D
|
ochodziła dwudziesta, a mieszkańcy Grimmauld Place właśnie
jedli kolację. Za oknami wiatr powodował niepokojący szelest liści, a padający
śnieg iskrzył się dzięki światłu ulicznych lamp. Na dworze panowała taka cisza,
że wyraźnie było słychać śmiech dzieci przechodzących przez dziedziniec. Już
jutro wszyscy mieli zasiąść do świątecznego śniadania.
Harry Potter razem ze swoim ojcem chrzestnym siedzieli w
kuchni starego domu Blacków, który od paru lat służył za Kwaterę Główną Zakonu
Feniksa. W pomieszczeniu panowała niepokojąca atmosfera, a wielki, kuchenny
zegar jakby odliczał sekundy do niespodziewanego wydarzenia.
- Coś się stało. Czuję to w moich starych kościach-
wyszeptał Syriusz i opuścił trzymany widelec. Brzęk stali o porcelanę
przyprawił Harry’ego o dreszcze. On też miał wrażenie, że za chwilę wydarzy się
coś ważnego. Tykanie zegara stało się jakby głośniejsze, a oni od piętnastu
minut nie przełknęli ani kęsa przygotowanej przez Stworka kolacji.
Pod wpływem niespodziewanej potrzeby, młodszy z mężczyzn
zerwał się ze swojego krzesła i szybkim ruchem ręki zniknął wszelką zastawę
stołową. Coś się musiało stać, skoro obaj odczuwali niepokój.
- Więc…myślisz, że Ginny udało się wyciągnąć potrzebne
informacje od wnuka Gregorowicza?- zapytał Black.
- Tak, potrafi być bardzo przekonująca- mruknął Potter.
Wyraz jego oczu świadczył o tym, że pogrążył się we wspomnieniach. Syriusz nie
musiał pytać, a i tak wiedział o kim myśli jego chrześniak. Uśmiechnął się
półgębkiem, bo w tej chwili Harry bardzo przypominał Jamesa. Bezcelowe krążenie
po pokoju, dotykanie wszystkich rzeczy będących pod ręką i krótkie, zbywające
odpowiedzi. Mimo wszystkich przeciwności, James w końcu podbił serce Lily i
założyli szczęśliwą rodzinę. Dlatego gorąco kibicował miłości Harry’ego i
Ginny. Idealnie się dopełniali i tworzyli zgrany duet, zarówno w kwestii
bojowej, jak i osobistej. To głównie rudowłosa utrzymywała młodego Pottera przy
zdrowych zmysłach podczas wojny z Voldemortem. To ona przyjmowała na swoją
pierś wszystkie jego żale i łzy. Dzięki niej Harry był silnym człowiekiem
odważnie idącym przez życie. Ona wcale nie ustępowała mu kroku. Wręcz
przeciwnie, nakręcała go jeszcze bardziej. Wszyscy, którzy widzieli ich razem
oraz jak okazują sobie miłość nie czuli zazdrości, tylko ogromną sympatię, a w
głowie tworzyła się myśl, że ta dwójka jest sobie przeznaczona.
Tak bardzo przypominali Lily i Jamesa…
Nagły szum i wybuch zielonych płomieni w kominku otrząsnął Syriusza
z zamyślenia. Chwilę później usłyszał pełen trwogi okrzyk Harry’ego i zmusił
się do oceny nowej sytuacji. Z kominka wyszła niska, rudowłosa kobieta. Włosy
miała w strasznym nieładzie, jakby potargała je w ataku histerii. Serce
Syriusza zwolniło na chwilę rytm, by na widok zakrwawionych dłoni Ginny ruszyło
w zdwojonym tempie. Cały czas patrzył jak zahipnotyzowany na młodą
nauczycielkę, jednak kątem oka uchwycił, że Harry ruszył gwałtownie w jej
stronę.
- Ginny, na Merlina! Co się stało?- krzyknął Potter.
- Ja…- zająknęła się rudowłosa. Syriusz zląkł się jeszcze bardziej,
bo to nie było powszechne zjawisko. Ginevra Weasley zawsze znajdywała dobre
wyjście z każdej opresji. Przyjrzał jej się uważniej. Ręce jej drżały, oczy
krążyły po całym pomieszczeniu, jakby nie mogła skupić wzroku w jednym miejscu.
Unikała też patrzenia na któregoś z nich. Teraz to się naprawdę przeraził.
Musiało stać się coś poważnego, skoro Ginny, która nawet w najdrastyczniejszych
momentach zachowywała zimną krew teraz stała w kuchni kompletnie zdruzgotana.
- Usiądź, proszę cię- Harry delikatnie zmusił ją, by zajęła
miejsce w fotelu tuż obok kominka. Sam uklęknął naprzeciw niej i delikatnym
ruchem złapał jej rękę. Ginny westchnęła cicho, ale nadal na nich nie patrzyła.
Syriusz pamiętał moment, kiedy rudowłosa przeżywała swego rodzaju kryzys. To było
tuż po śmierci Colina Creeveya, który z resztą został zamordowany na jej
oczach, a poległ tuż obok walczącego Blacka. Wtedy jej oczy niezdrowo płonęły,
do nikogo się nie odzywała, znikała Merlin wie gdzie na calutkie dnie. Molly
załamywała ręce, gdy dziewczyna odsyłała nietknięte posiłki. W końcu Harry nie
wytrzymał i pewnego razu postanowił coś z tym zrobić. Wybiegł z Nory, dosiadł
Błyskawicy i bezceremonialnie jednym zaklęciem wybił okno, które mieściło się w
pokoju Ginny. Nikt nie wiedział co się tam wtedy wydarzyło, ale poskutkowało.
Dziewczyna na następny dzień cieszyła się towarzystwem przyjaciół i rodziny.
- Ktośwłamałsiędonaszegomieszkania- wydyszała w momencie,
gdy Harry mocno ją przytulił.
- Co proszę?- zapytał grzecznie Syriusz, bo nic nie zrozumieli.
- Ktoś włamał się do naszego mieszkania- młoda kobieta w
końcu zebrała się w sobie, wzięła głęboki oddech i lekko drżącym głosem zaczęła
opowiadać.- Wróciłam właśnie do mieszkania po spotkaniu z wnukiem Gregorowicza.
Astorii jeszcze nie było. Jej rodzice znaleźli nowy dom i zaprosili ją na
kolację. Teraz wiem, że to była moja głupia nieuwaga, ale myślami byłam wciąż w
Dziurawym Kotle. Po chwili zdałam sobie sprawę, że coś jest nie tak. Rzeczy
były poprzestawiane, a kiedy rzuciłam podstawowe czary sprawdzające, okazało
się, że ktoś bawił się w salonie magią. Po dokładniejszym badaniu znalazłam
ślady włamania. Szybko pobiegłam sprawdzić pokoje. U Astorii nikogo nie było,
choć i tam znalazłam niepożądane znaki. Potem otworzyłam mój pokój…i znalazłam Kevina.
Nieprzytomnego, z paskudnie rozwaloną głową. Na podłodze była kałuża krwi.
- Ta krew na twoich rękach…to Kevina?- zapytał Harry. Ciągle
głaskał ją po dłoniach w uspokajającym geście.
- T-tak. On…leżał nieruchomo. Wiem, że powinnam zachować
zimną krew, ale…to mój przyjaciel. Normalne jest, że się o niego boję.
- Czyli to Kevin się włamał?- tym razem pytanie padło ze
strony Syriusza. Krążył wokół pary. Ręce złożył z tyłu na plecach i myślał
usilnie.
- Nie. Nie. Na pewno, nie- Ginny wyrwała ręce z uścisku
Harry’ego i w nerwowym geście odrzuciła włosy, które opadały na twarz.- Kevin
zna wszystkie zaklęcia zabezpieczające mieszkanie. Bez problemu może do niego
wejść. Z resztą, pomagał nam opracować odpowiedni system ochronny. Jest częstym
lokatorem naszej kanapy w salonie. Wiecie, że jego mieszkanie znajduje się w
niebezpiecznej okolicy.
- Czy to nie dzisiaj miał wrócić z Ameryki? Pojechał tam
przecież tylko na tydzień, by odwiedzić siostrę- powiedział Harry- Z tego co
mówiła Hermiona, wszystko jest na najlepszej drodze, by sprowadzić Elizabeth do
Anglii. Kingsley wręczył Hermionie zgodę na ostatnim zebraniu Zakonu.
Minęło parę minut, aż Ginny zebrała się w sobie po
niekontrolowanych dreszczach. Potter wymienił ukradkowe spojrzenia z
nauczycielem transmutacji. Kiepska sytuacja, można było nawet stwierdzić, że
niepowołana w tym momencie. Zarówno Astoria, jak i Ginny stanowią bardzo cenny
nabytek Zakonu Feniksa. Panna Greengrass przez wiele lat obracała się w
mrocznych sferach i zna mnóstwo popularnych miejsc wśród czarnoksiężników. A
Ginny…śmiało można stwierdzić, że w obecnych czasach była jedną z
najpotężniejszych czarodziejek. Mieszanka trzech rodów czystej krwi: Prewettów,
Weasley’ów i Blacków zrobiła swoje. Niemal każdy widział jej spektakularną walkę
z Alecto Carrow. To było tuż po tym, jak zginął Colin. Odrzuciła zaklęciem
Syriusza i ruszyła w pościg za śmiejącą się Śmierciożerczynią. Magia niemal
wylewała się z rudowłosej, pokonywała przeszkody stojące na drodze niemal od
niechcenia. Nawet Mcgonagall ukłoniła się z szacunkiem, gdy po wspaniałym
pokazie stworzonych przez siebie zaklęć Ginny wygnała Alecto z zamku. Od tego
czasu nikt jej nie widział, wiadomo było jednak, że żyje i należy do Mrocznych.
Dlatego Zakon nie mógł dopuścić, by ktoś znalazł możliwość zaszkodzenia obu
przyjaciółkom.
- Ginny…- zaczął delikatnie Harry.- Skoro ty tu jesteś, co
się stało z Kevinem? Czy on..?
- Nie, dzięki Merlinowi żyje- szepnęła.- W miarę swoich
możliwości uleczyłam jego ranę, ale i tak jest teraz nieprzytomny- wstała
gwałtownie z fotela i ruszyła w stronę kominka- Muszę do niego wracać. W każdej
chwili może się obudzić.
- Pójdę z tobą- powiedział Harry stanowczo- nie możesz
zostać sama w takim stanie. Ale najpierw pojadę do Luny. Zna się na
niekonwencjonalnych metodach leczenia, może pomoże jakoś Kevinowi. W końcu
objechała niemal cały świat podczas swojej podróży- ledwo dokończył zdanie, a
już wybiegł z Grimmauld Place. Po chwili słychać było ryk silnika od motoru.
- Astoria nadal jest u rodziców?- zapytał Black.
- Z tego co wiem, to nie miała wracać na noc do mieszkania.-
wolała nie dodawać, że jej przyjaciółka planowała spotkać się później z synem
przywódcy Organizacji Mrocznych. Ona sama już nie czuła żadnego żalu do młodego
Malfoya, ale inni członkowie Zakonu nie byliby zadowoleni z tego, że Draco jest
częstym gościem w ich mieszkaniu.
- Nie dobrze, bardzo nie dobrze…- mruczał Syriusz do siebie
rozpoczynając krążenie po salonie. Tym razem dla odmiany Ginny cały czas
wodziła za nim wzrokiem. Takie zachowanie wcale jej nie uspokajało. Wiedziała,
że to włamanie nie oznaczało nic dobrego. Gdyby się głębiej nad tym zastanowić,
to krąg podejrzanych zmniejszał się z każdym argumentem. Włamywacz musiał
wiedzieć gdzie dokładnie mieszkają. Musiał też zdawać sobie sprawę, że obu
lokatorek nie będzie w domu. A to, że tylko w poszczególnych miejscach znalazła
ślady świadczyło o tym, że niepowołana osoba przyszła do mieszkania w
konkretnym celu.
- Musicie posprawdzać wszystkie dokumenty, które mają
jakąkolwiek wartość dla Mrocznych- powiedział Black- Kevin musiał coś widzieć,
skoro go zaatakowano. A wy…wy nie możecie tam mieszkać.
- Co? O czym ty gadasz? Nie mamy po pięć lat, obie umiemy o
siebie zadbać- burknęła Ginny. Była niezwykle wyczulona na punkcie ochraniania
jej osoby. Od dziecka musiała radzić sobie sama, bo mimo, że bracia byli bardzo
opiekuńczy to zawsze mieli swoje zajęcia.
- Daj spokój, Ginny. Dobrze wiesz, jaką rolę odgrywacie w
Zakonie. Nie możemy pozwolić, by Mroczni was dopadli. Chodzi mi tylko o przykrywkę
dla was. Nikt nie będzie za wami chodził krok w krok.
- Czyli co…kryptonim?- zapytała Ginny zupełnie innym tonem.
Syriusz spojrzał na nią uważnie i powoli pokiwał głową, nadal zamyślony.
- Wierzę, że tobie to niepotrzebne. Ale Astoria…to zupełnie
inny przypadek. Mroczni od jakiegoś czasu dybią na Greengrassów. Zmiana stron
przez Dominica okazała się bardziej druzgocąca niż myśleliśmy. Ojciec Astorii
był jednym z Wewnętrznego Kręgu Voldemorta, dzięki temu przekazał nam wiele
cennych i znaczących informacji. Musimy bardziej zadbać o bezpieczeństwo naszej
Gwiazdeczki- dokończył uśmiechając się półgębkiem.
- Co powiesz na…Samantę Schaklebolt? – po tych słowach
Syriusz stanął w miejscu i z uniesionymi brwiami patrzył na mistrzynię zaklęć.
Po chwili w pokoju słychać było radosny śmiech, podobny do szczekania psa.
L
|
una Lovegood w ciszy i spokoju przeglądała aktualne wydanie
Proroka Codziennego. Siedziała wygodnie wyciągnięta na sofie w salonie i z
rozbawieniem kręciła głową. Brednie, naprawdę same bzdury.
Główny Uzdrowiciel świętego Munga wypowiedział wojnę Amelii
Bones? Na Merlina, co za głupota! Co prawda Alec Donavan długo debatował z
Dyrektorką Departamentu Przestrzegania Prawa, ale doszli do porozumienia. Przez
takie kłamstwo społeczeństwo obawia się teraz, że Donavan porzuci opiekę nad
szpitalem, przez co powstałby jeszcze większy chaos.
Informacja o powrocie Pansy Parkinson do Londynu na drugiej
stronie Proroka? Może i prawda, ale zbyt wcześnie podana do mediów. Ślizgonka
poszukiwana jest od czterech lat, jej akta są tajne i niewiele ludzi zna
bieżące postępowania i wiadomości na ten temat. Tym bardziej Luna nie
wiedziała, skąd wiedział o tym Prorok…a nie, wystarczy spojrzeć na autora
tekstu. Rita Skeeter.
Po druzgocącej demaskacji tej…dziennikarki od siedmiu
boleści, Rita znikła razem ze swoim piórem na miesiąc. Brawurowe pojawienie się
na rynku Sonorusa sprawiło, że również Prorok Codzienny stał się mało wiarygodny.
Z dnia na dzień spadał popyt na gazetę. W przeciągu czterech tygodni Dean
Thomas dokonał niesamowitej rzeczy i od tej chwili to Luna serwuje najświeższe
i sprawdzone informacje. Razem z Deanem planują dołączyć do Zakonu Feniksa, co
da im możliwość pozyskiwania informacji z pierwszej ręki.
Ciszę otaczającą blondwłosą Redaktor Naczelną przerwał stłumiony
ryk silnika, który z czasem stawał się głośniejszy. W końcu przez okno z
widokiem na podwórze zobaczyła błyskające, jasne światło. Odrzuciła na bok
gazetę i trzymając różdżkę w pogotowiu, wybiegła na dwór. Ryk silnika ucichł, a
ona zobaczyła, jak czarnowłosy, młody mężczyzna schodził właśnie z motoru. Luna
poczuła ulgę, gdy zobaczyła znajomą twarz Harry’ego, ale nadal zaciskała palce
na różdżce. W tych czasach wszystko było możliwe.
- Nic się nie zmieniło od ostatniej mojej wizyty tutaj-
powiedział Harry- No może z jednym wyjątkiem. Nie masz w domu rogu Buchorożca,
prawda?- dodał uśmiechając się szeroko do blondynki. Ta pokręciła głową na
znak, że nie posiada silnie wybuchowego poroża. Ta mała aluzja do zdarzenia z
przed trzech lat przekonała ją, że to jest naprawdę jej przyjaciel.
- Dobrze cię widzieć, Harry- przywitała się, kiedy już
została wyściskana przez młodego aurora- Rozumiem, że skoro już zawitałeś do
mnie, to stało się coś ważnego. Zakon Feniksa cały czas ciężko pracuje, by
znaleźć porwanych uczniów.
Potter zamrugał kilkakrotnie oczyma. Luna Lovegood zawsze go
zadziwiała swoją bezpośredniością i trafnością oceny. Nie zdziwił się wcale,
kiedy Hermiona powiedziała, że to właśnie Krukonka prowadzi nową gazetę świata
czarów. A jeśli działała w duecie z Deanem Thomasem, który był absolutnym
geniuszem w dziedzinie marketingowych strategii, to popularność Sonorusa była
tym bardziej zrozumiana.
- Potrzebujemy cię. Kevin Straus został zaatakowany i jest
nieprzytomny. Nie wiemy jakim zaklęciem oberwał, Ginny zrobiła co mogła, by mu
pomóc. Znasz się na nietypowych metodach leczenia, może coś zdziałasz.
- Dlaczego akurat on? Posiadał jakieś cenne dla Mrocznych
wiadomości?- zapytała Luna. Zobaczyła, że czarnowłosy skrzywił się lekko.
- Znalazł się w niewłaściwym miejscu i czasie. Mrocznym
chodziło o coś innego.
- Albo kogoś innego- dodała Luna. Zlustrowała dokładnie
Pottera i pokręciła głową niezadowolona.- Nie rozmawiałeś z nią, prawda? Boisz
się z nią spotkać?
- To ona mnie unika!- warknął Harry, ale zaraz przeprosił i
dodał znacznie spokojniejszym tonem- Nie wiem dlaczego, ale gdy próbuje być z
nią sam na sam, zawsze znajdzie jakąś wymówkę. Innym razem daje mi odczuć, że
ciągle zależy jej na mnie. Nie wiem już co robić- westchnął żałośnie, targając
włosy.
- Musisz zrozumieć jej stanowisko, Harry- Luna delikatnie
próbowała mu wytłumaczyć co dzieje się z Ginny- Dopiero co odzyskała swoje
wspomnienia po trzyletniej nieświadomości. Na pewno jest w szoku, gdy pewnego
dnia nagle na nowo odzyskała swoje życie. Teraz musi minąć trochę czasu, aż
poukłada sobie wszystko w głowie. Przez te trzy lata trochę się zmieniło. No a
teraz ten atak na Kevina znowu namieszał jej w głowie.
- Tym bardziej, że to ona znalazła go w takim stanie.
Zjawiła się u nas w kompletnej rozsypce, a ręce miała ubrudzone jego krwią.
- Sam widzisz. Kevin jest dla niej ważny. W wojnie straciła
Colina i Freda. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze obawa o Victoire. Wiesz,
że ta malutka ma klucz do skrzyni, której szuka Lucjusz Malfoy?
Natłok tych informacji sprawił, że Harry poczuł lekki wstyd.
Ginny przeżywa teraz ciężki okres, a on dokłada jej jeszcze problemy. Na
Merlina, jest przecież facetem! Musi wziąć sprawę w swoje ręce. Rudowłosa może
i była zagubiona, ale musiała ciągle coś do niego czuć, skoro zbliżyli się do
siebie nawet przed odzyskaniem przez nią wspomnień.
- Musisz z nią szczerze porozmawiać, Harry- Luna znowu
trafnie oceniła jego myśli.
- Chyba wolałbym na nowo walczyć z Voldemortem, niż bać się
jej odrzucenia.- mruknął Potter.
- Ona cię kocha, wszyscy to wiedzą. I ty ją też, więc nie ma
innej opcji niż Ginevra i Harry Potterowie- powiedziała Luna z niezwykłą
pewnością w głosie.
Harry zaśmiał się radośnie, chwycił Lunę w objęcia i okręcił
się razem z nią wokół własnej osi. Potem dał jej głośnego całusa w policzek i
wsiedli na motor.
- Jesteś niesamowita- wrzasnął czarnowłosy, przekrzykując
ryk odpalonego silnika. Blondynka zachichotała wesoło, a potem na motorze
wzbili się w powietrze i polecieli do Londynu.
W
|
Kwaterze Głównej
Zakonu Feniksa nie tylko prowadzono spotkania. Znajdowało się tu też
pomieszczenia, gdzie przechowywano wszystkie ważne akta i dokumenty, mapy i
księgi, które służyły pomocą podczas obrad. Właśnie w tym pokoju siedziała
Ginny. Musiała jakoś odreagować stres nagromadzony przez kilka dni. To było dla
niej za dużo. Najpierw żmudny proces odzyskiwania wspomnień, potem porwanie
Lance’a i Pierce, teraz czeka ją misja w poszukiwaniu skrzyni Merlina. W
dodatku jej malutka Victoire jest w niebezpieczeństwie, skoro posiada jeden z
kluczy. Och, i jeszcze to włamanie i atak na Kevina. Nie wspominając już, że
zauważyła zmianę, która zaszła w Rene.
Za dużo wrażeń.
Kiedy Harry zjawił się z Luną w jej mieszkaniu, ona odsunęła
się, bo w tym stanie nie była przydatna. Widok leżącego bezwładnie Kevina
nasunął jej wspomnienie pustych oczu Colina, patrzących w niebo. Nie chciała
znów przeżywać załamania po stracie przyjaciela. Poczuła jakby coś ciężkiego
odłączyło się od jej ciała, kiedy Luna oznajmiła, że Straus wydobrzeje, tylko
musi odpoczywać. Harry z pomocą Syriusza ulokowali Amerykanina w jednym z pokoi
gościnnych na Grimmauld Place. Uznali, że tak będzie najlepiej, ponieważ w
Kwaterze zawsze ktoś był, w razie gdyby potrzebował pomocy.
Kevin odzyskał przytomność, ale nic nie był w stanie
powiedzieć, bo mikstura jaką podała mu Luna, spowodowała gorączkę i ból głowy.
To akurat dobrze, bo jego rana bardzo szybko się zagoiła. W tej chwili spał, a
Ginny wykorzystała to, by spędzić czas w samotności. Dla zabicia czasu analizowała
manuskrypt samego Merlina, który zdobyła podczas nauki w Cardiff. Znalazła tam
niezwykle fascynujące zaklęcie, robiły naprawdę piorunujące wrażenie podczas
walki. Przejrzała też notatki dotyczące porwania uczniów. Hanna Abbott podała
nowy trop, więc członkowie udali się na zwiady. Nagle przypomniała sobie o
pomyśle Syriusza.
Astoria miała wcielić się w Samantę Schaklebolt, rozwydrzoną
i zbuntowaną kuzynkę Ministra. Osobiście spotkała ją tylko raz, podczas
uroczystych obchodów zwycięstwa nad Voldemortem. Zaśmiała się pod nosem na to
wspomnienie. Rozwydrzona dwudziestolatka o intensywnie czerwonych włosach,
tatuażu na barku i skórzane ubrania. Iście diabelny wygląd, brakowało tylko
pejcza. Kingsley dostawał ogromnego bólu głowy, ale nic nie mógł zrobić.
Pokrewieństwo to pokrewieństwo. Co prawda mają wspólną babcię, ale jednak.
Trudno było jej wyobrazić sobie marzycielską Astorię w takiej roli. No, ale
czego nie robi się dla bezpieczeństwa…
Jej rozmyślania przerwał zgrzyt otwieranych drzwi. Zerknęła
z nam sterty otaczających jej papierów na intruza. Jej serce na moment zgubiło
rytm, gdy zobaczyła rozczochrane czarne włosy, a gdy soczyście zielone oczy
spoczęły na niej ruszyło szybkim galopem. Mocno wciągnęła powietrze, gdy Harry
posłał jej uroczy uśmiech. W ciszy podał jej parujący kubek gorącej czekolady i
oparł się o ścianę. Ginny nie śmiała nawet się odezwać, biorąc pod uwagę jej
obecny stan emocjonalny. Cisza przedłużała się, zdążyła wypić już pół
czekolady, a on cały czas milczał. W końcu jego głos przerwał przerażającą
ciszę.
- Szukałem cię.
Serce rudowłosej omal nie wyskoczyło z piersi. Nie miała
pojęcia co się dzieje.
- Przecież mówiłam, że idę odpocząć.
- Nie. Naprawdę cię szukałem. Przez te wszystkie lata.
Panna Weasley poczuła napływającą falę gorąca. Zamarła, gdy
dotarło do niej znaczenie wypowiedzianych słów. Po krótkiej chwili odważyła się
spojrzeć na Pottera…i pisnęła ze strachu. Nawet nie zauważyła kiedy się
przemieścił. Teraz stał przy biurku, malował wzorki na zakurzonym blacie.
HP + GW
- Po raz pierwszy poczułem żałosną pustkę w środku. Nigdy
tego nie czułem, nawet kiedy Ron nas opuścił podczas poszukiwań horkruksów. Nie
czułem tego nawet podczas pogrzebu Remusa, Tonks i Freda. Nie czułem tego po
śmierci Dumbledore’a. Dlaczego?
- Ja…- wyjąkała oszołomiona nauczycielka.
- Wiem dlaczego- przerwał jej.- Bo kiedy zniknęłaś, zabrałaś
ze sobą moje serce, Ginny- z niezwykłą czułością wypowiedział jej imię. Potem
powtórzył je parokrotnie, coraz bardziej zbliżając się do siedzącej za biurkiem
rudowłosej.
Ginny westchnęła przeciągle, kiedy uklęknął przed nią. Jego
szmaragdowe oczy lśniły, kiedy patrzył prosto w jej twarz. Delikatnie jednym
palcem dotknęła jego policzka. Harry’ego przeszył niesamowity prąd, gdy jej
palec przejechał po twarzy aż do kącika ust. Złapał za wyciągniętą rękę i
złożył na niej serię pocałunków.
- Kocham cię Ginny. Tak bardzo cię kocham.
- To dlaczego nie zdradziłeś mi tego wcześniej, w Hogwarcie?
Miałeś mnóstwo okazji. Wiesz ile nocy rozmyślałam nad tym, że jakaś moc przyciąga
mnie do ciebie?
- Przepraszam, ale…bałem się.- tym razem to on gładził jej
policzek. Ginny spojrzała na niego zdziwiona.- Bałem się, że nie przypomnisz
sobie kim jestem. Myślałem, że jak będę zbyt nachalny, to mnie odrzucisz. A
tego bym nie wytrzymał.
W rudowłosej kobiecie coś pękło. Wydała z siebie ochrypły
jęk i przyciągnęła jego twarz do swojej. Zakręciło jej się w głowie, gdy
poczuła dotyk jego ciepłych warg na swoich. Harry działał jakby pod
natchnieniem. Błyskawicznym ruchem podniósł ją z fotela i usadził na blacie
biurka. Ginny zaśmiała się cicho, gdy wszystkie rzeczy zalegające na biurku
pospadały na ziemię.
- Widocznie gdzieś w głębi moja podświadomość wiedziała, że
jesteś mój. Twoje oczy ciągle ukazywały się w moich snach.
Serce Harry’ego niemal wyskoczyło z piersi, gdy znów się
pocałowali. Uczucia buchające między nimi postanowiły działać na własny
rachunek. Usta czarnowłosego rozpoczęły wędrówkę po kusząco pachnącej szyi.
Ginny westchnęła i oplotła go nogami w pasie.
- A Rene?- zdyszany głos Pottera rozległ się koło ucha
nauczycielki zaklęć. Wciągnął powietrze, gdy poczuł jak zwinne, kobiece palce
odpinają guziki jego koszuli.
- Moje serce już wybrało- wyszeptała Ginny, patrząc mu
prosto w oczy.
To były ostatnie słowa wypowiedziane w tej chwili. Cichy
klik zamka w drzwiach odgrodził ich od reszty świata. Teraz liczyli się tylko
oni.
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać. Życie nie jest
tak kolorowe jak się wydaje, miałam trochę swoich problemów. Technikum to nie
przelewki, sprawdzian goni sprawdzian. Moja zaufana osoba, która sprawdza moje
rozdziały też przechodziła pewien urlop zdrowotny, a ja w końcu po sporych
problemach finansowych zapisałam się na egzamin z prawa jazdy. Nie pochodzę z
bogatej rodziny, więc sprawiłam prezent rodzicom i zdałam prawko :D
Zapraszam was również na facebookowy profil autorski.
Znajdziecie mnie pod takim samym Nickiem jak tutaj. Możecie śmiało zapraszać do
znajomych, żalić się i zadawać pytania. Założyłam tam też fanpage opowiadania:
Poszukiwani przez Mrocznych. Znajdziecie tam moje własne wyobrażenie bohaterów
i zwiastun następnych rozdziałów, który jest również tutaj.
Mam nadzieję, że nic nie stanie na przeszkodzie, by kolejna
część pojawiła się szybciej, bądź co bądź trochę problemów odeszło. Pozdrawiam
i zachęcam do komentowania :D
Tu NIkiTKA
OdpowiedzUsuńWypisałam komentarz na pół strony i mi go wcięło :/ Piszę ten żebyś widziała że jestem, napiszę długi komentarz raz jeszcze jak znajdę więcej czasu, chcę żeby był porządny i konkretny :-]
Doczekałam się tego o czym od początku tego bloga z tb rozmawiałam. W zwiastunie jest wiele ogólników, ale mam nadzieję, że skoro już ich połączyłaś to nie rozdzielisz. Rozstania są przykre i bolesne. Czekam na rozdział i umieram z ciekawości. Jak zawsze zresztą. Jestem bardzo ciekawa jak rozwiniesz nowo powstałe wątki. Moje domysły czasem są trafne, ale muszę przyznać, że potrafisz mnie zaskoczyć. A to się rzadko komukolwiek zdarza, więc dziękuję i + Dla Ciebie <3
OdpowiedzUsuńJa również jestem. Zawsze dla ciebie jestem, ale ty o tym wiesz prawda?!
Dziś znalazłam i przeczytałam cały twój blog :D i już nie mogę się doczekać kolejnego wpisu :) Uwielbiam twoje przedstawienie Dracona i Astorii <3 kocham ich i chcę więęcej :D Czekam na kolejny
OdpowiedzUsuń37 year-old VP Quality Control Danielle Caraher, hailing from Cold Lake enjoys watching movies like "Awakening, The" and Board games. Took a trip to Wieliczka Salt Mine and drives a Ferrari 340 Mexico Berlinetta. dowiedziec sie wiecej
OdpowiedzUsuńprawnik rzeszów - Jesteśmy prawnik-rzeszow.biz, kancelarią prawną z siedzibą w Rzeszowie. Jesteśmy małą kancelarią, dopiero zaczynamy swoją działalność, dlatego potrzebujemy dotrzeć do większej liczby osób. Oferujemy usługi prawnicze i musimy rozpowszechnić naszą nazwę, więc jeśli masz czas, aby napisać o nas, będziemy wdzięczni. Chciałabym podziękować za poświęcony czas, ponieważ wiem, że jesteście bardzo zajęci i naprawdę to doceniamy. Jeśli masz jakieś pytania, proszę nie krępuj się pytać.
OdpowiedzUsuń