G
|
inny długo leżała nieruchoma, aż w końcu zdecydowała się
podnieść głowę. Miała dziwny sen, w którym znowu znalazła się w Departamencie
Tajemnic. To było jak ekstremalna podróż do wnętrza jej głowy. Uśmiechnęła się szeroko.
Wreszcie odzyskała wszystkie wspomnienia. To wszystko dzięki…
- George.- Wysyczała. Nie wiedziała skąd, ale była pewna, że
ta cała akcja z Eliksirem Pamięci to jego sprawka. Nie, żeby była zła, czy
coś…Po prostu mógł jej powiedzieć. Ciekawa była, skąd jej brat miał eliksir. No
i jeszcze Angelina…Ona też o wszystkim wiedziała. Jeszcze niedawno nie
pamiętała nic, a teraz z łatwością przypominała sobie najdrobniejsze szczegóły.
Wszystkie, co do joty.
W tej chwili dotarło do niej, że nie znajduje się w swoim
łóżku. Uważnie obejrzała pokój, w którym spała. Ściany pomalowane były na
fioletowy kolor.. Kąt w którym stało wielkie łoże, na którym właśnie leżała
zaklejony był tapeta w fioletowo – białe spirale. Zaraz przy oknie stało
mahoniowe biurko, na którym walały się sterty teczek i luźnych kartek. Wielka
szafa połączona była z regałem na książki i komodą na ubrania. Drzwiczki szafy
głośno zaskrzypiały, poruszone gwałtownym ruchem sowy ognistej. Brązowe pióra
zakończone czerwonymi zabarwieniami były nastroszone, jakby sowa przeszła
kontrolę u Dolores Umbridge. Na krześle koło biurka powieszona była męska,
czerwona koszula w kratkę. Ginny z trudem zmusiła się do wstania i ruszyła w
stronę krzesła , aż w końcu poczuła znajomy zapach, który zachował się na
koszuli. Drzewo sandałowe, nutka dojrzałych jabłek i tarta kajmakowa…tak zawsze
pachniał Harry. Jej Harry.
Zapewne musiała być w jego domu . Ale dlaczego? Już chciała
zabrać się za szukanie istotnych informacji w stercie dokumentów na biurku,
kiedy z korytarza dobiegł głośny śmiech. Nie wiedziała, czego się spodziewać,
więc złapała swoją różdżkę leżącą na komodzie, rzuciła przelotne spojrzenie na
zdjęcia wiszące koło drzwi i szybko wyszła na korytarz. Drzwi od drugiego
pokoju były uchylone, ale w pomieszczeniu nikogo nie było. Im dalej dalej zagłębiała
się w korytarz , tym głosy stawały się wyraźniejsze. W końcu dotarła do końca i
znalazła się koło wejścia do salonu. Wychyliła się, by zobaczyć co dzieje się w
środku. Udało jej się zobaczyć czarnowłosą postać ubraną w granatowy sweter i
brązowe spodnie. Tuż obok ktoś machał energicznie ramieniem, które wyglądało,
jakby było oderwane od reszty ciała. Po usłyszanej rozmowie oszacowała, że w
salonie znajdują się trzy osoby: dwóch mężczyzn i jedna kobieta. Co więcej, rozpoznała
je. Schowała różdżkę i śmiałym krokiem weszła do salonu.
- Co tu się dzieje?- zapytała głośno.
Reakcja była natychmiastowa. Kobieta pisnęła ze strachu,
czarnowłosy mężczyzna wylał sok, a ten drugi w podskoku wykonał półobrót i
wycelował w nią palec. Kiedy zobaczył kto przed nim stoi, odetchnął z ulgą.
- Kurczę, Gin!- Neville krzyknął, trzymając się za serce-
Mogłabyś darować sobie wejście smoka. A tak poza tym, ja tu mieszkam.
Zapomniałaś?
- Nie, ale miała nadzieję, że spotka Harry’ego.- Powiedziała
zaczepnie Astoria- Przyssałaby się do niego i wycałowała za wszystkie czasy. -
Zachichotała.
Rudowłosy mężczyzna zaśmiał się, nadal celując w nią palcem,
gdy usłyszał tą uwagę.
- Bardzo śmieszne. – Ginny mruknęła ze sztucznym uśmiechem
na ustach. Szybkim ruchem złapała za krawat rudowłosego i przyciągnęła go do
siebie. Zacharczał zaskoczony, ale nic nie zrobił, by się uwolnić.
- Powiedz mi, George. Co to była za akcja, hm?- Panna
Weasley poklepała go po policzku. Jej brat zrobił dziwnego zeza, kiedy z
napięciem obserwował jej wędrującą dłoń. Jednym pstryknięciem mogła rzucić
zaklęcie. Puściła jego krawat, gdy zaczął się dusić.
- Ja ci pomagam, a ty chcesz mnie udusić? To nie jest
najlepsza forma wdzięczności.- George wykrztusił poluzowując węzeł i rozcierając
dłonią gardło.
- Wyobraź sobie, że twój braciszek i jego dziewczyna
znacznie szybciej dogadali się z Maddie, niż my.- Astoria patrzyła na Ginny z
uśmiechem, mieszając kawę, którą trzymała w ręce. To „my” oznaczało obie
przyjaciółki i Draco Malfoya, ale tego lepiej nie mówić w towarzystwie dwóch
zagorzałych Gryfonów. Prawie na pewno nie uwierzyliby w przemianę blondyna i
szukaliby jakiegoś spisku ze strony Mrocznych. Ginny też nie była do końca
przekonana, ale ze względu na Astorię, dała Draconowi spory kredyt zaufania. To
przypomniało jej o wydarzeniach, które miały miejsce przed odzyskaniem pamięci.
- Porwanie!- krzyknęła- Co z Lancelotem i Pierce?
Atmosfera w salonie uległa gwałtownej zmianie. George z
Nevillem wymienili szybkie spojrzenia, a Astoria przestała brzęczeć łyżeczką.
Zapadła nieznośna cisza.
- Właśnie w tej sprawie przyszedłem do Neville'a.- Mruknął
Weasley- Za godzinę odbędzie się zebranie Zakonu. Howard nie może nic zrobić w
sprawie porwania, choć jest szefem Brygady Uderzeniowej. My robimy co możemy,
ale to jest jak szukanie igły w stogu siana. Od zniknięcia dzieciaków minęły
dwa dni, a nie mamy żadnego tropu. Wiemy na pewno, że nie przetrzymują ich w
Malfoy Manor, bo Syriusz z Billem poszli na przeszpiegi. Dwór stoi pusty już od
jakiś czterech miesięcy.
- To co tu jeszcze robimy?- odezwała się Ginny- Nie
powinniśmy być na Grimmauld Place?
- My- Neville wskazał na siebie i George’a- właśnie mieliśmy
się zbierać. As miała czuwać nad tobą. Straciłaś przytomność na dwa dni i nic
nie wskazywało na to, że wkrótce się obudzisz.
- Ale już się obudziłam. Nie ma sensu, żeby As zostawała,
skoro możemy iść wszyscy.
- Dopiero co się wybudziłaś, Gin.- Zaprotestował George-
Wyłączyłaś się na dwa dni, na pewno nie masz tyle siły…
- Daj spokój- przerwała mu Astoria- Jak widać, czuje się
dobrze, nie ma gorączki, zachowuje się tak jak zawsze. Nie wykazuje żadnych
oznak osłabienia. Patrz- Nauczycielka Astronomii rzuciła na Ginny zaklęcie
kontrolujące. Poświata wokół rudowłosej rozbłysła na biało, co oznaczało, że była
zdrowa.- Widzisz? Silna jak smok.
- No nie wiem…- George nadal nie był przekonany. Ginny
przewróciła oczami, widząc jego upór. Kochała go, naprawdę, ale czasem potrafił
być bardzo irytujący i szukał dziury w całym.
- Braciszku- uśmiechnęła się do niego- Jeśli tak ci zależy
na moim zdrowiu, to wypiję eliksir regeneracyjny. Odpocznę jeszcze trochę i za
pół godziny dołączę do was na zebraniu. Astoria mnie przypilnuje. Prawda?-
uniosła brwi i spojrzała na przyjaciółkę. Czarnowłosa gorliwie pokiwała głową,
co musiało uspokoić trochę właściciela sklepu z dowcipami, bo westchnął
zrezygnowany i zwrócił się do Neville’a.
- Chodźmy już lepiej. Z nimi i tak nie wygram. Kobiety.
Uparte jak osioł, a kiedy czegoś potrzebują są niezwykle czarujące i kochające-
kręcąc głową ruszył w stronę kominka i zabrał garść zielonego proszku, by
dostać się do siedziby Zakonu. Neville wymienił rozbawione spojrzenie z Astorią
i Ginny. Parsknął śmiechem na kolejne uwagi George’a o siostrze i szybko
dołączył do rudowłosego mężczyzny. Chwilę potem obaj zniknęli w rozbłysku
płomieni.
- Merlinie!- Ginny jęknęła dramatycznie i legła na kanapie,
którą przed chwilą zajmował nauczyciel Zielarstwa.- Czasami mam ochotę zrzucić
go z miotły, albo zostawić w zagrodzie sklątek tylnowybuchowych Hagrida.
Astoria zaśmiała się i opadła na fotel.
- Ale i tak go kochasz. Wiesz, że robi to dla twojego dobra.
- Ukrył przede mną sprawę z Eliksirem Pamięci.- Wyszeptała
panna Weasley.
Nauczycielka Astronomii wydała z siebie zmęczone
westchnienie. Ona też nie wiedziała, co planuje George. Nie było jej w
momencie, kiedy Ginny zareagowała na impuls. Z tego co opowiadał jej Syriusz,
Ruda straciła przytomność zaraz po tym, jak dotknęła naszyjnika w kredensie
Harry’ego. Jakby się nad tym głębiej zastanowić, to ten wisiorek miał ogromne
znaczenie dla nich obojga. Dlatego nie specjalnie zdziwił ją fakt, że cały
proces odzyskiwania pamięci rozpoczął się właśnie w mieszkaniu czarnowłosego
aurora. Znajdowało się tu mnóstwo ich wspólnych pamiątek. Kiepsko natomiast zareagowała,
kiedy George powiedział, od kogo zdobył Eliksir Pamięci. Madelaine Parks
okazała się całkiem niezłym zawodnikiem w tej całej szopce. Miała ochotę złapać
ją za blond czuprynę i powyrywać
wszystkie włosy, za to jak bezwstydnie wykorzystała Dracona. On wywiązał
się z umowy, zdobył dla niej namiary na Parkinson, a Maddie po prostu oddała
komuś innemu to, na czym im najbardziej zależało. Dobre było chociaż to, że ich
wysiłek nie poszedł na marne i eliksir trafił do Ginny. Dwa dni temu wysłała do
Draco sowę, o tym co się stało, ale nadal nie doczekała się odpowiedzi.
Astoria krótko opowiedziała przyjaciółce, co się działo
podczas, gdy ona była nieprzytomna. Powiedziała o bezowocnych działaniach
Howarda Turnera, o wizycie Aleca Donavana, który zapowiedział, że zrobi
wszystko, by uratować swoją jedyną córkę. Od czasu porwania, Harry do późna
siedział na Grimmauld Place i razem z Syriuszem i Nevillem analizowali
wszystkie dokumenty podesłane przez Kingsleya. Zakon sprawdził już niemal każdy
możliwy trop. Malfoy Manor zamknięte na cztery spusty, rodzinny dom Bellatrix
od lat był nieużywany.
- Pozostało nam tylko czekać na żądania Malfoya. - Astoria
mruknęła na koniec.
Porozmawiały jeszcze o tym, co mogą zrobić w tej sytuacji.
Kiedy zegar na ścianie wybił siedemnastą, obie ruszyły do wyjścia. Na zewnątrz
panował siarczysty mróz. Astoria wyciągnęła różdżkę i sprawnie rzuciła na
mieszkanie wszystkie zaklęcia ochronne i zabezpieczające. Po chwili obie
kobiety zniknęły z cichym trzaskiem, zmierzając na zebranie Zakonu Feniksa.
R
|
ene pojawił się na Grimmauld Place zaraz po tym, jak przyjął
dostawę do sklepu na Pokątnej. Ron poinformował go o zebraniu poranną sową.
Musiało chodzić o coś ważnego. Z tego co pisał najmłodszy z braci Weasley, w
ministerstwie aż zawrzało, kiedy Kingsley poinformował Wizengamot i Amelię
Bones o porwaniu dwójki młodych uczniów Hogwartu. Fakt, że to były dzieci
czarodziejów na bardzo wysokich stanowiskach wcale nie złagodził sprawy. Wręcz
przeciwnie, stanowcze oświadczenie Aleca Donavana zmusiło Departament
Przestrzegania Prawa do całodobowej pracy. Od dwóch dni wszyscy aurorzy byli w
stanie najwyższej gotowości i sprawdzali każdy trop. Główny Uzdrowiciel
świętego Munga zapowiedział, że jeśli ministerstwo nic nie zdziała do
uroczystego rozpoczęcia nowego roku, to zacznie szukać swojej córki na własną
rękę. To wiązało się z opuszczeniem przez niego szpitala, a to nie byłoby
najlepszym ruchem, biorąc pod uwagę fakt, że Organizacja Mrocznych panoszyła
się bez przeszkód po czarodziejskiej Anglii. Napad na szpital był ostatnią
rzeczą, jaka teraz mogłaby się przytrafić. Dlatego Kingsley poruszył za
wszystkie dostępne sznurki, aby jak najszybciej odnaleźć Lancelota Turnera i
Pierce Donavan. Na zebraniu Zakonu pojawili się więc wszyscy, którzy mogli coś
zdziałać. Kiedy Rene wszedł do kuchni, przy ogromnym stole siedzieli już jego
znajomi, jak i parę nowych twarzy. Bill Weasley przywitał się z nim, ale zaraz
wrócił do wyjątkowo emocjonującej rozmowy z Syriuszem i Kingsleyem. Minister
Magii z zaciętą miną wskazywał coś na mapie magicznego Londynu, a Black
bezustannie targał swoje włosy. George razem z Ronem i Angeliną przekopywał się
przez stertę rozrzuconych akt dawnych Śmierciożerców, którzy teraz należeli do
Mrocznych. Neville Longbottom wraz z Hermioną uzupełniali zapasy Zakonu o
magiczne zioła lecznicze i najpotrzebniejsze eliksiry. Dyrektor McGonagall
poprosiła o pomoc Astorię Greengrass i obie zbierały wszystkie najistotniejsze
informacje o porwanych uczniach i ich rodzinach. Jego wzrok zatrzymał się
jednak dłużej na grupce osób, która siedziała przy kominku. Susan Bones i Harry
Potter kiwali głowami i z uwagą słuchali rozmowy dwóch młodych kobiet. Drobna,
śliczna dziewczyna o krótkich, złocistych włosach i dużych, orzechowych oczach,
w których odbijał się ogień z kominka nachyliła się w stronę drugiej kobiety i
używając sztućców wyjaśniała jej coś gorliwie. Ta w skupieniu wysłuchała
złotowłosej. Rene westchnął cicho, kiedy niecierpliwie odrzuciła swoje długie,
kasztanowe włosy, a niezwykle pełne usta ułożyły się w uroczy dziubek, kiedy w
zamyśleniu przesuwała widelec użyty niedawno przez jej towarzyszkę. Niech go
hipogryf kopnie, ale Ginny Weasley za każdym razem sprawiała, że na chwilę
tracił oddech. Może to te oczy. Z bliska były jak roztopiona czekolada, a w
świetle ognia błyszczały się jak dwa bursztyny. Widział jak się uśmiecha, ale
poczuł mocne ukłucie, gdy zobaczył do kogo uśmiech był skierowany.
Cholerny Harry Potter.
Teraz, kiedy Ginny odzyskała pamięć, Rene był na straconej
pozycji. Doskonale wiedział, w co się pakuje. George opowiadał mu o tym, co
łączyło ich przed wypadkiem. Szczerze to na początku im kibicował. Stwierdził,
że idealnie do siebie pasują. Rudowłosa ślicznotka o ognistym temperamencie i
niewiarygodnych zdolnościach magicznych i bohater wojenny borykający się z
ciężarem ogromnego poczucia winy. Wstyd przyznać, ale podczas jednej z wizyt w
Norze zabrał bez pytania i przywłaszczył sobie wspólne zdjęcie Harry’ego i
Ginny. Po prostu musiał to zrobić, bo podobieństwo było uderzające.
Harry i Ginny. Rene i Marie.
Rene i Ginny.
Rene…
- Rene!
Krzyk Hermiony przedarł się przez blokadę z jego myśli i
wspomnień. Zamrugał kilkakrotnie i spojrzał z zainteresowaniem na przyszłą
panią Weasley.
- Sterczysz już tak od piętnastu minut- zaśmiała się- Chodźże
wreszcie, bo King chce zaczynać.- Pociągnęła go za rękę i usadziła między sobą
a Ginny, która przeniosła się razem z Susan i złotowłosą, by dołączyć do
zgromadzonych wokół stołu. Harry’ego nie było w pobliżu, siedział koło Billa i
Astorii.
Kiedy wszyscy przybyli znaleźli sobie miejsce, Kingsley
wstał i niepewnie zaczął swoją wypowiedź.
- Wiecie, po co tu jesteśmy. Mroczni wykonali swój pierwszy
ruch. Za jednym zamachem zdobyli dwa punkty i to niezwykle udane.- Jego tubalny
głos niósł się w ciszy, a jego oczy spoczęły na dyrektorce Hogwartu- Minervo,
powiedź nam wszystko co wiesz na temat porwanych uczniów.
Mcgonagall poprawiła okulary na nosie i przejrzała kartki
leżące przed nią. Już zamierzała otworzyć usta, kiedy na powrót ściągnęła je w
wąską kreskę. Zdjęła okulary i mocno przetarła wilgotne oczy.
- Może ja to zrobię, pani dyrektor.- Odezwała się cicho
Astoria. Delikatnie wyjęła pergaminy z rąk starszej kobiety, omiotła
spojrzeniem wszystkich zgromadzonych i odchrząknęła.
- Lancelot Turner- zaczęła- szesnastoletni Gryfon, syn
Howarda, szefa Brygady Uderzeniowej. Matka zginęła podczas Bitwy o Hogwart.
Jego ojciec chrzestny to Brandon Turner, brat ojca i sławny mistrz magicznego
cukiernictwa. Ścigający domowej drużyny Quidditcha. Przyjaźni się z Ridleyem Danielsem
i swoją kuzynką, Evanlyn Turner. Nie ma kłopotów z nauką, wręcz przeciwnie,
wykazuje niezwykłe umiejętności z Obrony Przed Czarną Magią. Tuż przed wyjazdem
na przerwę świąteczną wdał się w bójkę z Kaspianem Rosierem i trzema innymi
Ślizgonami. – Kilka osób syknęło nieprzyjemnie na dźwięk tego nazwiska.- Z
moich obserwacji wynika, że Lance utrzymuje przyjazne stosunki również z drugą
porwaną. Ginny?- Astoria zwróciła się do swojej przyjaciółki. Ta kiwnęła głową
i podjęła rozpoczęty wątek.
- Pierce Donavan, czternastoletnia córka Głównego
Uzdrowiciela świętego Munga. Gryfonka, która uczęszcza na moje zajęcia
pozalekcyjne, więc znam ją dosyć dobrze. Wykazuje się sporymi umiejętnościami
magii leczniczej. Świetnie radzi sobie również na pozycji szukającej. Przyjaźni
się z bliźniętami Blackberry, dziećmi Dyrektora Rady Nadzorczej Wizengamotu.
Jeśli dobrze wnioskuję, Lance i Pierce mają coś, co może interesować Mrocznych.
- Wysoko postawionych ojców.- Mruknął Syriusz.- Malfoy
ewidentnie chce uzyskać kartę przetargową. Tylko po co?
W tej chwili tuż przed Harrym wybuchł jasny, niemal
oślepiający płomień. Kiedy zgasł, przed nauczycielem Obrony leżało pióro
feniksa. Potter złapał za przywiązany list i zaczął czytać w skupieniu. Kiedy
skończył, uniósł brwi i spojrzał na Syriusza.
- Chyba mam odpowiedź na twoje pytanie.- Uniósł wyżej
otrzymany list- Howard właśnie dostał żądania od Lucjusza. Nie mam bladego
pojęcia dlaczego, ale Malfoy szuka wszelkich informacji na temat wnuka
Gregorowicza.
- Tego wytwórcy różdżek?- zdziwiła się Hermiona- Nawet nie
wiedziałam, że ma wnuka.- Mruknęła.
- Nic z tego nie rozumiem- odezwał się Syriusz.- Lucjusz
porwał dwoje uczniów, tylko po to, by dorwać kogoś innego? To bez sensu.
- Widocznie ma w tym jakiś cel. Co jeszcze napisał Howard?-
Kingsley zwrócił się do Harry’ego.
- Jeśli nie dostanie namiarów na wnuka wytwórcy różdżek do
końca świąt, dzieciakom stanie się krzywda. A jeśli nie uzyska wszystkich
informacji, których potrzebuje do końca ferii zimowych…no cóż, Hogwart będzie
miał podwójną żałobę.
Po tych słowach zapadła cisza. Na twarzach zebranych czaiło
się przerażenie i strach. Można było również zauważyć zagubienie.
- Nie możemy tego tak zostawić. Trzeba ratować te biedne
dzieciaki- głos dyrektorki Hogwartu drżał. Kingsley wziął głęboki oddech i
przełknął ciężko ślinę.
- Spokojnie, Minervo. Zrobimy co w naszej mocy, by ich
uratować. Do końca świąt zostały trzy dni. Do nowego roku tydzień. Jeśli nic
nie zdziałamy, Alec Donavan opuści szpital, a tego nie chcemy. Do końca ferii
mamy trzy tygodnie.
- Świetnie. Trzy tygodnie na uratowanie dzieciaków.-
Wydyszał Syriusz.- Jakieś propozycje? Szkoda marnować czas.
Wszyscy siedzieli pogrążeni we własnych myślach. Wzrok
Kingsleya przenosił się z jednego członka Zakonu na drugiego. Miał nadzieję, że
szybko coś wymyślą, bo czasu było niewiele, a teraz byli bardziej zagubieni niż
kiedykolwiek.
- Jutro jest Bal Świąteczny.- Wypaliła Hermiona.
- Doprawdy, Hermiono? Ścigamy się z czasem, a tobie zabawa w
głowie?- Westchnął George.
- Nie- odpowiedziała- Jeśli wnuk Gregorowicza jest taki
ważny, istnieje szansa, że będzie na balu. W końcu od lat przychodzą na niego
wpływowi ludzie. Prawda, King?- uśmiechnęła się.
Minister poczuł nagły przypływ nadziei. Naprawdę. Kto jak
kto, ale Hermiona Granger zawsze wymyśli genialny plan. Poczuł, jak jego usta
wykrzywiają się w uśmiechu.
- To jest dobra myśl. Nawet jeśli nie będzie go we własnej
osobie, możemy zdobyć przydatne informacje. Może dowiemy się, dlaczego jest tak
cenny dla Malfoya. Pomyślmy. Jak na razie mamy około dziesięciu członków
Zakonu, którzy pójdą na bal. Wy razem- wskazał na Rona i Hermionę- Bill z
Fleur, Artur i Molly. George- zwrócił się do rudowłosego- dobrze by było, jakby
tobie i Ginny towarzyszył ktoś z Zakonu.
- Jasne, King- uśmiechnął się właściciel Dowcipów- Niedawno
zaprosiłem Angelinę.
- Ja pójdę z Hanną- Neville wskazał na uśmiechniętą
złotowłosą, która siedziała obok Susan Bones.
- Świetnie. A ty, Ginny?
Rudowłosa czuła na sobie spojrzenie Ministra i reszty zebranych.
Dobrze wiedziała, z kim chciała iść, ale…no właśnie. Ale. Odkąd tylko razem z
Astorią zjawiła się w domu Syriusza, miała wrażenie, że coś ją blokuje. Całym
sercem ciągnęło ją do Harry’ego. Jednak wredny, cichy głosik w jej głowie
zawładnął jej ciałem. „Skąd wiesz, że
nadal cię kocha?”- mówił. „Miał tyle
okazji w Hogwarcie, jednak nigdy ci nie powiedział co czuje. Patrzył ci w oczy,
jednak nie zdradził, co łączyło was przed twoim wypadkiem. A ty go nie
pamiętałaś”. Chcąc nie chcąc, musiała przyznać rację temu wrednemu
głosikowi. Poczuła żal do Pottera, bo nic nie powiedział. Kto wie, może wtedy
by go sobie przypomniała?
Już miała otwierać usta, by odpowiedzieć na zadane pytanie,
kiedy ktoś zrobił to za nią.
- Pójdę z nią- głos Rene przerwał nieznośną ciszę.
Zaskoczona Ginny spojrzała na niego niepewnie, ale kiedy napotkała jego
roześmiane oczy, uśmiechnęła się ślicznie. Starannie unikając wzroku Harry’ego,
spojrzała na Kingsleya.
- Więc wszystko ustalone. Idę z Rene.
Nie zważając na zdziwione spojrzenia jej przyjaciół,
Minister zwrócił się do Pottera, który z nieodgadnionym wyrazem twarzy miętosił
w dłoni list od Howarda.
- Harry?
Nazwisko, które wypowiedział Potter spowodowało u ich
znajomych jeszcze większy mętlik w głowach, niż do tej pory.
Jutro Zakon Feniksa rozpoczynał misję ratunkową.
G
|
łośny śmiech mężczyzny roznosił się po mieszkaniu Astorii i
Ginny, podczas gdy obie kobiety biegały z kąta w kąt, szukając
najpotrzebniejszych rzeczy. Za godzinę miały zjawić się w ministerstwie.
Przygotowania do Balu Świątecznego powoli dobiegały końca, pozostało tylko
czekać na przybycie ich partnerów. W salonie siedział przystojny blondyn ubrany
w elegancki smoking. Spędził przyjemny poranek ze swoją dziewczyną i jej
współlokatorką. Jeśli ktoś zobaczyłby jak się zachowują, od razu znalazłby się
w szpitalu na wydziale psychiatrycznym. Kto by pomyślał, że Draco Malfoy i
Ginny Weasley znajdą wspólny język, ale tak właśnie było. Zadziwiająco dobrze
się dogadywali. Z ust rudowłosej padło kilka gróźb, że jeśli Malfoy
kiedykolwiek doprowadzi Astorię do płaczu, to jego klejnoty rodowe przejdą
bolesną modyfikację, a śliczna buźka zmieni się tak, że własna matka go nie
pozna. Pomijając te jakże urocze słowa, nie dochodziło między nimi do poważnych
potyczek. Większość czasu spędzali na rozmowach o sytuacji Draco. Ginny z dnia
na dzień coraz bardziej przekonywała się do blondyna. Sama przed sobą musiała
przyznać, że zadziwiająco dobrze czuła się w jego towarzystwie. Dawne spory
poszły w niepamięć, nie zwracali również uwagi na więzy rodzinne. Byli po
prostu dwojgiem ludzi, którzy znaleźli wspólny cel i spędzali miło czas.
Natomiast kiedy Ginny nie było w domu, Draco i Astoria poznawali się w zupełnie
odmienny sposób. Początkowe delikatne pocałunki przemieniły się z czasem w
namiętną burzę. Astoria była skłonna do różnych pieszczot, ale miała swoje
zasady. Parą byli od tygodnia, więc Draco rozumiał jej postępowanie. Co prawda
znali się już na wylot i wiedzieli o sobie wszystko, jednak to była dla nich
nowa sytuacja. Czarnowłosa nauczycielka zachowywała dystans, bo mimo wszystko
ciągle pamiętała jak blondyn traktował dziewczyny, kiedy byli uczniami
Hogwartu. Swój związek utrzymywali w tajemnicy. O całej sytuacji wiedziała
tylko Ginny i na razie tak miało pozostać. Dlatego też oboje musieli iść z kimś
innym na Bal Świąteczny. Nie byli z tego powodu szczęśliwi, ale tak było
lepiej. Malfoy odetchnął z ulgą, kiedy Maddie Parks zaproponowała, by jej
towarzyszył. Przed nią nie musiał się kryć, wiedziała o wszystkich jego
działaniach wobec ojca. Obiecała również, że przedstawi go swojemu dziadkowi, a
to był nie lada zaszczyt. Jednak kiedy Astoria powiedziała mu z kim idzie,
wytrzeszczył oczy zaskoczony, a po chwili wybuchnął głośnym śmiechem.
- Naprawdę, kochanie? Idziesz z Potterem?
Astoria wywróciła oczami, kiedy znowu o to zapytał. Jednak w
duchu sama się zaśmiała. To było bezsensu. Harry wypowiedział jej nazwisko z
taką pewnością, że nie mogła odmówić. Zresztą ona nie miała wtedy nic do
gadania. Wszystko rozegrało się błyskawicznie. Ginny oświadczyła, że idzie z
Rene, a Harry poczuł zazdrość i postanowił się odegrać. Dlatego wybrał
najlepszą przyjaciółkę dziewczyny, którą kochał.
- Tak, Draco. Idę z Harrym.
- I Ginny nie ma ci tego za złe?- krzyknął i odwrócił się w
stronę, skąd dochodził głos Astorii. Chciał jeszcze coś dopowiedzieć, ale głos
ugrzęzł mu w krtani. Jego ukochana stała bliżej niż oczekiwał. Zbyt daleko, by
podziwiać wszystkie szczegóły i zbyt blisko, by zamaskować głupi wyraz twarzy,
który zagościł na jego twarzy, gdy tylko ją zobaczył.
Wyglądała zjawiskowo. Długa, czerwona suknia idealnie
podkreślała czerń lśniących włosów. Kształtne piersi uwydatnione były przez
gorset. Cienkie ramiączka krzyżowały się na plecach. Dół sukni opadał falami i
kończył się na kostkach. Na drobnych stopach znajdowały się drogie, czarne
szpilki. Draco widział jak zarumieniona Astoria porusza ustami, ale nic nie
słyszał, oniemiały. Objął ją w talii, pogładził miękkie włosy i patrząc jej w
oczy złożył subtelny pocałunek na jej ustach. Czarnowłosa zamarła na chwilę,
ale usłyszał jak wzdycha cicho i owija swoje ręce wokół jego szyi. To była
magiczna chwila dla nich obojga. Magiczna chwila, którą…przerwała Ginevra
Weasley.
- Co ty tu jeszcze robisz, Malfoy? Znikaj, bo zaraz zjawią
się Harry i Rene.
Para oderwała się od siebie, a Astoria zachichotała cicho,
kiedy blondyn wymamrotał coś w stylu „ Doprawdy, ta kobieta ma niesamowite
wyczucie czasu”. Poprawił kołnierz swojej śnieżnobiałej koszuli, spojrzał na
zegarek i westchnął.
- Miło było, ale Maddie już pewnie na mnie czeka. Nie wypada
się spóźnić. Zobaczymy się później?
- Tak, tak. Na balu będziecie się unikać, a kiedy wybije
północ uciekniecie w blasku księżyca.
Draco pożegnał się z Astorią, życzył powodzenia rudowłosej i
zniknął z cichym trzaskiem. Wszystko zgrało się w czasie, bo chwilę potem
usłyszały dzwonek do drzwi. Astoria pokazała ruchem głowy, by to Ginny
otworzyła. Ta gestami zaprzeczyła i wskazała na nią. Toczyły tą niewerbalną
rozmowę, aż rozległ się drugi dzwonek. Czarnowłosa wywróciła oczami i poszła
otworzyć. W progu stali dwaj czarnowłosi mężczyźni ubrani w eleganckie czarne
smokingi. Byli tego samego wzrostu i podobnej postury. Nawet pozycję przyjęli
podobną. Tylko oczy mieli innego koloru. Weszli do środka. Ich oczy natychmiast
podążyły do Ginny, która obserwowała ich z napięciem. Widziała, jak oczy obu
mężczyzn rozszerzają się z podziwu. Widocznie ciemnozielona sukienka do kolan,
czarne, dopasowane szpilki i rude loki kusząco odkrywające długą szyję zrobiły
na nich wrażenie. Westchnęła cicho na widok uśmiechniętego Rene, jednak jej
wzrok ją zdradzał i co chwila zmierzał ku Harry’emu. Na Merlina, jej serce
szalało na jego widok, ale głos w głowie skierował jej myśli z powrotem do
Francuza.
- Pięknie wyglądasz, Ginny- Rene podszedł do niej i ucałował
jej dłoń. Rudowłosa nie mogła się powstrzymać i szybko zerknęła na Harry’ego.
- Chodźmy już lepiej- Astoria uratowała ją od niechybnej
katastrofy, bo Harry niezwykle mocno zaciskał pięści, kiedy patrzył jak Rene
obejmuje Ginny i prowadzi ją do wyjścia.
- Tak. Musimy się teleportować. Spotkamy się na miejscu,
Rene.- Powiedziała szybko Ginny i już jej nie było. Rene zmierzył jeszcze
spojrzeniem Pottera i również się teleportował.
- Harry?- Nauczycielka Astronomii złapała go za ramię i
potrząsnęła lekko. Czarnowłosy ocknął się i spojrzał na nią. Uśmiechnął się
smutno.
- Lepiej będzie, jak my również znajdziemy się w
ministerstwie.- podał jej ramię i oboje okręcili się wokół własnej osi.
A
|
trium Ministerstwa Magii było pełne czarodziejów w
odświętnych strojach. Olśniewające kobiety i przystojni mężczyźni zebrali się w
grupkach i rozprawiali o najpikantniejszych plotkach ostatnich dni.
- Słyszałeś o porwaniu dzieciaka Turnera? Biedny Howard nie
wie co ze sobą zrobić. Pewnie dlatego nie przyszedł.
- Alec Donavan jest gotowy opuścić szpital, by odnaleźć
córkę. Minister nie może na to pozwolić.
- Słyszałem, że Pansy Parkinson przebywa gdzieś w okolicach
Londynu. Aurorzy mają ręce pełne roboty.
- Wiesz, że Ginny Weasley odzyskała pamięć? Rita twierdzi,
że Potter zdradził ją na oczach jej brata i dlatego teraz przyszli osobno.
Swoją drogą, ten nowy chłoptaś Ginny jest całkiem niezły. Podobno jest
Francuzem. A ta czarna co przyszła z Potterem to nie czasem córka Dominica
Greengrassa?
Rudowłosa kobieta miała dość tych wszystkich spojrzeń. Gdzie
się nie ruszyła, wścibskie oczy śledziły każdy jej ruch. Niektóre plotki były
wyssane z palca, że chciało jej się śmiać wniebogłosy. Inne były zadziwiająco trafne.
Sądziła, że to sprawka tych wszystkich kobiet, które całymi dniami siedzą za
biurkiem i rozpowiadają każdą usłyszaną drobnostkę. Nie bawiła się za dobrze na
tym balu. Rene był świetnym tancerzem i towarzyszem, ale…nie był Harrym.
Pamiętała ostatnią taką imprezę. To było z okazji Dnia Zwycięstwa. Świętowali
pokonanie Voldemorta. Przetańczyła z zielonookim całą noc, potem uciekli
niezauważeni nad jezioro i snuli wspólne marzenia. Czuła się bezpiecznie, gdy
otaczał ją ramionami. Na wspomnienie jego pocałunków czuła dreszcze, a dotyk
jego rąk…Nie! Stop. STOP. Przeklęła pod nosem, kiedy zobaczyła czarną czuprynę
Rene, który rozmawiał z Ronem i Hermioną. Powiedziała mu, że musi skorzystać z
łazienki, tymczasem siedziała i wspominała innego faceta. To nie było fair. Już
zebrała się w sobie, by z uśmiechem dołączyć do brata i jego narzeczonej, kiedy
usłyszała męski głos tuż za sobą.
- Cześć, Ginny. Dawno się nie widzieliśmy. Napijesz się z
nami szampana?
Kiedy się odwróciła, zobaczyła dwie osoby. Wysoki, ciemnoskóry
mężczyzna, którego uśmiech z pewnością powodował mocniejsze bicia kobiecych
serc wyciągnął rękę z kieliszkiem i uśmiechnął się zachęcająco. Towarzysząca mu
kobieta o blond włosach i dużych niebieskich oczach z zaciekawieniem
przyglądała się przechodzącym obok parom. Ubrana była w srebrną, warstwową
sukienkę do kolan. Każda warstwa zakończona była innym wzorem, więc kompletnie
nie można było nic powiedzieć o kroju. Szpilki z wężowej skóry dawały bardzo
oryginalny efekt w połączeniu z białą lilią wpiętą we włosy. Blondynka nic nie
robiła sobie z kpiących spojrzeń, tylko szeroko uśmiechnęła się do Ginny i
odgarnęła jej grzywkę nachodzącą na oczy.
- Dopadły cię gnębiwtryski, kochana?
Panna Weasley musiała się zaśmiać. Och, tak. Luna Lovegood
była lekarstwem na każde zło. Dawno nie widziała się ze swoją przyjaciółką.
Przypomniała ją sobie dopiero w Hogwarcie, kiedy Harry wspomniał o Gwardii
Dumbledore’a. Z tego co mówił George, wyjechała na dwa lata w poszukiwaniu
magicznych stworzeń. Wróciła dopiero trzy miesiące temu i już zdążyła namieszać
w całym czarodziejskim świecie. Niespodziewanie została Redaktor Naczelną
„Sonorusa” i doszczętnie zniszczyła Ritę Skeeter. Przyjrzała się uważniej
partnerowi Luny. Z uznaniem stwierdziła, że jej dawny znajomy z czasem
wyprzystojniał, jednak nie patrzyła na niego w ten sposób. Rozstali się w
zgodzie, a podczas Bitwy o Hogwart wielokrotnie ratował jej skórę. Pomógł
również Colinowi w ucieczce przed Szmalcownikami i ochronił go przed łapami
Umbridge. Śmiało mogła go nazwać dobrym przyjacielem, chociaż Harry ciągle
patrzył na niego z dystansem.
- Dobrze was widzieć- ucieszyła się Ginny.- Luno, świetnie
wyglądasz. A ty Dean…niezłe z ciebie ciacho.- Zaśmiała się.
- A ty jak zwykle piękna i niebezpieczna.- odpowiedział Dean
wskazując na jej talię. Do czarnego paska obwiązującego jej brzuch przyczepiony
był pokrowiec na różdżkę. Dostała go od Kevina jeszcze w Cardiff. Od tamtej
pory nie miała problemu z noszeniem magicznej broni. Pokrowiec mogła dostosować
do każdej części ciała. Do talii, ramienia i uda. Nie było szans na zgubienie
różdżki, czy przypadkowe zaklęcia.
- Hej, więc wy dwoje jesteście razem?- Ginny rozpoczęła
rozmowę.
- Nie, skąd- roześmiała się Luna.- Dean jest zaręczony z
Parvati Patil. Tylko ona musiała wyjechać na święta do rodziny, a skoro
pracujemy razem postanowiliśmy, że przyjdziemy jako delegacja naszej gazety.
- Och, to świetnie! Gratulacje, Dean. Od dawna ciągnęło cię
do Parvati, prawda?
Porozmawiali jeszcze o rozwijającej się gazecie. Ginny
próbowała dowiedzieć się coś o tajemniczym Bossie, jednak nie za wiele jej
powiedzieli. Tylko tyle, że jest obrzydliwie bogaty i nie może poręczyć własnym
nazwiskiem, więc zwraca się o pomoc do mugolaków. Korzystając z okazji,
zapytała ich co wiedzą o wnuku bułgarskiego wytwórcy różdżek. Tutaj już się
poszczęściło, bo Luna spotkała go podczas swojej podróży. Jednak nie mogła
powiedzieć za wiele, za to podała jej kolejny trop. Z tego co powiedziała
blondynka, wnuk Gregorowicza dość dobrze znał się z młodym Denisem Creveeyem.
Ginny zamierzała dowiedzieć się czegoś więcej, kiedy podszedł do niej Harry.
Przyłączył się do rozmowy, ale Luna od zawsze była bardzo spostrzegawcza i
obiecując rudowłosej spotkanie, zaciągnęła Deana na parkiet. Ginny została sama
z Harrym.
- Ginny…- wyszeptał ledwo słyszalnie. Zerknął jeszcze na
Astorię, która rozmawiała beztrosko z Maddie Parks, podczas gdy Malfoy z
zafascynowaniem słuchał starszego jegomościa w błękitnym surducie. No proszę, Draco
poznał legendarnego Magnusa Fritza.
- Zatańcz ze mną- Wypalił. Nie czekając na jej reakcję,
chwycił ją za rękę i zaprowadził na środek parkietu. Akurat teraz kapela
musiała zagrać wolny kawałek. Światła przygasły, a może to tylko jej pole
widzenia zmniejszyło się do szmaragdowych i absolutnie niesamowitych oczu
Pottera.
Nie odzywali się do siebie przez cały taniec. Z każdym
krokiem przestrzeń między nimi zmniejszała się. Ginny poczuła lekkie zawroty
głowy, gdy poczuła znajomy zapach jego perfum. Czuła jak lewa dłoń Harry’ego
głaska ją po boku, a szmaragdowe oczy intensywnie wpatrywały się w jej usta.
- Drżysz.- Głos Pottera zabrzmiał tuż przy jej uchu,
wywołując gęsią skórkę na ciele. Merlinie! Dlaczego on to robił? Przecież była
na niego zła, czuła żal, że nie powiedział jej prawdy, kiedy widywali się w Hogwarcie.
Co prawda pocałował ją raz podczas patrolu nocnego, ale nic z tego nie wynikło.
Widocznie bawił się jej kosztem. Resztką woli osunęła się od niego i zamierzała
odejść, kiedy wpadła na Rene. Francuz uchronił ją przed upadkiem, ale jego
spojrzenie nie wyrażało zachwytu, tylko urazę. Nie miała siły na rozmowę z de
Finesem. Nie teraz.
- Przepraszam cię, Rene- wyszeptała. Zobaczyła jak obaj
czarnowłosi mierzą się wzrokiem, a Francuz troskliwie objął ją ramieniem. Ginny
skrzywiła się lekko i wyrwała z uścisku.
- Chcę zostać sama- powiedziała i nie zwracając na nic
uwagi, wyszła z ministerstwa i teleportowała się w jedyne miejsce, gdzie mogła
pobyć w samotności. Na cmentarz.
M
|
iała ochotę wrzeszczeć, krzyczeć i płakać. Jej noga
pulsowała bólem, bo z całej siły kopnęła w kamienną ławkę tuż przy nagrobkach.
To było dziwne, że późno wieczorem rudowłosa kobieta w odświętnej sukni siedzi
sama na cmentarzu. No. Może nie sama. Zza drzewa obserwował ją niski
młodzieniec w granatowym płaszczu. Delikatne rysy twarzy zaczerwienione były od
siarczystego mrozu. Mógł mieć około osiemnastu lat, a kobieta siedząca na ławce
mogła być zaledwie dwa lata starsza. Chłopak zauważył ją, jak klęczała przy
grobie swojego brata.
Tak, dobrze wiedział kim była.
Usłyszał jej ciche słowa, kiedy dyskretnie przechodził koło
pomnika Freda Weasleya. Nie mógł uwierzyć w swoje szczęście, bo od dawna jej
szukał. A kiedy dwa dni temu usłyszał, że podano jej Eliksir Pamięci, potrzeba
spotkania stała się jeszcze silniejsza. Ta dziewczyna była najlepszą
przyjaciółką Colina. Musiała wiedzieć, gdzie ukrył skrzynię. Z tego co
usłyszał, mogli się dogadać. Bezszelestnie zbliżył się do rudowłosej dziewczyny
i usiadł obok niej na ławce. Zdjął swój płaszcz i okrył jej drżące ciało. Nawet
nie podniosła głowy, by na niego spojrzeć. Widocznie również wiedziała kim był.
- Długo tu jesteś?
- Wystarczająco długo, by zrozumieć, że potrzebujesz pomocy.
- Sądzisz, że możesz mi pomóc, Denis?- dopiero teraz złapała
go za rękę i obdarzyła młodzieńca spojrzeniem.
- Myślę, że oboje możemy sobie pomóc, Ginny.
Z uwagą przyglądała się jego twarzy. Szczelniej otuliła się
płaszczem chłopaka i westchnęła ciężko.
- Szukasz skrzyni, którą ukrył Colin nim uciekł z Deanem,
chroniąc się przed Szmalcownikami, prawda?
- A ty chcesz porozmawiać z wnukiem Gregorowicza. Luna
przesłała mi wiadomość. – Denis pokazał jej list, kiedy spojrzała na niego
zdziwiona.
Silny podmuch wiatru rozwiał długie włosy Ginny. Ona i Denis
zawarli cichą umowę.
- Przyjdź jutro do Dziurawego Kotła- powiedziała.- Zdaje
się, że ja, Luna i Dean musimy wyjaśnić ci parę spraw.
- Dobrze. Przyprowadzę ze sobą Rolfa Scamandera.
Porozmawiasz w ty czasie z wnukiem Gregorowicza.
Ginny pokiwała głową i oddała płaszcz Denisowi. Przytuliła
się do niego mocno, a on głaskał ją uspokajająco. Chwilę potem każdy poszedł w
swoją stronę.
Koło grobu Colina Creveeya leżała porzucona, czerwona
chusta, a czarnowłosa kobieta dyskretnie opuściła cmentarz. Musiała
skontaktować się z Fabricem.
Hej, długo mnie nie było. Przepraszam, ale musiałam się trochę zastanowić nad tą historią. Mam mnóstwo pomysłów, które chciałabym zrealizować, a to potrzeba czasu.I właśnie dlatego ZAWIESZAM BLOGA........
HA! Żartowałam :D
Jak na razie nie mam takiego zamiaru.
Ostatnia część rozdziału piętnastego będzie dotyczyła wspomnianego spotkania w Dziurawym Kotle. Dowiemy się czym zajmuje się Denis, dlaczego Rolf Scamander jest ważny dla Lucjusza i zdradzę pobieżnie co planują Rene i Cho. Powróci też wątek Kevina i jego siostry.
Dziękuję Wam za ponad pięć tysięcy wyświetleń. Powoli dobijamy do sześciu tysięcy. Tobie też dziękuję, Kontynuatorze, bo poprawiasz mój niezrozumiały bełkot :)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i czekam na waszą opinię w komentarzach.
Hej! :D
OdpowiedzUsuńNo wiesz ty co? Tak nas straszyć, że zawieszasz bloga?
Szkoda, że nie widziałaś mojego wyrazu twarzy jak przeczytałam, że Ginny idzie z Rene. Eh... Nie lubię go za bardzo.
Rozdział świetny! :*
Pozdrawiam i życzę weny. :**
Ok,
OdpowiedzUsuńW mailu był kij to teraz dostaniesz marchewkę, znaczy cukierek.
Intryga się zacieśnia i bardzo dobrze. Czego chce od wnuka wytwórcy różdżek stary Malfoy, pojęcia nie mam.
Ginny odzyskała pamięć i może teraz Harrego jednocześnie kochać i nienawidzić. Jakież to kobiece, prawda?
Nie lubię Rene, oj bardzo nie lubię, a nie sądziłem, że pczeczytam kiedyś o chłopaku, którego nie polubię bardziej niż Dracona.
Strasznie mi się podobały opisy pieszczot Astorii i Dracona i moralności Astorii. Były takie lekkie, tak dziecinnie naiwnie się zachowywali, uśmiech nie schodził mi z ust i wracałem do tego fragmentu kilka razy. " Astoria była skłonna do różnych pieszczot, ale miała swoje zasady. " - to mój absolutny faworyt opowiadania, choć " Draco i Astoria poznawali się w zupełnie odmienny sposób." też jest ekstra.
Szczerzę to muszę teraz pokombinować z jednym z moich rozdziałów, bo u ciebie bal u mnie bal i będzie tak, że skopiowałem od ciebie bal ;)
Super, że przerobiłaś tą część z Dennisem. Niewielka zmiana, a naprawdę zrobiła potężną różnicę.
Pozdrawiam i czekam na więcej.
Napiszę też później do ciebie z małą ankietką (jedno pytanie) odnośnie mojego opowiadania ;)
Zdradzisz czym ci ten chłopak zawinił, że go tak bardzo nie lubisz? Skromny magazynier w Dowcipach, który niefortunnie zakochał się w siostrze szefa. Nie wiem, dlaczego wszyscy nie lubią Rene :)
Usuń1. Stanowi zagrożenie - a tak przynajmniej mu się wydaje - dla Harrego
Usuń2. Jest gotów grać nieczysto
3. Jest francuzem
4. Ginny ma być dla niego zastępstwem za inną.
5. Dogadał się z Cho, a to dla mnie dyskryminuje go dożywotnio. Cho to druga po Dolores, najgorsza baba w serii.
Jeśli miałbym resztę życia spędzić z nią albo Bellą,to ja poproszę Bellę. Znaczy Bellatrix, bo tej od świecących wampirów Belli to ja nie chcę :D
Jeśli faktycznie wszyscy go nie lubią, to muszę ci pogratulować. Ciężko jest napisać postać której nienawidzą wszyscy.
P.S
OdpowiedzUsuńŁadnie ciągniesz dziewczyno. prawie 6k w sześć miesięcy. Niedługo mnie przegonisz w liczbie wyświetleń.
Łooo, ale super! Muszę sie szczerze przyznac że obawiałam się co będzie po powrocie pamięci Ginny. Bałam sie ze od razu sie z Harrym dogadają i taki ciekawy wątek (ich skomplikowane relacje) zniknie. A tu nie zniknął tylko stał się jeszcze lepszy!!! Brawa wielkie:-]
OdpowiedzUsuńA reszta, te wszystkie relacje, te intrygi, tajemnicze plany, strasznie wciągające i bardzo mi się podoba.
Bardzo się cieszę, że ty się cieszysz :D
UsuńJakieś sugestie albo domysły z Twojej strony? Zawsze piszesz bardzo ciekawe komentarze, jestem ciekawa czy dasz radę coś przewidzieć :D
ps. To wyzwanie dotyczy wszystkich czytelników. Zobaczymy, kto jest najbardziej przewidywalny....:)
Ja to bym chciał żeby Harry zagrał nieczysto i kiedyś, niezadługo, Kiedy Renne będzie w okolicy, np żeby wyrwać Gin na "niewinny spacerek" i Harry wtedy wkracza i pada na kolana i się oświadcza. Takie zagranie Vabanq, zgarnia wszystko albo nic. Chciałbym zobaczyć tą minę Rene, który dostałby decyzją Ginny w twarz niczym porządnym Niemieckim buciorem, francuzik mały :D Oj bardzo chciałbym taką scenę.
UsuńA ja bym chciała jakąś scenę wewnętrznej walki Rene z samym sobą, - Ty tak fajnie umiesz opisywać co kto sobie myśli, łącznie z drobnymi odruchami ciała - ale żeby sie skończyła niewłaściwą decyzją:)
UsuńDomysły boję się snuć, Twoje wpisy zawsze mnie zaskakują, jak już jestem całkowicie pewna ze wiem co będzie dalej to szczękę z podłogi zwykle zbieram;]
Jak to dobrze, że ciągle jest ktoś, kto potrafi cię zaskoczyć swoją historią, skoro ja stałem się tak strasznie przewidywalny... :)
UsuńRozdział cały czas trzymał mnie w napięciu. Z zapartym tchem czytałam do samego końca.
OdpowiedzUsuńMam tylko nadzieję, że w ostatniej części rozdziału 15 wszystko się wyjaśni i Ginny i Harry się dogadają..... mam nadzieję..
Podobał mi się również wątek Astorii i Dracona. Te ich zdystansowane pieszczoty:)
A tego numeru z zawieszaniem bloga to ci nie wybaczę. Jak można tak ludzi straszy. A gdybym dostała zawału serca?
Czytałam już Twoją historię na stronie fanfiction.net, ale nie wiedziałam, że piszesz bloga! (to nieco ułatwia mi sprawdzanie aktualizacji) Bardzo mi się podoba ta historia;) czekam na ciąg dalszy ;)
OdpowiedzUsuńMerill
Hej, widziałam, że macie ocenialnie opowiadań :D
OdpowiedzUsuńMogę liczyć na Twoją opinię? Jak na razie doczekałam się tylko jednej.
Dobra, to tak, po pierwsze, czuję spore odniesienie i ironię w stosunku do mnie w żarcie o zawieszeniu bloga -.- Ciesz się, że mam dobry humor xd Choć oczywiście bardzo mnie to oburza :P
OdpowiedzUsuńPo drugie, nareszcie Ginny odzyskała pamięć! Liczę na więcej scen z nią i Harrym, nie mówię, że mają się od razu pogodzić, ale się do siebie zbliżać... no wiesz o co mi chodzi :P
Po trzecie, Draco jest taki słodki <3 Bardzo mi się podoba jego relacja z Ginny.
Po czwarte (tym razem muszę Cię trochę skrytykować), ta scena na cmentarzu... fajny pomysł, ale była taka... nienaturalna :/ No ale to może tylko moje odczucie.
Pozdrawiam :*
PS U mnie nowy rozdział :)
Sądzisz, że jest potrzebne tak długie oczekiwanie?
OdpowiedzUsuńBez nerwów, Karmelek ma problemy natury technicznej, które uniemożliwiają jej umieszczenie kolejnego rozdziału, ale ten rozdział się pojawi, inaczej pewna osoba ją zamorduje.
Usuń