niedziela, 18 sierpnia 2013

Wspomnienie 15.2: „Zatańcz ze mną”




G
inny długo leżała nieruchoma, aż w końcu zdecydowała się podnieść głowę. Miała dziwny sen, w którym znowu znalazła się w Departamencie Tajemnic. To było jak ekstremalna podróż do wnętrza jej głowy. Uśmiechnęła się szeroko. Wreszcie odzyskała wszystkie wspomnienia. To wszystko dzięki…
- George.- Wysyczała. Nie wiedziała skąd, ale była pewna, że ta cała akcja z Eliksirem Pamięci to jego sprawka. Nie, żeby była zła, czy coś…Po prostu mógł jej powiedzieć. Ciekawa była, skąd jej brat miał eliksir. No i jeszcze Angelina…Ona też o wszystkim wiedziała. Jeszcze niedawno nie pamiętała nic, a teraz z łatwością przypominała sobie najdrobniejsze szczegóły. Wszystkie, co do joty.
W tej chwili dotarło do niej, że nie znajduje się w swoim łóżku. Uważnie obejrzała pokój, w którym spała. Ściany pomalowane były na fioletowy kolor.. Kąt w którym stało wielkie łoże, na którym właśnie leżała zaklejony był tapeta w fioletowo – białe spirale. Zaraz przy oknie stało mahoniowe biurko, na którym walały się sterty teczek i luźnych kartek. Wielka szafa połączona była z regałem na książki i komodą na ubrania. Drzwiczki szafy głośno zaskrzypiały, poruszone gwałtownym ruchem sowy ognistej. Brązowe pióra zakończone czerwonymi zabarwieniami były nastroszone, jakby sowa przeszła kontrolę u Dolores Umbridge. Na krześle koło biurka powieszona była męska, czerwona koszula w kratkę. Ginny z trudem zmusiła się do wstania i ruszyła w stronę krzesła , aż w końcu poczuła znajomy zapach, który zachował się na koszuli. Drzewo sandałowe, nutka dojrzałych jabłek i tarta kajmakowa…tak zawsze pachniał Harry. Jej Harry.
Zapewne musiała być w jego domu . Ale dlaczego? Już chciała zabrać się za szukanie istotnych informacji w stercie dokumentów na biurku, kiedy z korytarza dobiegł głośny śmiech. Nie wiedziała, czego się spodziewać, więc złapała swoją różdżkę leżącą na komodzie, rzuciła przelotne spojrzenie na zdjęcia wiszące koło drzwi i szybko wyszła na korytarz. Drzwi od drugiego pokoju były uchylone, ale w pomieszczeniu nikogo nie było. Im dalej dalej zagłębiała się w korytarz , tym głosy stawały się wyraźniejsze. W końcu dotarła do końca i znalazła się koło wejścia do salonu. Wychyliła się, by zobaczyć co dzieje się w środku. Udało jej się zobaczyć czarnowłosą postać ubraną w granatowy sweter i brązowe spodnie. Tuż obok ktoś machał energicznie ramieniem, które wyglądało, jakby było oderwane od reszty ciała. Po usłyszanej rozmowie oszacowała, że w salonie znajdują się trzy osoby: dwóch mężczyzn i jedna kobieta. Co więcej, rozpoznała je. Schowała różdżkę i śmiałym krokiem weszła do salonu.
- Co tu się dzieje?- zapytała głośno.
Reakcja była natychmiastowa. Kobieta pisnęła ze strachu, czarnowłosy mężczyzna wylał sok, a ten drugi w podskoku wykonał półobrót i wycelował w nią palec. Kiedy zobaczył kto przed nim stoi, odetchnął z ulgą.
- Kurczę, Gin!- Neville krzyknął, trzymając się za serce- Mogłabyś darować sobie wejście smoka. A tak poza tym, ja tu mieszkam. Zapomniałaś?
- Nie, ale miała nadzieję, że spotka Harry’ego.- Powiedziała zaczepnie Astoria- Przyssałaby się do niego i wycałowała za wszystkie czasy. - Zachichotała.
Rudowłosy mężczyzna zaśmiał się, nadal celując w nią palcem, gdy usłyszał tą uwagę.
- Bardzo śmieszne. – Ginny mruknęła ze sztucznym uśmiechem na ustach. Szybkim ruchem złapała za krawat rudowłosego i przyciągnęła go do siebie. Zacharczał zaskoczony, ale nic nie zrobił, by się uwolnić.
- Powiedz mi, George. Co to była za akcja, hm?- Panna Weasley poklepała go po policzku. Jej brat zrobił dziwnego zeza, kiedy z napięciem obserwował jej wędrującą dłoń. Jednym pstryknięciem mogła rzucić zaklęcie. Puściła jego krawat, gdy zaczął się dusić.
- Ja ci pomagam, a ty chcesz mnie udusić? To nie jest najlepsza forma wdzięczności.- George wykrztusił poluzowując węzeł i rozcierając dłonią gardło.
- Wyobraź sobie, że twój braciszek i jego dziewczyna znacznie szybciej dogadali się z Maddie, niż my.- Astoria patrzyła na Ginny z uśmiechem, mieszając kawę, którą trzymała w ręce. To „my” oznaczało obie przyjaciółki i Draco Malfoya, ale tego lepiej nie mówić w towarzystwie dwóch zagorzałych Gryfonów. Prawie na pewno nie uwierzyliby w przemianę blondyna i szukaliby jakiegoś spisku ze strony Mrocznych. Ginny też nie była do końca przekonana, ale ze względu na Astorię, dała Draconowi spory kredyt zaufania. To przypomniało jej o wydarzeniach, które miały miejsce przed odzyskaniem pamięci.
- Porwanie!- krzyknęła- Co z Lancelotem i Pierce?
Atmosfera w salonie uległa gwałtownej zmianie. George z Nevillem wymienili szybkie spojrzenia, a Astoria przestała brzęczeć łyżeczką. Zapadła nieznośna cisza.
- Właśnie w tej sprawie przyszedłem do Neville'a.- Mruknął Weasley- Za godzinę odbędzie się zebranie Zakonu. Howard nie może nic zrobić w sprawie porwania, choć jest szefem Brygady Uderzeniowej. My robimy co możemy, ale to jest jak szukanie igły w stogu siana. Od zniknięcia dzieciaków minęły dwa dni, a nie mamy żadnego tropu. Wiemy na pewno, że nie przetrzymują ich w Malfoy Manor, bo Syriusz z Billem poszli na przeszpiegi. Dwór stoi pusty już od jakiś czterech miesięcy.
- To co tu jeszcze robimy?- odezwała się Ginny- Nie powinniśmy być na Grimmauld Place?
- My- Neville wskazał na siebie i George’a- właśnie mieliśmy się zbierać. As miała czuwać nad tobą. Straciłaś przytomność na dwa dni i nic nie wskazywało na to, że wkrótce się obudzisz.
- Ale już się obudziłam. Nie ma sensu, żeby As zostawała, skoro możemy iść wszyscy.
- Dopiero co się wybudziłaś, Gin.- Zaprotestował George- Wyłączyłaś się na dwa dni, na pewno nie masz tyle siły…
- Daj spokój- przerwała mu Astoria- Jak widać, czuje się dobrze, nie ma gorączki, zachowuje się tak jak zawsze. Nie wykazuje żadnych oznak osłabienia. Patrz- Nauczycielka Astronomii rzuciła na Ginny zaklęcie kontrolujące. Poświata wokół rudowłosej rozbłysła na biało, co oznaczało, że była zdrowa.- Widzisz? Silna jak smok.
- No nie wiem…- George nadal nie był przekonany. Ginny przewróciła oczami, widząc jego upór. Kochała go, naprawdę, ale czasem potrafił być bardzo irytujący i szukał dziury w całym.
- Braciszku- uśmiechnęła się do niego- Jeśli tak ci zależy na moim zdrowiu, to wypiję eliksir regeneracyjny. Odpocznę jeszcze trochę i za pół godziny dołączę do was na zebraniu. Astoria mnie przypilnuje. Prawda?- uniosła brwi i spojrzała na przyjaciółkę. Czarnowłosa gorliwie pokiwała głową, co musiało uspokoić trochę właściciela sklepu z dowcipami, bo westchnął zrezygnowany i zwrócił się do Neville’a.
- Chodźmy już lepiej. Z nimi i tak nie wygram. Kobiety. Uparte jak osioł, a kiedy czegoś potrzebują są niezwykle czarujące i kochające- kręcąc głową ruszył w stronę kominka i zabrał garść zielonego proszku, by dostać się do siedziby Zakonu. Neville wymienił rozbawione spojrzenie z Astorią i Ginny. Parsknął śmiechem na kolejne uwagi George’a o siostrze i szybko dołączył do rudowłosego mężczyzny. Chwilę potem obaj zniknęli w rozbłysku płomieni.
- Merlinie!- Ginny jęknęła dramatycznie i legła na kanapie, którą przed chwilą zajmował nauczyciel Zielarstwa.- Czasami mam ochotę zrzucić go z miotły, albo zostawić w zagrodzie sklątek tylnowybuchowych Hagrida.
Astoria zaśmiała się i opadła na fotel.
- Ale i tak go kochasz. Wiesz, że robi to dla twojego dobra.
- Ukrył przede mną sprawę z Eliksirem Pamięci.- Wyszeptała panna Weasley.
Nauczycielka Astronomii wydała z siebie zmęczone westchnienie. Ona też nie wiedziała, co planuje George. Nie było jej w momencie, kiedy Ginny zareagowała na impuls. Z tego co opowiadał jej Syriusz, Ruda straciła przytomność zaraz po tym, jak dotknęła naszyjnika w kredensie Harry’ego. Jakby się nad tym głębiej zastanowić, to ten wisiorek miał ogromne znaczenie dla nich obojga. Dlatego nie specjalnie zdziwił ją fakt, że cały proces odzyskiwania pamięci rozpoczął się właśnie w mieszkaniu czarnowłosego aurora. Znajdowało się tu mnóstwo ich wspólnych pamiątek. Kiepsko natomiast zareagowała, kiedy George powiedział, od kogo zdobył Eliksir Pamięci. Madelaine Parks okazała się całkiem niezłym zawodnikiem w tej całej szopce. Miała ochotę złapać ją za blond czuprynę i powyrywać  wszystkie włosy, za to jak bezwstydnie wykorzystała Dracona. On wywiązał się z umowy, zdobył dla niej namiary na Parkinson, a Maddie po prostu oddała komuś innemu to, na czym im najbardziej zależało. Dobre było chociaż to, że ich wysiłek nie poszedł na marne i eliksir trafił do Ginny. Dwa dni temu wysłała do Draco sowę, o tym co się stało, ale nadal nie doczekała się odpowiedzi.
Astoria krótko opowiedziała przyjaciółce, co się działo podczas, gdy ona była nieprzytomna. Powiedziała o bezowocnych działaniach Howarda Turnera, o wizycie Aleca Donavana, który zapowiedział, że zrobi wszystko, by uratować swoją jedyną córkę. Od czasu porwania, Harry do późna siedział na Grimmauld Place i razem z Syriuszem i Nevillem analizowali wszystkie dokumenty podesłane przez Kingsleya. Zakon sprawdził już niemal każdy możliwy trop. Malfoy Manor zamknięte na cztery spusty, rodzinny dom Bellatrix od lat był nieużywany.
- Pozostało nam tylko czekać na żądania Malfoya. - Astoria mruknęła na koniec.
Porozmawiały jeszcze o tym, co mogą zrobić w tej sytuacji. Kiedy zegar na ścianie wybił siedemnastą, obie ruszyły do wyjścia. Na zewnątrz panował siarczysty mróz. Astoria wyciągnęła różdżkę i sprawnie rzuciła na mieszkanie wszystkie zaklęcia ochronne i zabezpieczające. Po chwili obie kobiety zniknęły z cichym trzaskiem, zmierzając na zebranie Zakonu Feniksa.

R
ene pojawił się na Grimmauld Place zaraz po tym, jak przyjął dostawę do sklepu na Pokątnej. Ron poinformował go o zebraniu poranną sową. Musiało chodzić o coś ważnego. Z tego co pisał najmłodszy z braci Weasley, w ministerstwie aż zawrzało, kiedy Kingsley poinformował Wizengamot i Amelię Bones o porwaniu dwójki młodych uczniów Hogwartu. Fakt, że to były dzieci czarodziejów na bardzo wysokich stanowiskach wcale nie złagodził sprawy. Wręcz przeciwnie, stanowcze oświadczenie Aleca Donavana zmusiło Departament Przestrzegania Prawa do całodobowej pracy. Od dwóch dni wszyscy aurorzy byli w stanie najwyższej gotowości i sprawdzali każdy trop. Główny Uzdrowiciel świętego Munga zapowiedział, że jeśli ministerstwo nic nie zdziała do uroczystego rozpoczęcia nowego roku, to zacznie szukać swojej córki na własną rękę. To wiązało się z opuszczeniem przez niego szpitala, a to nie byłoby najlepszym ruchem, biorąc pod uwagę fakt, że Organizacja Mrocznych panoszyła się bez przeszkód po czarodziejskiej Anglii. Napad na szpital był ostatnią rzeczą, jaka teraz mogłaby się przytrafić. Dlatego Kingsley poruszył za wszystkie dostępne sznurki, aby jak najszybciej odnaleźć Lancelota Turnera i Pierce Donavan. Na zebraniu Zakonu pojawili się więc wszyscy, którzy mogli coś zdziałać. Kiedy Rene wszedł do kuchni, przy ogromnym stole siedzieli już jego znajomi, jak i parę nowych twarzy. Bill Weasley przywitał się z nim, ale zaraz wrócił do wyjątkowo emocjonującej rozmowy z Syriuszem i Kingsleyem. Minister Magii z zaciętą miną wskazywał coś na mapie magicznego Londynu, a Black bezustannie targał swoje włosy. George razem z Ronem i Angeliną przekopywał się przez stertę rozrzuconych akt dawnych Śmierciożerców, którzy teraz należeli do Mrocznych. Neville Longbottom wraz z Hermioną uzupełniali zapasy Zakonu o magiczne zioła lecznicze i najpotrzebniejsze eliksiry. Dyrektor McGonagall poprosiła o pomoc Astorię Greengrass i obie zbierały wszystkie najistotniejsze informacje o porwanych uczniach i ich rodzinach. Jego wzrok zatrzymał się jednak dłużej na grupce osób, która siedziała przy kominku. Susan Bones i Harry Potter kiwali głowami i z uwagą słuchali rozmowy dwóch młodych kobiet. Drobna, śliczna dziewczyna o krótkich, złocistych włosach i dużych, orzechowych oczach, w których odbijał się ogień z kominka nachyliła się w stronę drugiej kobiety i używając sztućców wyjaśniała jej coś gorliwie. Ta w skupieniu wysłuchała złotowłosej. Rene westchnął cicho, kiedy niecierpliwie odrzuciła swoje długie, kasztanowe włosy, a niezwykle pełne usta ułożyły się w uroczy dziubek, kiedy w zamyśleniu przesuwała widelec użyty niedawno przez jej towarzyszkę. Niech go hipogryf kopnie, ale Ginny Weasley za każdym razem sprawiała, że na chwilę tracił oddech. Może to te oczy. Z bliska były jak roztopiona czekolada, a w świetle ognia błyszczały się jak dwa bursztyny. Widział jak się uśmiecha, ale poczuł mocne ukłucie, gdy zobaczył do kogo uśmiech był skierowany.
Cholerny Harry Potter.
Teraz, kiedy Ginny odzyskała pamięć, Rene był na straconej pozycji. Doskonale wiedział, w co się pakuje. George opowiadał mu o tym, co łączyło ich przed wypadkiem. Szczerze to na początku im kibicował. Stwierdził, że idealnie do siebie pasują. Rudowłosa ślicznotka o ognistym temperamencie i niewiarygodnych zdolnościach magicznych i bohater wojenny borykający się z ciężarem ogromnego poczucia winy. Wstyd przyznać, ale podczas jednej z wizyt w Norze zabrał bez pytania i przywłaszczył sobie wspólne zdjęcie Harry’ego i Ginny. Po prostu musiał to zrobić, bo podobieństwo było uderzające.
Harry i Ginny. Rene i Marie.
Rene i Ginny.
Rene…
- Rene!
Krzyk Hermiony przedarł się przez blokadę z jego myśli i wspomnień. Zamrugał kilkakrotnie i spojrzał z zainteresowaniem na przyszłą panią Weasley.
- Sterczysz już tak od piętnastu minut- zaśmiała się- Chodźże wreszcie, bo King chce zaczynać.- Pociągnęła go za rękę i usadziła między sobą a Ginny, która przeniosła się razem z Susan i złotowłosą, by dołączyć do zgromadzonych wokół stołu. Harry’ego nie było w pobliżu, siedział koło Billa i Astorii.
Kiedy wszyscy przybyli znaleźli sobie miejsce, Kingsley wstał i niepewnie zaczął swoją wypowiedź.
- Wiecie, po co tu jesteśmy. Mroczni wykonali swój pierwszy ruch. Za jednym zamachem zdobyli dwa punkty i to niezwykle udane.- Jego tubalny głos niósł się w ciszy, a jego oczy spoczęły na dyrektorce Hogwartu- Minervo, powiedź nam wszystko co wiesz na temat porwanych uczniów.
Mcgonagall poprawiła okulary na nosie i przejrzała kartki leżące przed nią. Już zamierzała otworzyć usta, kiedy na powrót ściągnęła je w wąską kreskę. Zdjęła okulary i mocno przetarła wilgotne oczy.
- Może ja to zrobię, pani dyrektor.- Odezwała się cicho Astoria. Delikatnie wyjęła pergaminy z rąk starszej kobiety, omiotła spojrzeniem wszystkich zgromadzonych i odchrząknęła.
- Lancelot Turner- zaczęła- szesnastoletni Gryfon, syn Howarda, szefa Brygady Uderzeniowej. Matka zginęła podczas Bitwy o Hogwart. Jego ojciec chrzestny to Brandon Turner, brat ojca i sławny mistrz magicznego cukiernictwa. Ścigający domowej drużyny Quidditcha. Przyjaźni się z Ridleyem Danielsem i swoją kuzynką, Evanlyn Turner. Nie ma kłopotów z nauką, wręcz przeciwnie, wykazuje niezwykłe umiejętności z Obrony Przed Czarną Magią. Tuż przed wyjazdem na przerwę świąteczną wdał się w bójkę z Kaspianem Rosierem i trzema innymi Ślizgonami. – Kilka osób syknęło nieprzyjemnie na dźwięk tego nazwiska.- Z moich obserwacji wynika, że Lance utrzymuje przyjazne stosunki również z drugą porwaną. Ginny?- Astoria zwróciła się do swojej przyjaciółki. Ta kiwnęła głową i podjęła rozpoczęty wątek.
- Pierce Donavan, czternastoletnia córka Głównego Uzdrowiciela świętego Munga. Gryfonka, która uczęszcza na moje zajęcia pozalekcyjne, więc znam ją dosyć dobrze. Wykazuje się sporymi umiejętnościami magii leczniczej. Świetnie radzi sobie również na pozycji szukającej. Przyjaźni się z bliźniętami Blackberry, dziećmi Dyrektora Rady Nadzorczej Wizengamotu. Jeśli dobrze wnioskuję, Lance i Pierce mają coś, co może interesować Mrocznych.
- Wysoko postawionych ojców.- Mruknął Syriusz.- Malfoy ewidentnie chce uzyskać kartę przetargową. Tylko po co?
W tej chwili tuż przed Harrym wybuchł jasny, niemal oślepiający płomień. Kiedy zgasł, przed nauczycielem Obrony leżało pióro feniksa. Potter złapał za przywiązany list i zaczął czytać w skupieniu. Kiedy skończył, uniósł brwi i spojrzał na Syriusza.
- Chyba mam odpowiedź na twoje pytanie.- Uniósł wyżej otrzymany list- Howard właśnie dostał żądania od Lucjusza. Nie mam bladego pojęcia dlaczego, ale Malfoy szuka wszelkich informacji na temat wnuka Gregorowicza.
- Tego wytwórcy różdżek?- zdziwiła się Hermiona- Nawet nie wiedziałam, że ma wnuka.- Mruknęła.
- Nic z tego nie rozumiem- odezwał się Syriusz.- Lucjusz porwał dwoje uczniów, tylko po to, by dorwać kogoś innego? To bez sensu.
- Widocznie ma w tym jakiś cel. Co jeszcze napisał Howard?- Kingsley zwrócił się do Harry’ego.
- Jeśli nie dostanie namiarów na wnuka wytwórcy różdżek do końca świąt, dzieciakom stanie się krzywda. A jeśli nie uzyska wszystkich informacji, których potrzebuje do końca ferii zimowych…no cóż, Hogwart będzie miał podwójną żałobę.
Po tych słowach zapadła cisza. Na twarzach zebranych czaiło się przerażenie i strach. Można było również zauważyć zagubienie.
- Nie możemy tego tak zostawić. Trzeba ratować te biedne dzieciaki- głos dyrektorki Hogwartu drżał. Kingsley wziął głęboki oddech i przełknął ciężko ślinę.
- Spokojnie, Minervo. Zrobimy co w naszej mocy, by ich uratować. Do końca świąt zostały trzy dni. Do nowego roku tydzień. Jeśli nic nie zdziałamy, Alec Donavan opuści szpital, a tego nie chcemy. Do końca ferii mamy trzy tygodnie.
- Świetnie. Trzy tygodnie na uratowanie dzieciaków.- Wydyszał Syriusz.- Jakieś propozycje? Szkoda marnować czas.
Wszyscy siedzieli pogrążeni we własnych myślach. Wzrok Kingsleya przenosił się z jednego członka Zakonu na drugiego. Miał nadzieję, że szybko coś wymyślą, bo czasu było niewiele, a teraz byli bardziej zagubieni niż kiedykolwiek.
- Jutro jest Bal Świąteczny.- Wypaliła Hermiona.
- Doprawdy, Hermiono? Ścigamy się z czasem, a tobie zabawa w głowie?- Westchnął George.
- Nie- odpowiedziała- Jeśli wnuk Gregorowicza jest taki ważny, istnieje szansa, że będzie na balu. W końcu od lat przychodzą na niego wpływowi ludzie. Prawda, King?- uśmiechnęła się.
Minister poczuł nagły przypływ nadziei. Naprawdę. Kto jak kto, ale Hermiona Granger zawsze wymyśli genialny plan. Poczuł, jak jego usta wykrzywiają się w uśmiechu.
- To jest dobra myśl. Nawet jeśli nie będzie go we własnej osobie, możemy zdobyć przydatne informacje. Może dowiemy się, dlaczego jest tak cenny dla Malfoya. Pomyślmy. Jak na razie mamy około dziesięciu członków Zakonu, którzy pójdą na bal. Wy razem- wskazał na Rona i Hermionę- Bill z Fleur, Artur i Molly. George- zwrócił się do rudowłosego- dobrze by było, jakby tobie i Ginny towarzyszył ktoś z Zakonu.
- Jasne, King- uśmiechnął się właściciel Dowcipów- Niedawno zaprosiłem Angelinę.
- Ja pójdę z Hanną- Neville wskazał na uśmiechniętą złotowłosą, która siedziała obok Susan Bones.
- Świetnie. A ty, Ginny?
Rudowłosa czuła na sobie spojrzenie Ministra i reszty zebranych. Dobrze wiedziała, z kim chciała iść, ale…no właśnie. Ale. Odkąd tylko razem z Astorią zjawiła się w domu Syriusza, miała wrażenie, że coś ją blokuje. Całym sercem ciągnęło ją do Harry’ego. Jednak wredny, cichy głosik w jej głowie zawładnął jej ciałem. „Skąd wiesz, że nadal cię kocha?”- mówił. „Miał tyle okazji w Hogwarcie, jednak nigdy ci nie powiedział co czuje. Patrzył ci w oczy, jednak nie zdradził, co łączyło was przed twoim wypadkiem. A ty go nie pamiętałaś”. Chcąc nie chcąc, musiała przyznać rację temu wrednemu głosikowi. Poczuła żal do Pottera, bo nic nie powiedział. Kto wie, może wtedy by go sobie przypomniała?
Już miała otwierać usta, by odpowiedzieć na zadane pytanie, kiedy ktoś zrobił to za nią.
- Pójdę z nią- głos Rene przerwał nieznośną ciszę. Zaskoczona Ginny spojrzała na niego niepewnie, ale kiedy napotkała jego roześmiane oczy, uśmiechnęła się ślicznie. Starannie unikając wzroku Harry’ego, spojrzała na Kingsleya.
- Więc wszystko ustalone. Idę z Rene.
Nie zważając na zdziwione spojrzenia jej przyjaciół, Minister zwrócił się do Pottera, który z nieodgadnionym wyrazem twarzy miętosił w dłoni list od Howarda.
- Harry?
Nazwisko, które wypowiedział Potter spowodowało u ich znajomych jeszcze większy mętlik w głowach, niż do tej pory.
Jutro Zakon Feniksa rozpoczynał misję ratunkową.


G
łośny śmiech mężczyzny roznosił się po mieszkaniu Astorii i Ginny, podczas gdy obie kobiety biegały z kąta w kąt, szukając najpotrzebniejszych rzeczy. Za godzinę miały zjawić się w ministerstwie. Przygotowania do Balu Świątecznego powoli dobiegały końca, pozostało tylko czekać na przybycie ich partnerów. W salonie siedział przystojny blondyn ubrany w elegancki smoking. Spędził przyjemny poranek ze swoją dziewczyną i jej współlokatorką. Jeśli ktoś zobaczyłby jak się zachowują, od razu znalazłby się w szpitalu na wydziale psychiatrycznym. Kto by pomyślał, że Draco Malfoy i Ginny Weasley znajdą wspólny język, ale tak właśnie było. Zadziwiająco dobrze się dogadywali. Z ust rudowłosej padło kilka gróźb, że jeśli Malfoy kiedykolwiek doprowadzi Astorię do płaczu, to jego klejnoty rodowe przejdą bolesną modyfikację, a śliczna buźka zmieni się tak, że własna matka go nie pozna. Pomijając te jakże urocze słowa, nie dochodziło między nimi do poważnych potyczek. Większość czasu spędzali na rozmowach o sytuacji Draco. Ginny z dnia na dzień coraz bardziej przekonywała się do blondyna. Sama przed sobą musiała przyznać, że zadziwiająco dobrze czuła się w jego towarzystwie. Dawne spory poszły w niepamięć, nie zwracali również uwagi na więzy rodzinne. Byli po prostu dwojgiem ludzi, którzy znaleźli wspólny cel i spędzali miło czas. Natomiast kiedy Ginny nie było w domu, Draco i Astoria poznawali się w zupełnie odmienny sposób. Początkowe delikatne pocałunki przemieniły się z czasem w namiętną burzę. Astoria była skłonna do różnych pieszczot, ale miała swoje zasady. Parą byli od tygodnia, więc Draco rozumiał jej postępowanie. Co prawda znali się już na wylot i wiedzieli o sobie wszystko, jednak to była dla nich nowa sytuacja. Czarnowłosa nauczycielka zachowywała dystans, bo mimo wszystko ciągle pamiętała jak blondyn traktował dziewczyny, kiedy byli uczniami Hogwartu. Swój związek utrzymywali w tajemnicy. O całej sytuacji wiedziała tylko Ginny i na razie tak miało pozostać. Dlatego też oboje musieli iść z kimś innym na Bal Świąteczny. Nie byli z tego powodu szczęśliwi, ale tak było lepiej. Malfoy odetchnął z ulgą, kiedy Maddie Parks zaproponowała, by jej towarzyszył. Przed nią nie musiał się kryć, wiedziała o wszystkich jego działaniach wobec ojca. Obiecała również, że przedstawi go swojemu dziadkowi, a to był nie lada zaszczyt. Jednak kiedy Astoria powiedziała mu z kim idzie, wytrzeszczył oczy zaskoczony, a po chwili wybuchnął głośnym śmiechem.
- Naprawdę, kochanie? Idziesz z Potterem?
Astoria wywróciła oczami, kiedy znowu o to zapytał. Jednak w duchu sama się zaśmiała. To było bezsensu. Harry wypowiedział jej nazwisko z taką pewnością, że nie mogła odmówić. Zresztą ona nie miała wtedy nic do gadania. Wszystko rozegrało się błyskawicznie. Ginny oświadczyła, że idzie z Rene, a Harry poczuł zazdrość i postanowił się odegrać. Dlatego wybrał najlepszą przyjaciółkę dziewczyny, którą kochał.
- Tak, Draco. Idę z Harrym.
- I Ginny nie ma ci tego za złe?- krzyknął i odwrócił się w stronę, skąd dochodził głos Astorii. Chciał jeszcze coś dopowiedzieć, ale głos ugrzęzł mu w krtani. Jego ukochana stała bliżej niż oczekiwał. Zbyt daleko, by podziwiać wszystkie szczegóły i zbyt blisko, by zamaskować głupi wyraz twarzy, który zagościł na jego twarzy, gdy tylko ją zobaczył.
Wyglądała zjawiskowo. Długa, czerwona suknia idealnie podkreślała czerń lśniących włosów. Kształtne piersi uwydatnione były przez gorset. Cienkie ramiączka krzyżowały się na plecach. Dół sukni opadał falami i kończył się na kostkach. Na drobnych stopach znajdowały się drogie, czarne szpilki. Draco widział jak zarumieniona Astoria porusza ustami, ale nic nie słyszał, oniemiały. Objął ją w talii, pogładził miękkie włosy i patrząc jej w oczy złożył subtelny pocałunek na jej ustach. Czarnowłosa zamarła na chwilę, ale usłyszał jak wzdycha cicho i owija swoje ręce wokół jego szyi. To była magiczna chwila dla nich obojga. Magiczna chwila, którą…przerwała Ginevra Weasley.
- Co ty tu jeszcze robisz, Malfoy? Znikaj, bo zaraz zjawią się Harry i Rene.
Para oderwała się od siebie, a Astoria zachichotała cicho, kiedy blondyn wymamrotał coś w stylu „ Doprawdy, ta kobieta ma niesamowite wyczucie czasu”. Poprawił kołnierz swojej śnieżnobiałej koszuli, spojrzał na zegarek i westchnął.
- Miło było, ale Maddie już pewnie na mnie czeka. Nie wypada się spóźnić. Zobaczymy się później?
- Tak, tak. Na balu będziecie się unikać, a kiedy wybije północ  uciekniecie w blasku księżyca.
Draco pożegnał się z Astorią, życzył powodzenia rudowłosej i zniknął z cichym trzaskiem. Wszystko zgrało się w czasie, bo chwilę potem usłyszały dzwonek do drzwi. Astoria pokazała ruchem głowy, by to Ginny otworzyła. Ta gestami zaprzeczyła i wskazała na nią. Toczyły tą niewerbalną rozmowę, aż rozległ się drugi dzwonek. Czarnowłosa wywróciła oczami i poszła otworzyć. W progu stali dwaj czarnowłosi mężczyźni ubrani w eleganckie czarne smokingi. Byli tego samego wzrostu i podobnej postury. Nawet pozycję przyjęli podobną. Tylko oczy mieli innego koloru. Weszli do środka. Ich oczy natychmiast podążyły do Ginny, która obserwowała ich z napięciem. Widziała, jak oczy obu mężczyzn rozszerzają się z podziwu. Widocznie ciemnozielona sukienka do kolan, czarne, dopasowane szpilki i rude loki kusząco odkrywające długą szyję zrobiły na nich wrażenie. Westchnęła cicho na widok uśmiechniętego Rene, jednak jej wzrok ją zdradzał i co chwila zmierzał ku Harry’emu. Na Merlina, jej serce szalało na jego widok, ale głos w głowie skierował jej myśli z powrotem do Francuza.
- Pięknie wyglądasz, Ginny- Rene podszedł do niej i ucałował jej dłoń. Rudowłosa nie mogła się powstrzymać i szybko zerknęła na Harry’ego.
- Chodźmy już lepiej- Astoria uratowała ją od niechybnej katastrofy, bo Harry niezwykle mocno zaciskał pięści, kiedy patrzył jak Rene obejmuje Ginny i prowadzi ją do wyjścia.
- Tak. Musimy się teleportować. Spotkamy się na miejscu, Rene.- Powiedziała szybko Ginny i już jej nie było. Rene zmierzył jeszcze spojrzeniem Pottera i również się teleportował.
- Harry?- Nauczycielka Astronomii złapała go za ramię i potrząsnęła lekko. Czarnowłosy ocknął się i spojrzał na nią. Uśmiechnął się smutno.
- Lepiej będzie, jak my również znajdziemy się w ministerstwie.- podał jej ramię i oboje okręcili się wokół własnej osi.


A
trium Ministerstwa Magii było pełne czarodziejów w odświętnych strojach. Olśniewające kobiety i przystojni mężczyźni zebrali się w grupkach i rozprawiali o najpikantniejszych plotkach ostatnich dni.
- Słyszałeś o porwaniu dzieciaka Turnera? Biedny Howard nie wie co ze sobą zrobić. Pewnie dlatego nie przyszedł.
- Alec Donavan jest gotowy opuścić szpital, by odnaleźć córkę. Minister nie może na to pozwolić.
- Słyszałem, że Pansy Parkinson przebywa gdzieś w okolicach Londynu. Aurorzy mają ręce pełne roboty.
- Wiesz, że Ginny Weasley odzyskała pamięć? Rita twierdzi, że Potter zdradził ją na oczach jej brata i dlatego teraz przyszli osobno. Swoją drogą, ten nowy chłoptaś Ginny jest całkiem niezły. Podobno jest Francuzem. A ta czarna co przyszła z Potterem to nie czasem córka Dominica Greengrassa?
Rudowłosa kobieta miała dość tych wszystkich spojrzeń. Gdzie się nie ruszyła, wścibskie oczy śledziły każdy jej ruch. Niektóre plotki były wyssane z palca, że chciało jej się śmiać wniebogłosy. Inne były zadziwiająco trafne. Sądziła, że to sprawka tych wszystkich kobiet, które całymi dniami siedzą za biurkiem i rozpowiadają każdą usłyszaną drobnostkę. Nie bawiła się za dobrze na tym balu. Rene był świetnym tancerzem i towarzyszem, ale…nie był Harrym. Pamiętała ostatnią taką imprezę. To było z okazji Dnia Zwycięstwa. Świętowali pokonanie Voldemorta. Przetańczyła z zielonookim całą noc, potem uciekli niezauważeni nad jezioro i snuli wspólne marzenia. Czuła się bezpiecznie, gdy otaczał ją ramionami. Na wspomnienie jego pocałunków czuła dreszcze, a dotyk jego rąk…Nie! Stop. STOP. Przeklęła pod nosem, kiedy zobaczyła czarną czuprynę Rene, który rozmawiał z Ronem i Hermioną. Powiedziała mu, że musi skorzystać z łazienki, tymczasem siedziała i wspominała innego faceta. To nie było fair. Już zebrała się w sobie, by z uśmiechem dołączyć do brata i jego narzeczonej, kiedy usłyszała męski głos tuż za sobą.
- Cześć, Ginny. Dawno się nie widzieliśmy. Napijesz się z nami szampana?
Kiedy się odwróciła, zobaczyła dwie osoby. Wysoki, ciemnoskóry mężczyzna, którego uśmiech z pewnością powodował mocniejsze bicia kobiecych serc wyciągnął rękę z kieliszkiem i uśmiechnął się zachęcająco. Towarzysząca mu kobieta o blond włosach i dużych niebieskich oczach z zaciekawieniem przyglądała się przechodzącym obok parom. Ubrana była w srebrną, warstwową sukienkę do kolan. Każda warstwa zakończona była innym wzorem, więc kompletnie nie można było nic powiedzieć o kroju. Szpilki z wężowej skóry dawały bardzo oryginalny efekt w połączeniu z białą lilią wpiętą we włosy. Blondynka nic nie robiła sobie z kpiących spojrzeń, tylko szeroko uśmiechnęła się do Ginny i odgarnęła jej grzywkę nachodzącą na oczy.
- Dopadły cię gnębiwtryski, kochana?
Panna Weasley musiała się zaśmiać. Och, tak. Luna Lovegood była lekarstwem na każde zło. Dawno nie widziała się ze swoją przyjaciółką. Przypomniała ją sobie dopiero w Hogwarcie, kiedy Harry wspomniał o Gwardii Dumbledore’a. Z tego co mówił George, wyjechała na dwa lata w poszukiwaniu magicznych stworzeń. Wróciła dopiero trzy miesiące temu i już zdążyła namieszać w całym czarodziejskim świecie. Niespodziewanie została Redaktor Naczelną „Sonorusa” i doszczętnie zniszczyła Ritę Skeeter. Przyjrzała się uważniej partnerowi Luny. Z uznaniem stwierdziła, że jej dawny znajomy z czasem wyprzystojniał, jednak nie patrzyła na niego w ten sposób. Rozstali się w zgodzie, a podczas Bitwy o Hogwart wielokrotnie ratował jej skórę. Pomógł również Colinowi w ucieczce przed Szmalcownikami i ochronił go przed łapami Umbridge. Śmiało mogła go nazwać dobrym przyjacielem, chociaż Harry ciągle patrzył na niego z dystansem.
- Dobrze was widzieć- ucieszyła się Ginny.- Luno, świetnie wyglądasz. A ty Dean…niezłe z ciebie ciacho.- Zaśmiała się.
- A ty jak zwykle piękna i niebezpieczna.- odpowiedział Dean wskazując na jej talię. Do czarnego paska obwiązującego jej brzuch przyczepiony był pokrowiec na różdżkę. Dostała go od Kevina jeszcze w Cardiff. Od tamtej pory nie miała problemu z noszeniem magicznej broni. Pokrowiec mogła dostosować do każdej części ciała. Do talii, ramienia i uda. Nie było szans na zgubienie różdżki, czy przypadkowe zaklęcia.
- Hej, więc wy dwoje jesteście razem?- Ginny rozpoczęła rozmowę.
- Nie, skąd- roześmiała się Luna.- Dean jest zaręczony z Parvati Patil. Tylko ona musiała wyjechać na święta do rodziny, a skoro pracujemy razem postanowiliśmy, że przyjdziemy jako delegacja naszej gazety.
- Och, to świetnie! Gratulacje, Dean. Od dawna ciągnęło cię do Parvati, prawda?
Porozmawiali jeszcze o rozwijającej się gazecie. Ginny próbowała dowiedzieć się coś o tajemniczym Bossie, jednak nie za wiele jej powiedzieli. Tylko tyle, że jest obrzydliwie bogaty i nie może poręczyć własnym nazwiskiem, więc zwraca się o pomoc do mugolaków. Korzystając z okazji, zapytała ich co wiedzą o wnuku bułgarskiego wytwórcy różdżek. Tutaj już się poszczęściło, bo Luna spotkała go podczas swojej podróży. Jednak nie mogła powiedzieć za wiele, za to podała jej kolejny trop. Z tego co powiedziała blondynka, wnuk Gregorowicza dość dobrze znał się z młodym Denisem Creveeyem. Ginny zamierzała dowiedzieć się czegoś więcej, kiedy podszedł do niej Harry. Przyłączył się do rozmowy, ale Luna od zawsze była bardzo spostrzegawcza i obiecując rudowłosej spotkanie, zaciągnęła Deana na parkiet. Ginny została sama z Harrym.
- Ginny…- wyszeptał ledwo słyszalnie. Zerknął jeszcze na Astorię, która rozmawiała beztrosko z Maddie Parks, podczas gdy Malfoy z zafascynowaniem słuchał starszego jegomościa w błękitnym surducie. No proszę, Draco poznał legendarnego Magnusa Fritza.
- Zatańcz ze mną- Wypalił. Nie czekając na jej reakcję, chwycił ją za rękę i zaprowadził na środek parkietu. Akurat teraz kapela musiała zagrać wolny kawałek. Światła przygasły, a może to tylko jej pole widzenia zmniejszyło się do szmaragdowych i absolutnie niesamowitych oczu Pottera.
Nie odzywali się do siebie przez cały taniec. Z każdym krokiem przestrzeń między nimi zmniejszała się. Ginny poczuła lekkie zawroty głowy, gdy poczuła znajomy zapach jego perfum. Czuła jak lewa dłoń Harry’ego głaska ją po boku, a szmaragdowe oczy intensywnie wpatrywały się w jej usta.
- Drżysz.- Głos Pottera zabrzmiał tuż przy jej uchu, wywołując gęsią skórkę na ciele. Merlinie! Dlaczego on to robił? Przecież była na niego zła, czuła żal, że nie powiedział jej prawdy, kiedy widywali się w Hogwarcie. Co prawda pocałował ją raz podczas patrolu nocnego, ale nic z tego nie wynikło. Widocznie bawił się jej kosztem. Resztką woli osunęła się od niego i zamierzała odejść, kiedy wpadła na Rene. Francuz uchronił ją przed upadkiem, ale jego spojrzenie nie wyrażało zachwytu, tylko urazę. Nie miała siły na rozmowę z de Finesem. Nie teraz.
- Przepraszam cię, Rene- wyszeptała. Zobaczyła jak obaj czarnowłosi mierzą się wzrokiem, a Francuz troskliwie objął ją ramieniem. Ginny skrzywiła się lekko i wyrwała z uścisku.
- Chcę zostać sama- powiedziała i nie zwracając na nic uwagi, wyszła z ministerstwa i teleportowała się w jedyne miejsce, gdzie mogła pobyć w samotności. Na cmentarz.


M
iała ochotę wrzeszczeć, krzyczeć i płakać. Jej noga pulsowała bólem, bo z całej siły kopnęła w kamienną ławkę tuż przy nagrobkach. To było dziwne, że późno wieczorem rudowłosa kobieta w odświętnej sukni siedzi sama na cmentarzu. No. Może nie sama. Zza drzewa obserwował ją niski młodzieniec w granatowym płaszczu. Delikatne rysy twarzy zaczerwienione były od siarczystego mrozu. Mógł mieć około osiemnastu lat, a kobieta siedząca na ławce mogła być zaledwie dwa lata starsza. Chłopak zauważył ją, jak klęczała przy grobie swojego brata.
Tak, dobrze wiedział kim była.
Usłyszał jej ciche słowa, kiedy dyskretnie przechodził koło pomnika Freda Weasleya. Nie mógł uwierzyć w swoje szczęście, bo od dawna jej szukał. A kiedy dwa dni temu usłyszał, że podano jej Eliksir Pamięci, potrzeba spotkania stała się jeszcze silniejsza. Ta dziewczyna była najlepszą przyjaciółką Colina. Musiała wiedzieć, gdzie ukrył skrzynię. Z tego co usłyszał, mogli się dogadać. Bezszelestnie zbliżył się do rudowłosej dziewczyny i usiadł obok niej na ławce. Zdjął swój płaszcz i okrył jej drżące ciało. Nawet nie podniosła głowy, by na niego spojrzeć. Widocznie również wiedziała kim był.
- Długo tu jesteś?
- Wystarczająco długo, by zrozumieć, że potrzebujesz pomocy.
- Sądzisz, że możesz mi pomóc, Denis?- dopiero teraz złapała go za rękę i obdarzyła młodzieńca spojrzeniem.
- Myślę, że oboje możemy sobie pomóc, Ginny.
Z uwagą przyglądała się jego twarzy. Szczelniej otuliła się płaszczem chłopaka i westchnęła ciężko.
- Szukasz skrzyni, którą ukrył Colin nim uciekł z Deanem, chroniąc się przed Szmalcownikami, prawda?
- A ty chcesz porozmawiać z wnukiem Gregorowicza. Luna przesłała mi wiadomość. – Denis pokazał jej list, kiedy spojrzała na niego zdziwiona.
Silny podmuch wiatru rozwiał długie włosy Ginny. Ona i Denis zawarli cichą umowę.
- Przyjdź jutro do Dziurawego Kotła- powiedziała.- Zdaje się, że ja, Luna i Dean musimy wyjaśnić ci parę spraw.
- Dobrze. Przyprowadzę ze sobą Rolfa Scamandera. Porozmawiasz w ty czasie z wnukiem Gregorowicza.
Ginny pokiwała głową i oddała płaszcz Denisowi. Przytuliła się do niego mocno, a on głaskał ją uspokajająco. Chwilę potem każdy poszedł w swoją stronę.
Koło grobu Colina Creveeya leżała porzucona, czerwona chusta, a czarnowłosa kobieta dyskretnie opuściła cmentarz. Musiała skontaktować się z Fabricem.




Hej, długo mnie nie było. Przepraszam, ale musiałam się trochę zastanowić nad tą historią. Mam mnóstwo pomysłów, które chciałabym zrealizować, a to potrzeba czasu.I właśnie dlatego ZAWIESZAM BLOGA........



HA! Żartowałam :D
Jak na razie nie mam takiego zamiaru.
Ostatnia część rozdziału piętnastego będzie dotyczyła wspomnianego spotkania w Dziurawym Kotle. Dowiemy się czym zajmuje się Denis, dlaczego Rolf Scamander jest ważny dla Lucjusza i zdradzę pobieżnie co planują Rene i Cho. Powróci też wątek Kevina i jego siostry.
Dziękuję Wam za ponad pięć tysięcy wyświetleń. Powoli dobijamy do sześciu tysięcy. Tobie też dziękuję, Kontynuatorze, bo poprawiasz mój niezrozumiały bełkot :)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i czekam na waszą opinię w komentarzach.




16 komentarzy:

  1. Hej! :D
    No wiesz ty co? Tak nas straszyć, że zawieszasz bloga?
    Szkoda, że nie widziałaś mojego wyrazu twarzy jak przeczytałam, że Ginny idzie z Rene. Eh... Nie lubię go za bardzo.
    Rozdział świetny! :*
    Pozdrawiam i życzę weny. :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Ok,
    W mailu był kij to teraz dostaniesz marchewkę, znaczy cukierek.
    Intryga się zacieśnia i bardzo dobrze. Czego chce od wnuka wytwórcy różdżek stary Malfoy, pojęcia nie mam.
    Ginny odzyskała pamięć i może teraz Harrego jednocześnie kochać i nienawidzić. Jakież to kobiece, prawda?
    Nie lubię Rene, oj bardzo nie lubię, a nie sądziłem, że pczeczytam kiedyś o chłopaku, którego nie polubię bardziej niż Dracona.
    Strasznie mi się podobały opisy pieszczot Astorii i Dracona i moralności Astorii. Były takie lekkie, tak dziecinnie naiwnie się zachowywali, uśmiech nie schodził mi z ust i wracałem do tego fragmentu kilka razy. " Astoria była skłonna do różnych pieszczot, ale miała swoje zasady. " - to mój absolutny faworyt opowiadania, choć " Draco i Astoria poznawali się w zupełnie odmienny sposób." też jest ekstra.
    Szczerzę to muszę teraz pokombinować z jednym z moich rozdziałów, bo u ciebie bal u mnie bal i będzie tak, że skopiowałem od ciebie bal ;)
    Super, że przerobiłaś tą część z Dennisem. Niewielka zmiana, a naprawdę zrobiła potężną różnicę.

    Pozdrawiam i czekam na więcej.
    Napiszę też później do ciebie z małą ankietką (jedno pytanie) odnośnie mojego opowiadania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdradzisz czym ci ten chłopak zawinił, że go tak bardzo nie lubisz? Skromny magazynier w Dowcipach, który niefortunnie zakochał się w siostrze szefa. Nie wiem, dlaczego wszyscy nie lubią Rene :)

      Usuń
    2. 1. Stanowi zagrożenie - a tak przynajmniej mu się wydaje - dla Harrego
      2. Jest gotów grać nieczysto
      3. Jest francuzem
      4. Ginny ma być dla niego zastępstwem za inną.
      5. Dogadał się z Cho, a to dla mnie dyskryminuje go dożywotnio. Cho to druga po Dolores, najgorsza baba w serii.
      Jeśli miałbym resztę życia spędzić z nią albo Bellą,to ja poproszę Bellę. Znaczy Bellatrix, bo tej od świecących wampirów Belli to ja nie chcę :D

      Jeśli faktycznie wszyscy go nie lubią, to muszę ci pogratulować. Ciężko jest napisać postać której nienawidzą wszyscy.

      Usuń
  3. P.S
    Ładnie ciągniesz dziewczyno. prawie 6k w sześć miesięcy. Niedługo mnie przegonisz w liczbie wyświetleń.

    OdpowiedzUsuń
  4. Łooo, ale super! Muszę sie szczerze przyznac że obawiałam się co będzie po powrocie pamięci Ginny. Bałam sie ze od razu sie z Harrym dogadają i taki ciekawy wątek (ich skomplikowane relacje) zniknie. A tu nie zniknął tylko stał się jeszcze lepszy!!! Brawa wielkie:-]
    A reszta, te wszystkie relacje, te intrygi, tajemnicze plany, strasznie wciągające i bardzo mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że ty się cieszysz :D
      Jakieś sugestie albo domysły z Twojej strony? Zawsze piszesz bardzo ciekawe komentarze, jestem ciekawa czy dasz radę coś przewidzieć :D
      ps. To wyzwanie dotyczy wszystkich czytelników. Zobaczymy, kto jest najbardziej przewidywalny....:)

      Usuń
    2. Ja to bym chciał żeby Harry zagrał nieczysto i kiedyś, niezadługo, Kiedy Renne będzie w okolicy, np żeby wyrwać Gin na "niewinny spacerek" i Harry wtedy wkracza i pada na kolana i się oświadcza. Takie zagranie Vabanq, zgarnia wszystko albo nic. Chciałbym zobaczyć tą minę Rene, który dostałby decyzją Ginny w twarz niczym porządnym Niemieckim buciorem, francuzik mały :D Oj bardzo chciałbym taką scenę.

      Usuń
    3. A ja bym chciała jakąś scenę wewnętrznej walki Rene z samym sobą, - Ty tak fajnie umiesz opisywać co kto sobie myśli, łącznie z drobnymi odruchami ciała - ale żeby sie skończyła niewłaściwą decyzją:)

      Domysły boję się snuć, Twoje wpisy zawsze mnie zaskakują, jak już jestem całkowicie pewna ze wiem co będzie dalej to szczękę z podłogi zwykle zbieram;]

      Usuń
    4. Jak to dobrze, że ciągle jest ktoś, kto potrafi cię zaskoczyć swoją historią, skoro ja stałem się tak strasznie przewidywalny... :)

      Usuń
  5. Rozdział cały czas trzymał mnie w napięciu. Z zapartym tchem czytałam do samego końca.

    Mam tylko nadzieję, że w ostatniej części rozdziału 15 wszystko się wyjaśni i Ginny i Harry się dogadają..... mam nadzieję..

    Podobał mi się również wątek Astorii i Dracona. Te ich zdystansowane pieszczoty:)

    A tego numeru z zawieszaniem bloga to ci nie wybaczę. Jak można tak ludzi straszy. A gdybym dostała zawału serca?

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam już Twoją historię na stronie fanfiction.net, ale nie wiedziałam, że piszesz bloga! (to nieco ułatwia mi sprawdzanie aktualizacji) Bardzo mi się podoba ta historia;) czekam na ciąg dalszy ;)
    Merill

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej, widziałam, że macie ocenialnie opowiadań :D
    Mogę liczyć na Twoją opinię? Jak na razie doczekałam się tylko jednej.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobra, to tak, po pierwsze, czuję spore odniesienie i ironię w stosunku do mnie w żarcie o zawieszeniu bloga -.- Ciesz się, że mam dobry humor xd Choć oczywiście bardzo mnie to oburza :P
    Po drugie, nareszcie Ginny odzyskała pamięć! Liczę na więcej scen z nią i Harrym, nie mówię, że mają się od razu pogodzić, ale się do siebie zbliżać... no wiesz o co mi chodzi :P
    Po trzecie, Draco jest taki słodki <3 Bardzo mi się podoba jego relacja z Ginny.
    Po czwarte (tym razem muszę Cię trochę skrytykować), ta scena na cmentarzu... fajny pomysł, ale była taka... nienaturalna :/ No ale to może tylko moje odczucie.
    Pozdrawiam :*
    PS U mnie nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Sądzisz, że jest potrzebne tak długie oczekiwanie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez nerwów, Karmelek ma problemy natury technicznej, które uniemożliwiają jej umieszczenie kolejnego rozdziału, ale ten rozdział się pojawi, inaczej pewna osoba ją zamorduje.

      Usuń

SZABLON AUTORSTWA JANE