubarwiła choinkę na domowe barwy Hufflepuffu.
Sama kolacja przebiegła miło i radośnie, a główną atrakcją był duet Teddy’ego i Victoire oraz ich wykonanie kolędy „Do szopy Hipogryfy”. Tak, zdecydowanie nie mogli narzekać na nudę.
Hermiona wracała już do kuchni, trzymając trzy lśniące kieliszki do wina, gdy od strony łazienki doszły ją nieprzyjemne odgłosy.
- Halo? Wszystko w porządku?
Usłyszała słaby głos udzielający pozwolenia na wejście, więc wślizgnęła się do małego pomieszczenia. Na podłodze klęczała zmarnowana blondynka z pięknie zakręconymi lokami. Niemrawy uśmiech rozświetlił miłą twarz.
- Cześć, Hermiono. Przepraszam cię, ale…no wiesz, takie uroki ciąży.
Elizabeth Straus, starsza siostra Kevina nie dawno przeniosła się do Anglii, by być bliżej brata. Betty szybko wtopiła się w środowisko Zakonu, zawarła nowe przyjaźnie. W każdej chwili mogła liczyć na pomoc ze strony domowników Grimmauld Place. Dużo czasu spędzała z Billem i Fleur, którzy prawie cały swój czas poświęcali Victoire i nowonarodzonej Dominique. Fleur, jako młoda matka, pomagała Elizabeth poradzić sobie z wszystkimi aspektami ciąży.
- To już piąty miesiąc, hm?
- Tak.- Betty złapała się za brzuch i czule pogładziła widoczne zaokrąglenie.- Mam tylko nadzieję, że ten bydlak o niczym nie wie.
- Jeśli nawet, to pewnie się tym nie martwi. No wiesz…to Amycus Carrow, Mroczny.
- Wykorzystał mnie jak zużytą szmatę. Wcale tego nie chciałam, te wspomnienia bolą, ale…Już nie mogę się doczekać, gdy będę trzymać moje dziecko w ramionach. To przecież nie jego wina, że ten bydlak mnie zgwałcił.
- Wiesz co, Bett? Urządzamy sobie babski ranek. Nie uwierzysz ile osób już nie śpi. A to dopiero  wpół do siódmej! Chodź, nie będziesz tak siedzieć i powoływać się na bolesne wspomnienia.
Gdy obie weszły do kuchni, zastały Ginny i Angelinę w wyśmienitym humorze. Opowiadały sobie jakieś zabawne zdarzenia z rozgrywek Quidditcha, gdy dostrzegły Betty i Hermionę.
- No proszę, nasze grono się powiększa. Ech…Ty chyba Betty nie możesz wypić wina, hm? Alkohol nie jest wskazany w ciąży.- Ginny przygryzła dolną wargę, czując się trochę głupio, że siostra Kevina będzie odsunięta od zabawy.
- Nic nie szkodzi. Zrobimy ci ciepłe mleko z miodem i czekoladową posypką.- Angelina magicznie rozlała wino do kieliszków i nie czekając na odpowiedź Betty zabrała się za przygotowanie słodkiego napoju.
- Och, tak. Pyszności. Możesz mi wierzyć, Angelina zna się na rzeczy, jeśli chodzi o sposoby na poprawianie humoru.
- Tak? To może przedstawisz mi plusy i minusy naszej obecnej sytuacji? Bo ja ostatnio nie mam wglądu do niczego oprócz wnętrza muszli klozetowej.- Elizabeth zajęła miejsce obok Ginny i kiwnęła zachęcająco głową, jednocześnie próbując magiczny napój Angeliny, ciągnąc jego smak przez czerwono-złotą słomkę.
Tak, Syriusz naprawdę zwariował na punkcie Gryffindoru.
- Plusy czy minusy?
- Dawaj minusy. Potem plusy.
Angelina rozsiadła się wygodnie i delektując się skrzacim winem  zaczęła analizować obecną sytuację Zakonu Feniksa.
- Dobra. Po pierwsze: Zdradliwy żabojad Rene. Skumał się z Mrocznymi i teraz pewnie wiedzą co mamy w planach. Po drugie: Astoria pod kryptonimem. Malfoy cały czas poluje na jej ojca, a jeśli go w końcu dorwie, my stracimy specjalistę od ciemnych typów. Dominic Greengrass jest naszym głównym źródłem informacji, jeśli chodzi o kryjówki Mrocznych i stosowane przez nich zaklęcia. Po trzecie: ta lista Gry o Przetrwanie, którą niedawno opublikował Prorok Codzienny. Jesteśmy na niej, jako aktywni działacze Zakonu.
- Nie zapominaj o terminie narzuconym przez Aleca Donavana. Musimy odbić Pierce i Lance’a, inaczej święty Mungo zostanie bez kierownika. A to źle.
- Ok, no to mamy nieciekawą sytuację.- Betty zamieszała energicznie słomką, by wydobyć jeszcze więcej słodkości z pysznego napoju. Jej towarzyszki siedziały z opuszczonymi głowami i powoli sączyły aromatyczny, czerwony alkohol.
- Ale mam dla was dobrą wiadomość. George i ja rozpracowaliśmy Bossa.
- Wiecie kim on jest?- Hermiona ożywiła się i spojrzała z ciekawością na pannę Johnson.
- Na osiemdziesiąt procent tak. Zanim tu przyszłam, wysłałam sowę do Lee Jordana z prośbą o spotkanie. No wiecie, Boss wymienił go w liście, może potwierdzi nasze przypuszczenia.
- Oprócz Lee podane było jeszcze jedno nazwisko. Wiesz kim jest ta Mercer?
- Mercer?- Ręka Elizabeth gwałtownie znieruchomiała, zatrzymując słomkę w połowie drogi do ust.- Danielle Mercer?
Tym razem pozostałe trzy kobiety drgnęły i spojrzały na siebie z błyskiem zainteresowania w oku.
- Znasz ją, Bett?
- Czy ją znam? No pewnie. Pierwsza miłość mojego braciszka. Poznaliśmy ją w dzieciństwie, zanim zjawiliśmy się w Anglii. Kevin wam nic nie powiedział?
- Wiesz, że teraz więcej go nie ma, jak jest. Po zdradzie Rene pomaga Ronowi i George’owi w sklepach. Przemieszcza się między Pokątną a Hogsmeade.
- No tak. W każdym razie bardzo dobrze znamy się z Dani Mercer. Pracuje w Azkabanie, jako myślouzdrowicielka.
- Merlinie, wszystko by się zgadzało. Pewnie zajmowała się Willem, gdy postanowił się zmienić.
- Will? Jaki znowu Will?
- William Parks. Starszy brat Maddie.
Hermiona omal nie uderzyła głową w szafkę, gdy gwałtownie wstała i rzuciła zaklęcie Accio. Po chwili w  jej ręce pojawił się wczorajszy numer „Sonorusa” z artykułem Luny na pierwszej stronie.
PANSY PARKINSON ZŁAPANA. WŁADZE PRZEMÓWIŁY: NIESŁUSZNA KARA DLA WILLIAMA PARKSA.
Wszystkie rzuciły się, by zapoznać się z treścią. Pomruki niedowierzania przerwała Ginny, która uśmiechała się szeroko, trzymając ręce założone za głowę.
- Kto by pomyślał, że będę miała ochotę podziękować Zabiniemu i Madelaine. Dzięki nim złapali Pansy, a nasz Boss wyszedł na wolność.
- Jeśli Lee Jordan wszystko potwierdzi, a Will zgodzi się współpracować z Zakonem…Mamy asa w rękawie. A Malfoy już może pożegnać się z gwiazdami na niebie. Boss zadba, by dostał najgorszą celę w Azkabanie.

O
gień.
Drażniący dym i sadza zalegająca w płucach.
Mały, ale luksusowy domek w małej wiosce. Las okalał posiadłość państwa Greengrass prawie z każdej strony. Domownicy miło spędzili świąteczne dni, powoli przygotowując się do zabawy sylwestrowej. Wychodzili na uroczysty bal, przez okna można było zauważyć Dafne, starszą córkę Dominica, jak żegna się ze swoim narzeczonym, Teodorem Nottem.
Młody arystokrata opuścił rezydencję i opuścił bariery ochronne. Było już późno, więc nie zaprzątał sobie głowy ostrożnością. Teodor obrócił się na pięcie i zniknął z cichym trzaskiem. Chwilę później z lasu wyszły dwie zamaskowane postacie, gestykulując żywo. Wiatr niósł ostre słowa wypowiedziane szeptem.
Księżyc świecił w pełni, powodując delikatne iskrzenie śniegu zalegającego przed domem. Panująca cisza była niemal namacalna, jednak nie trwała długo. Szalony śmiech rozbrzmiał, gdy zamaskowane osoby przekroczyły magiczne bariery otaczające rezydencję Dominica Greengrassa. Pierwsze smugi ognia pojawiły się w chwili aktywacji zaklęć alarmujących. Ogłuszający pisk przerwał magiczną noc, która rozświetliła się na czerwono.
Krew i ogień.
Dwie mroczne postacie wtargnęły do domu, wybijając szyby w oknach.
- Nie podoba mi się to, Fabrice.
- Nie gadaj, braciszku. Masz zadanie do wykonania. Nie chcesz chyba rozzłościć Lucjusza, prawda?
Nie chciał. Tak samo jak nie chciał stać się mordercą. Właściwie sam nie wiedział, dlaczego ciągle znosi towarzystwo swojego młodszego brata. Przecież Fabrice już po raz drugi zniszczył mu życie. Dwukrotnie zdeptał jego serce, odbierając szansę na szczęśliwe zakończenie nieszczęśliwego żywota.
Fabrice popchnął go silnie w stronę sypialni właściciela rezydencji, przez co niechcący strącił swoją maskę z twarzy. Rzucił się po nią, lecz znowu poczuł mocne pchnięcie.
- Idźże wreszcie, i tak jesteś na Wielosokowym.
Tak, był. I to właśnie wywoływało u niego mdłości. Niemal zwymiotował, gdy wypił gęstą porcję eliksiru z włosem swojego prawdziwego sobowtóra. Za długo. Wiedział, że igra z ogniem, odwlekając wszystko. Ale teraz i tak było mu już wszystko jedno. Stracił wszystko, gdy po raz pierwszy zdjął maskę Mrocznych.
Ginny go nienawidzi, tak jak wszyscy Weasleyowie.
Własny brat wbił mu nóż plecy, gdy podstępem zmusił go, by przyłączył się do Organizacji Mrocznych.
Do tego zdawał sobie sprawę, że malutka Victoire Weasley znalazła się w straszliwym niebezpieczeństwie.
A teraz…teraz stał przed najważniejszą decyzją w swoim życiu. Zabić czy okazać nieposłuszeństwo, tym samym skazując siebie samego na śmierć.
Nie zwracał na nic uwagi, nawet wtedy,  gdy zaatakował ich obudzony Dominic Greengrass. Posypały się ściany, gdy różdżki poszły w ruch. Widział, że ojciec Astorii patrzy na niego szeroko otwartymi oczami, ale miał to gdzieś. Pozwolił nawet, by Camille Greengrass uciekła, na wyraźne polecenie swojego męża.
- Ogarnij się wreszcie!- krzyk Fabrice’a odbijał się od niego jak od magicznej osłony. Oddalał się, gdy w umyśle zatliło się jedyne marzenie, które pragnął ciągle zrealizować.- Rzucaj to zaklęcie!
Widział, jak jego brat obezwładnił Domonica i złapał go za szyję, kierując przed jego oblicze. Wściekłe spojrzenie Fabrice’a spowodowało, że uniósł różdżkę, ale nie wiedział po co.
Od reakcji uratowała go Dafne, która dusząc się zbiegła z górnego piętra w płaszczu zarzuconym na koszulę nocną.
- Tato? Tato!
- Uciekaj, Dafne! Już!
- Ale…nie…ty…
- NO JUŻ, MALFOY!
Przepełniony złością ryk zamaskowanego Fabrice’a, spowodował równie szalony atak Dafne Greengrass. Błyskawicznie wyciągnęła przed siebie różdżkę i rzuciła klątwą w młodego de Finesa. Krew szybko przeciekła przez otwory w masce, na moment ogłuszając napastnika.
- D-Draco?
Nie, to nie Draco. Ale ona widziała, co przyszło jej zobaczyć. Taki był plan. Draco Malfoy miał zabić Dominica Greengrassa. Nie ważne, czy prawdziwy.
Nie powiedział nic, tylko uniósł różdżkę i wycelował. Ale nie w Dafne.
W swojego brata.
- Uciekaj!- Krzyknął jeszcze półżywy Dominic, gdy słowa zamarły i już nigdy nie opuściły jego ust.
Ostatnim, co zobaczyła Dafne przed ucieczką to intensywnie zielone światło rozświetlające ciemną, świąteczną noc.
- Avada Kedavra!
Później dało się słyszeć cichy odgłos podwójnej aportacji.
A potem był tylko ogień i dym.
I martwe ciało Dominica Grenngrassa z czarną kopertą zostawioną na krwawiącej piersi.


BUM!
Nie rozpisuję się za dużo, bo to i tak nie ma sensu. Moje tłumaczenia na nic wam się nie zdadzą. Mam nadzieję jednak, że ciągle ktoś czyta moje opowiadanie. Proszę? Mówiłam wielokrotnie, że Mrocznych nie porzucę, ale wy też tego nie róbcie.
Tak to działa. Ja piszę, wy komentujecie. Wtedy ja piszę jeszcze więcej.
Cała historia zbliża się ku końcowi. Zostało…bo ja wiem. Siedem, może dziesięć części. Najważniejsze wątki się rozwiązują. Zakon zdobył Skrzynię, Ginny i Harry są razem, George i Angelina rozgryźli Bossa. Właśnie, przyznać się. Kto wiedział, że Bossem okaże się brat Maddie Parks? Zaskoczyłam was?
Następna notka w pełni poświęcona będzie akcji ratunkowej. Będzie się działo.
Ach…No i wiecie…robię taki mały plebiscyt na najlepszą postać żeńską. Ostatnio głosowaliście na postać męską, a zwyciężył Draco Malfoy. Jak mówiłam, możecie mi teraz zadać pytania związane z przyszłością naszego profesora Eliksirów. Odpowiem na każde, w miarę możliwości. O ile jakieś będą.
Teraz głosujcie na najlepszą postać żeńską.
Czytaj, komentuj, głosuj i pisz dalsze losy! Upsss…to ostatnie to raczej do mnie.
Do napisania!

5 komentarzy:

  1. Zagłosowałam ;)
    Trochę mnie zaskoczyłaś, a i trochę już mi się rozjaśnia i domyślam się co będzie dalej..

    Też nie lubię budzików :D

    Kochana jestem z Tobą i ,..... skąd ty bierzesz te pomysły???!!!!
    Podziel się ;D

    Trzymaj się ciepło, bo nie wiem jak u Ciebie, ale u mnie pada i to w lato.... '.'
    A to pech...

    Chętnie bym się z Tobą spotkała i wyściskała, bo jesteś dla Mnie i nie oczekujesz nic w zamian..
    Kochasz i lubisz taką jaka jestem :))

    Dziękuję za to, że Cię mam <3

    Weny życzę :]

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej pamiętasz mnie jeszcze ? :) To ja (dawna _Ataga_) xD zrobiłam ci ten szablon już dawno temu i dzisiaj tak wchodzę, patrzę ..... i ! @.@ SZOK ty jeszcze go masz :D A minęło bardzo dużo czasu (dokładnie 1 rok 2 miesiące i 28 dni) DOKŁADNIE LICZYŁAM . A teraz moja propozycja z własnej woli - Czy nie chciałabyś nowego ? :> Ten pewnie musiał ci już dawno zbrzydnąć. Czekam na odpowiedź !
    szablon-caffee.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, Karmelek :D
    Ojej... Nie wiem czy kiedykolwiek przeczytam jakiś Twój rozdział, który mi się nie spodoba albo w którym będę mogła coś skrytykować :p Jasne, nie wszystko jest po mojej myśli, ale nie potrafię powiedzieć, że to jest złe...
    Jesteś niesamowita! Tylko wiesz co mnie boli? Tylko 7-10 rozdziałów? TYLKO?! Przykro mi z tego powodu :/
    A teraz o tej notce: kocham George'a, kocham Angelinę, kocham ich wątek, kocham jak to opisujesz :D Mogło by być nieco więcej szczegółów ;)
    Nie spodziewałam się, kto będzie Bossem, serio, nie wpadłabym na to :p Więc efekt zaskoczenia masz ;)
    Poza tym, babski poranek *.* Kocham takie sytuacje!
    Ale zakończenie... Kurde, wiem, że tak ma być, ale jak myślę, że teraz Draco i Astoria się rozstaną i on będzie się jej musiał wytłumaczyć z tego, że NIE ZABIŁ jej ojca, a ona nie będzie chciała (prawdopodobnie) mu uwierzyć, bo czemu ma sądzić, że jest inaczej... Ach, już mnie to zaczyna martwić :P
    Mam sporo pytań jeśli chodzi o Draco, ale jestem pewna, że to wyjaśnisz w następnych notkach, więc nie chcę sobie tego psuć ;)
    Życzę Ci udanych wakacji, dużo weny i odzywaj się częściej, bo parkuje Nam Ciebie :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaki dać cytat ? :D kończę tło

    OdpowiedzUsuń
  5. Oraz moje pytanie wolisz TO czy TO ?

    OdpowiedzUsuń

SZABLON AUTORSTWA JANE