piątek, 12 lipca 2013

Wspomnienie 14: „ Ja, ty i…Weasley?”



N
adeszła długo wyczekiwana połowa grudnia. Wszystkich uczniów czekał tydzień nerwów i wzmożonej pracy. Nauczyciele wprowadzali ostatnie poprawki do testów semestralnych, a Hagrid wraz z profesorem Flitwickiem zaczęli przystrajać zamek w ozdoby świąteczne. Lekcje Opieki nad Magicznymi Stworzeniami oraz Zielarstwa zostały odwołane z powodu wielkiej śnieżycy panującej za oknami. Od czasu pamiętnej kłótni Ginny i Astorii minęły trzy dni. Nikt nie wiedział o co się pokłóciły, a ta garstka uczniów, która była świadkiem starcia na korytarzu poprzekręcała dużo faktów, aż powstały liczne wersje tego wydarzenia. Jeden z trzeciorocznych Krukonów utrzymywał, że profesor Weasley rzucała kulami ognia, a nauczycielka Astronomii zamieniła się w sokoła. Jednak coś musiało być na rzeczy, bo nawet piątoklasiści twierdzili, że Ginny używała magii bezróżdżkowej. Byli pod wielkim wrażeniem, więc na następnej lekcji Zaklęć poprosili, aby rudowłosa nauczycielka pokazała im kilka sztuczek bez różdżki. Błagali tak długo, aż w końcu Ginny zabrała pióro jednego z Gryfonów i jednym, szybkim ruchem dłoni sprawiła, że po klasie latał mały gołąb.
Harry wielokrotnie próbował wyciągnąć z Ginny powód kłótni między nią i Astorią. Nie mógł patrzeć, jak rudowłosa siedzi na posiłkach obok czarnowłosej nauczycielki i rzuca szybkie i lękliwe spojrzenia na przyjaciółkę. Kilkakrotnie przyuważył, jak na korytarzach Ginevra kieruje swoje kroki w stronę gabinetu Astorii, jednak zawsze zmieniała zdanie. Raz nawet wpadły na siebie. Stały i patrzyły na siebie, bez żadnej reakcji. Rudowłosa odeszła więc, kompletnie zrezygnowana. Jednak Harry zobaczył, że Astoria odwróciła się za nią i już miała coś powiedzieć, kiedy zza zakrętu wyszedł Draco i zabrał ją na obiad. Z tych dziwnych zachowań dało się wyciągnąć wnioski. Obie kobiety żałowały tej kłótni, lecz żadna nie chciała wykonywać pierwszego ruchu. Próby Harry’ego skończyły się sromotną klęską, bo Ginny reagowała złością na każde wspomnienie imienia Astorii. Stosunkowo dobre motywy Pottera ograniczyły jego spotkania z Ginny niemal do zera, bo ta miała dość pytania „ co się stało?”.
W środę, po skończonych lekcjach nauczycielka Zaklęć zabrała się za przygotowywanie toru przeszkód. Ze względu na warunki panujące za oknami, Mcgonagall zdecydowała, że egzamin odbędzie się w Wielkiej Sali. Z pomocą profesora Flitwicka urządziła w niej tor przeszkód. Magicznie powiększona sala wzbogacona została o liczne zwierzęta, które sprowadził Hagrid. Ginny zaaranżowała Wielką Salę na wzór jednej z ulic Hogsmeade oraz skrawku Zakazanego Lasu. Kiedy wszyscy uczniowie przejdą ten tor, wtedy Wielka Sala zostanie na powrót odczarowana i przejdą do Magicznych Pojedynków. Po zjedzonej kolacji zamierzała uaktywnić wszystkie pułapki. Sama nie była w stanie tego zrobić, więc potrzebowała kogoś do pomocy. Harry’ego nie mogła poprosić, bo zajmował się organizacją Pojedynków. Za Cho nie przepadała, a Draco i Astorii nie mogła po tym wszystkim poprosić, więc pozostał…
- Syriuszu- rudowłosa podeszła do niego po kolacji- Mogę liczyć na twoją pomoc? Muszę uaktywnić pułapki na torze.
Black spojrzał na nią z szerokim uśmiechem na twarzy i wgryzł się w jabłko, które trzymał w ręce.
- Ja? Dlaczego ja? Nie możesz poprosić Asto…ach, no tak. Nie możesz. W końcu rzucałaś w nią kulami ognia- zarechotał.
- Bardzo śmieszne, kotku. Zobacz, masz coś tutaj- pokazała coś na jego koszuli. Syriusz szybko zerknął w dół, ale zaraz chwycił się za nos i jęknął cicho, bo Ginny wymierzyła mu mocne pstryknięcie- Och, nie. Przewidziało mi się- powiedziała, posyłając mu całusa. Harry, który siedział obok swojego chrzestnego, zaśmiał się cicho. Panna Weasley zawsze nazywała Syriusza „kotkiem”, gdy ją zdenerwował. Było to swoistą aluzją do formy animagicznej Blacka. W takich chwilach przekomarzania z Syriuszem najbardziej przypominała Freda i George’a.
- To pomożesz mi, czy nie?
- Tak, tak. Już idę, słoneczko- opiekun Gryfonów wstał i ruszył za rudowłosą. Kiedy przechodził koło Harry’ego, nachylił się i wyszeptał mu do ucha- Może ja coś od niej wyciągnę- puścił mu oczko i szybko dogonił Ginny, która była już w połowie drogi do wyjścia z Wielkiej Sali.
Wspinali się na piętro, gdzie znajdował się gabinet rudowłosej, cały czas pogrążeni w milczeniu. Syriusz usilnie próbował wymyślić sposób, by ich rozmowę zacząć bardziej delikatnie. Zapowiadało się na to, że spędzi w towarzystwie rudowłosej dobre dwie godziny. Jeśli wszystkim dobrze pokieruje, istniała szansa, że Ginny się wygada i opowie o kłótni z Astorią. Właśnie otwierał usta, by coś powiedzieć, kiedy dotarli na miejsce. Panna Weasley otworzyła drzwi i wpuściła Syriusza do środka. Gabinet nie różnił się zbytnio od tych należących do innych nauczycieli. Jednak z łatwością można było zgadnąć do kogo należy. Na regałach stało pełno książek o klątwach i urokach. Pamiętał, że Astoria powiedziała im kiedyś, że Ginny posiada manuskrypt należący do samego Merlina. Dotyczył on jakiejś starożytnej klątwy, którą rudowłosa zajmowała się podczas badań potrzebnych do obrony tytułu Mistrza Zaklęć i Uroków. Nie wiedział, gdzie go trzyma, ale nie miałby nic przeciwko temu, by go pokazała. Jednakże nie tylko książki były znakiem rozpoznawczym. Przy ścianie, między oknem a biurkiem, rozciągała się dębowa półka. Ktoś, zapewne Ginny, poustawiał na niej liczne zdjęcia i pamiątki. Centralnie na środku, w oszklonej gablotce, spoczywał certyfikat z wynikami egzaminów mistrzowskich, a zaraz pod nim czarna, kwadratowa czapka, tak bardzo charakterystyczna dla studentów. Po obu stronach gablotki dumnie błyszczały się dwa puchary. Jeden był za najlepszy wynik egzaminów, drugi za mistrzostwo Quidditcha w Lidze Studenckiej. Na prawo od gabloty, aż do okna, umieszczone były zdjęcia i pamiątki z Cardiff. Syriusz przyjrzał się im, zobaczył uśmiechniętą Astorię, Kevina noszącego Ginny na baranach i całą trójkę na tle Akademii. Było też zdjęcie całej drużyny w czerwono- czarnych sportowych szatach, z symbolem Akademii na piersi. Po drugiej stronie, aż do biurka, rozciągały się zdjęcia i gadżety Harpii z Holyhead, nawet kafel z autografami się znalazł. O, tak. Ginny Weasley była wielką fanką Harpii, odkąd pamiętał już tak było.
- Już się napatrzyłeś?
Syriusz gwałtownie odwrócił się w stronę głosu. Tak się zapatrzył, że zapomniał gdzie jest. Rudowłosa stała teraz przy regale z książkami, trzymając duże pudełko. Black podszedł do kobiety i zabrał to pudełko z jej rąk. Został wychowany na dżentelmena, nie mógł pozwolić, by kobieta dźwigała w jego towarzystwie, nawet jeśli to zwykłe pudełko.
- Możemy iść, zabrałam wszystko- powiedziała do Ginny, a Syriusz pokiwał głową.
Opuścili gabinet i z powrotem skierowali się do opustoszałej już Wielkiej Sali.
- A więc…-zaczął Syriusz, przerywając ciszę.
- Nie zaczyna się zdania od „ a więc”- mruknęła Ginny.
- Co? Ach, no tak- odpowiedział, ale zaśmiał się w duchu. Uwielbiał ją denerwować- A więc….
Z szybkością pędzącej miotły ręka rudowłosej trafiła w twardy brzuch Blacka, który wybuchnął śmiechem, co przypominało szczekanie psa.
- Nie denerwuj mnie, Black. Nawet nie wiesz, co może zrobić wściekła, rudowłosa czarodziejka. Rzucanie kulami ognia to jak uczenie się Wilgardium Leviosa w pierwszej klasie.
Nie zwracając uwagi na jęki Syriusza, Ginny machnęła ręką, a drzwi prowadzące do Wielkiej Sali otworzyły się z rozmachem. Już tym razem z różdżką w ręce, nauczycielka Zaklęć wykonała skomplikowaną sekwencję ruchów, a przed oczami Syriusza zamigotała mleczna mgiełka. Zamknął oczy, zaskoczony. Kiedy na powrót je otworzył, mimowolnie zagwizdał z podziwu. Wiedział, że znajdują się w Hogwarcie, ale teraz miał wrażenie, że stoi na skraju Zakazanego Lasu. Rozejrzał się dookoła. Przeszedł w głąb gęsto rosnących drzew i jego oczom ukazał się niesamowity widok. Na środku polany, najzwyczajniej w świecie stała salamandra ognista. Wielka, czerwona jaszczurka, która klapała paszczą, zajadając liście z pobliskiego krzaka.
- Ta salamandra jest dla uczniów od piątej klasy wzwyż. Przed rozpoczęciem zadania rzucę na nich zaklęcie ognioodporne, więc nic im się nie stanie. Tam- pokazała Syriuszowi krzew z niebieskimi kwiatami- Zostawię informację z instrukcjami zadania. To jest jedno z najtrudniejszych zadań, bo muszą wykazać się znajomością zaklęć, które przerabialiśmy podczas omawiania żywiołów przyrody.
Black wyciągnął z pudła pergamin przewiązany czerwoną wstążką i zaczepił go o wystające gałęzie krzewu. Był pełen podziwu dla pomysłowości rudowłosej. Zaklęcia czterech żywiołów były, są i będą najważniejszym materiałem przerabianym na lekcjach Zaklęć i Uroków. Podczas akcji Zakonu wielokrotnie musiał ratować się przed ogniem, czy przywołać silniejszy podmuch powietrza, bo nie mógł złapać tchu. Bardzo praktyczne jest również zaklęcie bąblogłowy, które pozwala oddychać pod wodą.
- Teraz trzeba uaktywnić pułapki na torze- krzyknęła Ginny.
Pracowali niemal godzinę. Zakładali najróżniejsze pułapki oraz instrukcje do zadań. Wszystko to służyło temu, by sprawdzić praktyczną znajomość zaklęć. Zwój zawieszony dziesięć metrów nad ziemią trzeba było przywołać zaklęciem Accio, drewnianą skrzynię rozwalić Reducto, a starą, zardzewiałą bramę, która prowadziła do zaaranżowanej ulicy Hogsmeade należało usunąć magicznym lasso Carpe Retractum.
- Ginny….- zaczął niepewnie Syriusz. Spojrzenie czekoladowych oczu napotkało siwe tęczówki Blacka- Posłuchaj mnie. Nie udawaj, że nie tęsknisz za Astorią, bo tak nie jest. Tęsknisz, i to bardzo. Nie wiem o co się pokłóciłyście, ale to źle na was wpływa. Ty stałaś się marudna, często kłócisz się z Harrym. Astoria milczy jak zaklęta, ale i tak rzucacie sobie płochliwe spojrzenia. Jesteś Weasleyem, Gin. Chluba Gryffindoru. Odetchnij głęboko i zakończ ten głupi taniec.
- Mam jej spojrzeć prosto w oczy po tym, jak nazwałam ją zdrajcą?- zapytała szeptem, kiedy głos Syriusza roznosił się po polanie- Widziałam ból w jej oczach, kiedy na mnie patrzy. Nie chcę sprawiać jej cierpienia- powiedziała tak cicho, że Black mógł stwierdzić, że to tylko jego wyobraźnia.
- Dlaczego nazwałaś ją zdrajcą?
Pytanie spotkało się z barierą milczenia. Syriusz cierpliwie patrzył, jak śliczna twarz rudowłosej napina się w napięciu. Jej ręce nerwowo bawiły się różdżką. W końcu, po długim milczeniu, Ginny jęknęła i nakrywa ramionami głowę. Palce wplotła w długie włosy.
- W Zakonie jest zdrajca, a Astoria….spędza dużo czasu z Malfoyem. To znaczy…no wiesz….Na Merlina! Jego ojciec jest Mrocznym! As i Draco….oni często znikają razem, a potem taka rewelacja w Zakonie. Co miałam sobie pomyśleć, kiedy zamiast spotkania ze mną wybrała jego?
Syriusz ze świstem wciągnął powietrze. A więc o to poszło….Ginny oskarżyła Astorię o zdradę. Jednak…jeśli rzeczywiście spojrzeć na to z tej strony, zachowanie panny Greengrass mogło wydawać się podejrzane. Na spotkaniach Zakonu siedziała cicho jak myszka, a tutaj, w Hogwarcie nie często mogli z nią porozmawiać. Właściwie to ostatni raz tak szczerze rozmawiał z nią wtedy, gdy powiedziała jemu i Neville’owi, że ma plan, by połączyć Harry’ego i Ginny. Nie dziwił się Rudej, że wyciągnęła takie wnioski. Jednakże…
- To niemożliwe, by Astoria była zdrajcą, Gin. To jest po prostu niemożliwe- powiedział dobitnie Black, kładąc nacisk na ostatni wyraz.
- Jak to?- głowa Ginny szybko uniosła się do góry, gdy zmrużonymi oczami spojrzała na siedzącego obok mężczyznę.
- Po prostu, niemożliwe. Masz moje słowo. I Kingsleya, bo to on przeprowadził test.
-Test? Jaki znowu test?
-Lojalności wobec Zakonu. Jesteś nowa w Zakonie, więc nie wiesz, o co chodzi- odpowiedział na pytający i lekko zagubiony wzrok rudowłosej- Każdy członek Zakonu zostaje poddany próbie lojalności, jeśli w szeregach padnie słowo „zdrada”. Wymyślił to jeszcze Dumbledore. Kingsley, jako przywódca Zakonu ma prawo sprawdzić tych, co są podejrzani. Nie wiem, czy o tym słyszałaś, ale Veritaserum można wykorzystać na kilka sposobów. Jednym z nich jest połączenie eliksiru z kroplą naszej krwi oraz kroplą krwi przywódcy, w tym przypadku Kinga. Krew połączona….
- Krew połączona z Veritaserum daje możliwość sprawdzenia, czy dana osoba jest wobec nas lojalna. Tak, wiem na czym to polega. Zdaje się, że nazywa się to Próbą Morgana- wtrąciła się Ginny. Syriusz nie zwrócił na to uwagi, ale panna Weasley już od kilku minut chodziła tam i z powrotem, obgryzając paznokcie. Pamiętał jeszcze , jak za czasów panowania Voldemorta Ginny obgryzała je zawsze, gdy usilnie próbowała rozwikłać jakiś problem.
- Czekaj…skoro Kingsley zastosował tą próbę wobec członków Zakonu, to dlaczego mnie nie testował?
- Ty nie wzbudzasz podejrzeń, jesteś czysta jak łza. A poza tym, wtedy kiedy był atak, ty byłaś z Harrym, więc nie mogłaś zdradzić.
- Jestem czysta…a ty? Skąd ty wiesz o tej próbie? Przecież ty nigdy byś nie zdradził…Prawda?- zapytała z obawą. Już sama nie wiedziała co myśleć.
- Nie zdradziłbym, nigdy. Astoria też nie. Tu chodzi o coś zupełni innego, Ginny. Zarówno ja, jak i Greengrassowie mamy mroczną przeszłość. Ciążą na nas powiązania rodzinne. Nie wiem, czy pamiętasz, ale moi rodzice i brat, Regulus, wykazywali skłonności do popierania Voldemorta- spojrzał na nią, a gdy gorliwie pokiwała głową na znak, że pamięta, kontynuował- Ojciec Astorii był wysoko postawionym Śmierciożercą, kiedy przeszedł na naszą stronę. Niejednokrotnie wykazaliśmy się lojalnością wobec Zakonu. Jednak niepokój pozostaje. Rozumiesz…w rodzinie nic nie ginie. Dlatego też wszyscy członkowie Zakonu, którzy kiedykolwiek, czy to sami, czy to przez koligacje rodzinne mieli styczność z czarną magią, zostali poddani tej próbie.
- A wyniki musiały wykazać, że nie jesteście zdrajcami…- wyszeptała Ginny, gdy Syriusz zamilkł. Tak, teraz już rozumiała, dlaczego nikt z Zakonu tak bardzo nie przejął się tą rewelacją. Najbardziej zaufani ludzie pozostali wierni Zakonowi. Zalała ją potężna fala ulgi, kiedy dotarło do niej, że Astoria nie jest zdrajcą. Jednak już w następnej chwili poczuła, jak jej krew płonie ogniem, gdy poczuła wściekłość. Była zła na Syriusza, na Harry’ego, na…na…na Zakon, że nikt jej o tym nie powiedział. Syriusz musiał zauważyć nagłą zmianę, bo odsunął się od niej, gwałtownie wstał i uniósł ręce do góry, w geście poddania. Doskonale wiedział, że nie ma szans ze wściekłą Ginny Weasley. Przełknął ciężko ślinę, gdy przed oczami mignęło mu wspomnienie Harry’ego lądującego na deskach podium do Pojedynków. Cztery lata temu, kiedy w Bitwie o Hogwart zginął Fred, Remus i Tonks, Ginny i Harry wpadli w swego rodzaju letarg. On wszystkich przepraszał za to, że tyle ludzi musiało za niego zginąć, a ona nie mogła pozbierać się po śmierci ukochanego brata i najlepszego przyjaciela, Colina. Zamknęła się w sobie, nie spędzała czasu z przyjaciółmi. Spotkała się tylko z Denisem, młodszym z braci Creevey. Ta rozmowa została między nimi, ale coś musiało się wtedy zdarzyć, bo zarówno Denis, jak i Ginny zmienili swoje zachowanie. On razem z Luną wyjechał w poszukiwaniu najróżniejszych magicznych stworzeń, a ona odzyskała chęci do życia. To dzięki niej Harry z bólem otrząsnął się ze swojego letargu. I to dosłownie, z bólem. Zdesperowani przyjaciele Pottera nie wiedzieli już, co robić. Czarnowłosy cały czas oskarżał się o śmierć bliskich, sam prosił się nawet o wymierzenie kary. Nikt jednak nie chciał stanąć z nim do pojedynku. Oprócz Ginny, oczywiście. Nie mogła słuchać już tego użalania się Harry’ego, więc rzuciła mu wyzwanie. Syriusz pamiętał, jak Ginny wręcz z dziecinną łatwością pokonała jego chrześniaka. Żadne z nich nie używało różdżki, stosowali tylko sobie znane zaklęcia. Rudowłosa już wtedy wiązała swoją przyszłość z zaklęciami, co nikogo nie dziwiło. Była niesamowita. Cały pojedynek wyglądał jakby tańczyli z bykiem. Ona wykonywała zgrabne i pełne gracji obroty, unikając pocisków Harry’ego, a Potter zadziwiająco szybko robił zwody. Po krótkim pokazie magii bezróżdżkowej, Ginny postanowiła to zakończyć. Uniosła rękę do góry i wyciągnęła jeden palec. Drugą ręką, nie kłopocząc się zaklęciami rzucanymi przez Harry’ego, sprawiła, że Potter poruszał się w zwolnionym tempie. Czubek palca zabłysnął oślepiająco białym światłem, które szybko się przemieszczało. Wkrótce cała dłoń pogrążyła się w białym blasku. Ginny odczarowała Harry’ego, który był bardzo blisko miejsca, gdzie stała. Potem wszystko potoczyło się szybko. Harry stanął jak wryty, widząc świecącą dłoń rudowłosej, a ona opuściła dłoń i skierowała ją na niego. Z ręki wyleciała biała kula światła. Panna Weasley powiedziała tylko „ sam tego chciałeś, kochanie” i już było po wszystkim. Potter leżał pokonany przez iskrzące błyskawice. Jego śmiech mieszał się z jękami bólu. Po tej walce już nigdy nie obwiniał się o śmierć któregokolwiek z przyjaciół.
Oczy Ginny świeciły się niebezpiecznym blaskiem, jednak do wybuchu nie doszło. Rudowłosa zamknęła oczy i wzięła kilka głębokich oddechów. Kiedy znów na niego spojrzała, oczy na powrót stały się brązowe, a na ustach błąkał się nikły uśmiech.
- Nie jesteś zła, że ci nie powiedzieliśmy?- zapytał ją, cały czas zachowując ostrożność.
- Jestem. Ale zdaję sobie sprawę, że mieliście ku temu swoje powody. Z resztą nie wiedziałeś o co pokłóciłam się z Astorią, więc ci wybaczam. Teraz już wiem, że moje oskarżenia są niesłuszne. Myślisz…- zawahała się i spojrzała na niego z nadzieją- Myślisz, że mi wybaczy?
- Nie dowiesz się, jeśli do niej nie pójdziesz. Musicie wyjaśnić wszystko między sobą. Ale nie przejmuj się, widać, że jej na tobie zależy. I odwrotnie- mrugnął do niej- Jesteście przyjaciółkami, na pewno ci wybaczy. Tylko musisz się postarać.
- Masz rację- rzuciła w odpowiedzi, lecz zaraz zamilkła, spojrzała na niego i wybuchła śmiechem.
- Z czego się śmiejesz, Weasley?- zapytał Syriusz, marszcząc brwi.
- Właśnie przyznałam ci rację- zachichotała- Nie sądziłam, że kiedykolwiek do tego dojdzie.
- Idź już lepiej, bo za godzinę Astoria zaczyna zajęcia. Słyszałem, że ostatnio jest nieźle wkurzająca na lekcjach. Jeszcze trochę i zrzuci kogoś z Wieży Astronomicznej- zaśmiał się- Jeśli się z nią szybko pogodzisz, poprawisz jej humor. I uratujesz wiele istnień- powiedział, naśladując głos profesor Trelawney .
- Dzięki- szepnęła Ginny z szerokim uśmiechem na twarzy- Za wszystko- przytuliła go i dała całusa w policzek.
- No już, zmykaj- chrząknął, zawstydzony-  Zawieszę ostatnie instrukcje do zadania i też znikam do siebie- zabrał z pudełka ostatni pergamin i ruszył w stronę ulicy Hogsmeade. Ginny podziękowała mu za pomoc, pożegnała się i już wychodziła z Wielkiej Sali, kiedy Syriusz za nią zawołał.
- Hej, Ruda!- wyszczerzył się, kiedy na niego spojrzała- Kiedy skończysz z Astorią, to zajmij się Harrym. Siedzi biedak smutny w swoim gabinecie, bo z nim nie rozmawiasz. Chyba uzależnił się od ciebie, mała- zaszczekał jak pies.
Ginny wywróciła oczami i ruszyła w kierunku gabinetu nauczycielki Astronomii. No tak, Syriusz Black nie mógł podarować sobie zaczepki. Harry jest uroczy, jak tak się o mnie martwi- pomyślała i z uśmiechem na ustach myślała o ty, co powie Astorii.


D
raco nigdy nie myślał, że do tego dojdzie. Od czasu rozpoczęcia studiów w Cardiff nie dopuszczał do siebie nikogo. Swoim zaufaniem darzył tylko i wyłącznie swojego wiernego przyjaciela, Blaise’a Zabiniego. Co prawda, podczas swojej trzyletniej nauki eliksirów mało razy się widzieli, ale listy pisał do niego na bieżąco. W Akademii nie miał przyjaciół, sam tego nie chciał. Musiał ułożyć swoje życie na nowo, a nie chciał popełniać tych samych błędów. Stał się samotnikiem, choć od czasu do czasu musiał opędzić się od irytującej Madelaine Parks. Teraz wszystko się zmieniło. Malfoy zadziwiał ludzi, sam siebie powoli nie poznawał. Był pomocny, uśmiechnięty, rozmowny, z poczuciem humoru i…miły. Tak, miły. Nawet fizycznie się zmienił. Teraz był wysokim, ciemnym blondynem. Nie przypominał tego tlenionego blondyna z przed czterech lat. Mógł liczyć na wsparcie kilku osób, nie tylko Blaise’a. Maddie- kto by pomyślał, że on, Draco Malfoy, polubi Królową Parks? To wszystko przez Zabiniego, zdaje się, że jego przyjaciel wpadł po uszy, choć uparcie nie przyznaje mu racji. Głównie spotykali się całą trójką, by omówić sprawę Parkinson. Odkąd Blaise zdobył na nią namiary, Maddie już planowała zemstę, przy czym mieli mnóstwo zabawy. Musiał przyznać, że w towarzystwie tej dwójki czuł się znakomicie. Jednak to nie oni sprawiali, że jego serce waliło jak szalone. Przy nich nie czuł się jak młody, roztrzepany nastolatek, który robi różne głupstwa. Nie…od tego była pewna śliczna, drobna, czarnowłosa kobieta z nieopisaną słabością do gwiazd świecących na niebie. Pewnego dnia, gdy wrócił z kolacji długo siedział przed kominkiem i analizował swoje uczucia. Szybsze bicie serca, gęsia skórka przy każdym zetknięciu się skóry, błyszczące oczy, gdy patrzył jak śpi. Obudziła się w nim…troska. Tamtego dnia, gdy już wypił rozgrzewający miód pitny, stanął przed lustrem. Widząc swoje odbicie, wziął głęboki oddech i na jednym wydechu powiedział to, co od dawna gościło w jego głowie. „ Kocham Astorię Greengrass”. Słowa rozniosły się echem po pustej łazience. Były zadziwiająco czyste i mocne, bez zdradzieckiej nuty. Powtórzył to jeszcze dwa razy, a w jego wnętrzu rozlało się przyjemne ciepło, które tylko utwierdziło go w uczuciach. Od tamtej pory zbierał się w sobie, by wyznać miłość ślicznej nauczycielce Astronomii. Niestety nigdy to mu się nie udało. Albo stchórzył, albo ciężko pracowali nad Eliksirem. Raz nawet, kiedy już prawie miał jej powiedzieć, zdał sobie sprawę, że Astoria zasnęła na kanapie przy kominku, z głową ma jego kolanach. Nie żeby miał coś przeciwko, broń Merlinie. Było bardzo miło, ale chciałby mieć już to za sobą. Chciał usłyszeć „też cię kocham, Draco” i wreszcie pocałować.
Właśnie teraz, po spożytej kolacji, zmierzał na Wieżę Astronomiczną. Zerknął na zegarek. Za dwie godziny Astoria zaczyna zajęcia. Może wreszcie się przełamie i wyzna jej co czuje. Dwie godziny na wypowiedzenie dwóch słów to wystarczająco dużo czasu, prawda? Miał taką nadzieję. Kiedy stanął przed gabinetem Astorii i wyciągnął rękę by zapukać, poczuł jak w brzuchu coś mu się przewraca ze zdenerwowania. Po co, no po co jadł ten cholerny czekoladowy kawałek tortu? Nawet nie wiedział kiedy zapukał, ale usłyszał „ chwileczkę”, a potem otwieranie zamka od drzwi. Całe powietrze uszło z jego ciała, gdy ją zobaczył. Stała tam, ubrana w zieloną tunikę przepasaną czarnym, szerokim pasem i czarne, obcisłe spodnie. Widocznie dopiero brała kąpiel, bo w ręce trzymała ręcznik, a włosy miała rozczochrane i wilgotne. Brwi miała lekko uniesione, w geście zdziwienia.
- Draco- usłyszał- Eh…wejdź, proszę. Przepraszam za mój stan, ale nie spodziewałam się ciebie. Szczerze mówiąc, to nikogo się nie spodziewałam- mruknęła i zaprosiła go do środka.
- Jeśli ci przeszkadzam to mogę sobie pójść.
- Co? Nie, nie. Po prostu mnie zaskoczyłeś. Ale cieszę się, że cię widzę- uśmiechnęła się- Masz na coś ochotę? Mam jeszcze trochę smakołyków z Miodowego Królestwa.
- Nie kłopocz się, Astorio- powiedział szybko, gdy jego wnętrzności znowu się odezwały- Muszę z tobą porozmawiać.
Czarnowłosa spojrzała na niego, mrużąc oczy. Po krótkiej ciszy odezwała się.
- Dobrze, ale daj mi chwilkę. Ogarnę się i zaraz wracam.
Blondyn odetchnął głęboko i rozejrzał się. Podszedł do biurka i chwycił szklaną ramkę na zdjęcia. Ruchoma fotografia przedstawiała trzy osoby leżące na kwiecistej polanie. Astoria i Ginny przytulone były do Kevina Strausa, każda z nich położyła głowę na ramieniu chłopaka. Wszyscy uśmiechali się w stronę aparatu. Nagle ręka rudowłosej, która trzymała źdźbło trawy, powędrowała do góry. Trawa połaskotała nos Amerykanina. Ten gwałtownie podrapał się po nosie, a Ginny i Astoria wybuchły śmiechem. Chwilę później śmiali się wszyscy troje. Jego serce przyspieszyło, gdy patrzył na uśmiechniętą czarnowłosą.
- Draco? Co się dzieje?
Blondyn odłożył ramkę na miejsce i odwrócił się do Astorii. Już uczesana patrzyła na niego niespokojnie, zaniepokojona jego zachowaniem.
- Nic się nie stało. Chociaż nie….stało się. I to dużo.
- Może usiądziemy? Widocznie czeka nas poważna rozmowa- powiedziała Astoria, a Malfoy poszedł za nią. Usiedli na kanapie.
- Słucham- panna Greengrass złapała go na rękę, dodając mu otuchy. Draco przełknął ciężko ślinę i bezwiednie gładził kciukiem jej dłoń.
- Ja….zmieniłem się. Nie jestem już tym wystraszonym jasnowłosym chłopcem, który bał się własnego ojca. Stałem się mądrzejszy, nie szczycę się swoim pochodzeniem, jak kiedyś. Nie jestem zimnym draniem, który bawi się kobietami. Nie, nie jestem. Nie przerywaj mi, proszę- dodał, gdy ona już otwierała usta- Naprawdę, stałem się lepszym człowiekiem. Mam kogoś, komu mogę ufać. Mam kogoś kto może ufać mnie. I nie zamierzam tego zniszczyć. Blaise, ty, nawet Królowa Parks….wiem, że na was mogę polegać i zapewniam cię, wy też możecie polegać na mnie. Merlinie, polubiłem Maddie- zaśmiał się, a kąciki ust Astorii zadrgały lekko- Ale nieważne…nieważne. Tu chodzi o ciebie, As. Może nie uwierzysz, ale w chwili obecnej jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Możesz mnie zabić, za to, co teraz powiem, Greengrass, ale…Kocham cię.
I już. Powiedział to. Nareszcie to powiedział. Zaryzykował i spojrzał na siedzącą obok kobietę. Jej ręka mocniej zacisnęła się na jego własnej, a piękne oczy niebezpiecznie błyszczały.
- Draco…- głos Astorii był dziwnie drżący, kiedy się odezwała- To…to jest szalone. Wiem, że się zmieniłeś. Jesteś wspaniałym mężczyzną, ale…
- Ale co?- nagle zesztywniał, kiedy jego szept niósł się w pomieszczeniu- Nie kochasz mnie? Wstydzisz się mnie?- wyszarpnął swoją rękę z jej uścisku i wstał. Teraz patrzył na nią z góry- Tylko nie mów tego gównianego „zostańmy przyjaciółmi”! Nie po tym, co właśnie ci powiedziałem. Błagam, nie rób tego- jego głos z każdym wypowiedzianym słowem załamywał się coraz bardziej. W końcu zamilkł, a w pokoju słychać było tylko trzaskanie drewna w kominku.
- Ja nie…to nie tak, jak myślisz- teraz Astoria wstała- To wszystko mnie przytłoczyło, rozumiesz? Najpierw praca nad Eliksirem Pamięci, potem te zagrywki Mrocznych. Mój ojciec….też jest poszukiwany. Kocham go i boję się o niego. A teraz Ginny- wyliczała drżącym głosem. Odgarnęła niesforne kosmyki czarnych włosów- Na Merlina! Uznała mnie za zdrajcę Zakonu!
- Co?- Draco spojrzał na nią, kompletnie wytrącony z równowagi.
- Uznała mnie za zdrajcę przez moje zachowanie. Sam wiesz, musimy się ukrywać, żebyś się nie zdradził. Doszła do wniosku, że ty pracujesz dla swojego ojca, a że ja często z tobą przebywam, to stwierdziła, że to ja zdradzam Zakon.
- O to się pokłóciłyście? Ale ty nie zdradzasz, więc dlaczego nadal się do siebie nie odzywacie?
- Ja…no wiesz…- Astoria wyraźnie się zakłopotała. Na jej twarzy wykwitł delikatny rumieniec.
- Dlaczego się z nią nie pogodziłaś, As? Dlaczego?- Draco stał teraz bardzo blisko czarnowłosej nauczycielki. Delikatnie chwycił jej podbródek, by patrzyła mu prosto w oczy.
- Nie chciałam cię narażać! Rozumiesz? Boję się o ciebie. Jeśli Ginny dowie się prawdy, wszystko może się wydać. Harry cały czas ją kocha. I Mroczni o tym wiedzą! W każdej chwili mogą ją dorwać, a jeśli wyszukają w jej umyśle informacje o tobie, jesteś skończony- wysyczała, cały czas patrząc na niego.
Draco poczuł jakby ciężki kamień spadł mu z serca. Bała się o niego, a to znaczy…
- Zależy ci na mnie, Greengrass- uśmiechnął się.
- Tak, zależy- westchnęła zrezygnowana- Ale na Ginny również. I dobrze by było, gdybyście zaczęli współpracować. Potrzebuję was. I ciebie, i jej.
- Ja, ty i…Weasley? Mamy działać razem? Przecież ona mnie zabije, jeśli dowie się co zrobił mój ojciec.
- Ona wie co zrobił. I wcale nie ma zamiaru cię zabić. Nie ocenia ludzi miarą czynów rodziny. Widocznie zobaczyła w tobie dobrą duszę.
- Mówisz jak Trelawney, kiedy zbyt długo przebywa w oparach ziółek- zaśmiał się blondyn.
- To nie jest śmieszne, Draco- odpowiedziała, choć na jej usta wkradł się uśmiech- Ginny jest wspaniałą przyjaciółką, a ja nie chcę jej stracić. Najwyższy czas wprowadzić ją w cały plan.
- No dobra, pomyślę co z tym zrobić. Ale nadal nie wiem, co zamierzasz odpowiedzieć na moje wyznanie. Pokłóciłaś się z Weasley, ale to zupełnie inna sprawa.
- To wcale nie jest inna sprawa- mruknęła Astoria.
- Jak to?
- Bo to wszystko właśnie przez ciebie! Tak, przez ciebie! Obroniłam cię, co utwierdziło Ginny w przekonaniu, że coś knuję z tobą.
- Rozumiem, nienawidzisz mnie.
- Co? Nie, nie, nie- zaprzeczyła gwałtownie, przerażona tą myślą.
- Nie nienawidzisz mnie?
- Tak, nie nienawidzę cię…znaczy…och, zamknij się- Astoria pociągnęła go za koszulę, a jej usta dziwnym zbiegiem okoliczności wylądowały na jego ustach. Malfoy zamarł na chwilę, lecz potem przyciągnął ją do siebie, całkowicie niszcząc wolną przestrzeń między nimi. Ręce bezwiednie zaczęły działać na własny rachunek, on skupiał się tylko na ustach. Smakowała zadziwiającą mieszanką czekolady, karmelu i mięty. W jego nozdrza wdarł się zniewalający, lawendowy zapach. Gdzieś tam, w oddali, usłyszał pukanie. Mógł uznać to też jednak za wybuch fajerwerków w jego głowie. Oboje cali płonęli od fali uczuć, która zalała ich ciała. Pocałunek z pewnością trwałby dłużej, gdyby ktoś brutalnie im nie przerwał.
- Ekhem…pozwoliłam sobie wejść, bo nie otwierałaś kiedy pukałam, a widziałam zapalone światło.
Brzęk tłuczonego szkła sprawił, że Astoria i Draco gwałtownie od siebie odskoczyli. Wystraszona czarnowłosa zwaliła ramkę ze zdjęciem. Teraz oboje patrzyli na uśmiechającą się szeroko Ginevrę Weasley.
- Chyba przyszłam nie w porę- ciągnęła wesołym głosem.
- Co? Nie, my tylko…rozmawialiśmy- odpowiedziała Astoria lekko piskliwym głosem.
- Tak…rozmawialiście tak cicho, że aż musieliście spijać słowa ze swoich ust- zachichotała rudowłosa. Jednym, szybkim ruchem dłoni naprawiła stłuczoną ramkę i zwinnie wskoczyła na blat biurka. Swoje czekoladowe oczy wbiła w czerwone twarze swoich towarzyszy- Proszę was, nie róbcie takich min. Zdaje się, że musimy sobie parę spraw wyjaśnić- szepnęła i kiwnęła na Astorię- Przepraszam cię, As. Głupio się zachowałam. Mam teraz w głowie straszny mętlik. Nie chciałam cię zranić. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz- westchnęła przejmująco.
Astoria poczuła, że serce na chwilę zamarło, gdy napotkała smutne, czekoladowe tęczówki przyjaciółki. Chciała znów zobaczyć jej śliczny uśmiech, chciała usiąść z nią przy kieliszku czerwonego wina i rozpływać się nad ty, jak wspaniale całuje Draco Malfoy. Chciała po prostu….na Merlina, to jest żałosne!
- Tęskniłam za tobą, Gin- Astoria podbiegła do przyjaciółki i uściskała ją mocno. Jej oczy zrobiły się dziwnie wilgotne- Jasne, że ci wybaczę. Mimo wszystko i tak cię uwielbiam, głuptasie- zaśmiała się, by odgonić łzy. Poczuła jak delikatny palec Ginny ociera niechciane łzy i mocno ją przytula.
- Też cię kocham, Greengrass. Jesteś jak moja siostra, której zawsze pragnęłam. Na tych cholernych zdjęciach są sami faceci- Astoria zaśmiała się, gdy rudowłosa wywróciła oczami. Z poza ramienia Ginny zerknęła na zegar i aż krzyknęła przerażona.
- Na Merlina! Za piętnaście minut mam zajęcia! Przepraszam, że zostawiam was w takiej chwili, ale praca czeka- jeszcze raz uściskała Ginny, z lekkim uśmiechem pocałowała blondyna w usta i raźnym krokiem opuściła swój gabinet. Zapadła krępująca cisza, z oddali było słychać stukot butów Astorii.
- Weasley- rudowłosa poderwała głowę i spojrzała na blondyna z przymrużonymi oczami- nie udawajmy, że nic tu się nie stało. Nam obojgu zależy na Astorii. Musimy przyzwyczaić się do swojego towarzystwa.
- Racja- odpowiedziała i zaśmiała się głośno- Nie wiem co się dzisiaj dzieje, ale już drugi raz przyznaję rację najmniej spodziewanej osobie. Westchnęła głośno i pociągnęła Malfoya do wyjścia- Mam nadzieję, że masz u siebie Ognistą.
- A po co ci Ognista, Weasley?- zdziwił się Draco, ale uśmiechnął się lekko.
- Właśnie całowałeś się z moją najlepszą przyjaciółką. Muszę poznać twoje zamiary, Malfoy. Przy takiej rozmowie przyda się coś na wzmocnienie.
Po korytarzu niósł się głośny śmiech blondyna. O, tak. Mieli do omówienia kilka istotnych kwestii, Ognista Whiskey z pewnością się przyda. Rozmawiali do późnej nocy. Dopiero o pierwszej w nocy drzwi od gabinetu nauczycielki Zaklęć i Uroków zamknęły się na klucz.

O
 ile egzamin z Zaklęć przebiegł wspaniale i bez problemów, o tyle Pojedynki nie skończyły się najlepiej. Tor przeszkód przygotowany przez rudowłosą nauczycielkę spotkał się z gorącym aplauzem uczniów. Każdy był zadowolony ze swoich wyników, zadania uznano za ekscytujące i pomysłowe. Uwielbienie do Ginevry Weasley wzrosło o kilkadziesiąt uśmiechów i podniecone rozmowy między przyjaciółmi. Harry Potter również zapunktował u uczniów. Po skończonym egzaminie, czarnowłosy nauczyciel zgodził się na luźne pojedynki. Głośno ogłosił, że jeśli mają do wyrównania jakieś porachunki, to lepiej niech zrobią to pod jego opieką. Wszystko było w porządku, aż do momentu ostatniego pojedynku. Sama walka przebiegła w spokoju. Ridley Daniels, szóstoroczny Gryfon wyzwał do pojedynku Kaspiana Rosiera, prefekta Ślizgonów. Profesor Potter wszystko nadzorował i osądził wynik na korzyść Danielsa. Kaspianowi się to nie spodobało, jednak ze spokojem przyjął porażkę. Jednak kiedy tylko nauczyciel Obrony opuścił Wielką Salę i ogłosił koniec zabawy, Rosier rzucił się na bezbronnego Gryfona. Do bójki dołączyło trzech innych Slizgonów, więc Ridley nie miał szans. I kiedy już miał się poddać, z pomocą przyszedł jego przyjaciel. Lancelot Turner szybko pokonał trzech osiłków i wdał się w walkę z Rosierem. Po Wielkiej Sali fruwały najróżniejsze zaklęcia, polała się nawet krew. Wkrótce pojedynek został przerwany przez profesora Blacka. Obaj chłopcy trafili do dyrektorki, a Daniels, Turner i Rosier aż do wyjazdu na święta musieli zostać w Skrzydle Szpitalnym.
W piątek po śniadaniu uczniowie zbierali się do wyjazdu. Niemal cała szkoła opuściła bramy Hogwartu i powozami udali się do Hogsmeade. Syriusz i Draco przybyli jako ostatni, ponieważ musieli odprowadzić na pociąg uczniów, którzy dopiero opuścili Skrzydło Szpitalne. Lance i Ridley szybko przyjęli do wiadomości to, co miał im do powiedzenia opiekun Gryffindoru. Natomiast Kaspian dostał ostrą reprymendę za swoje zachowanie, zarówno od Draco, jak i od Mcgonagall, która zawiesiła jego przywileje Prefekta, aż skończy swój dwutygodniowy szlaban po przyjeździe z przerwy świątecznej.
Czerwona lokomotywa Expresu Hogwart mknęła torami do Londynu, jednak nikt nie zauważył, jak w pewnym momencie oczy Lancelota Turnera zabłysły jasnym światłem. Kiedy pociąg opuścił stację Hogsmeade, cztery zakapturzone postacie wyszły z ukrycia i skierowały się do Wrzeszczącej Chaty. Brązowy puchacz wyleciał przez okno, niosąc czarną kopertę do Lucjusza Malfoya. W środku znajdowały się tylko dwa słowa: „ Wszystko gotowe”.


Hej, witam wszystkich :D
Długo mnie nie było, ale już wróciłam do formy. Przez ostatni czas nazbierało się trochę problemów, ale cóż poradzić, takie życie. Co myślicie o nowym rozdziale? Jako jedyny przekroczył pięć tysięcy słów, więc jestem dumna. Mam nadzieję, że choć trochę wam się podoba.
No i stało się. Długo zapowiadany rozdział 15 coraz bliżej. Jak już mówiłam, będzie rozbity na trzy części. Ginny wreszcie odzyska pamięć, pojawią się też obiecane, nowe, ale znane postacie: Luna Lovegood i Denis Creevey. Zdradzę wam, że Zakon wybierze się na bal…A teraz, kto mi powie, co oznaczają dziwnie błyszczące oczy Lance’a, kiedy wsiadali do pociągu? Podpowiem, że te postacie z kapturami i ten list do Lucjusza tworzą całość układanki.
Chciałabym również wynagrodzić wam moją dłuższa nieobecność. Na początku nie miałam zamiaru opisywać tego, jak Ginny odzyskuje pamięć. Chciałam poświęcić na to jeden dłuższy akapit i kropka. Ale jeśli macie ochotę, napiszę miniaturkę. Sen o życiu, czyli olśnienie Ginevry Weasley. Przedstawię w niej cały przebieg odzyskiwania pamięci przez Ginny. Przypomnienie wszystkich Weasleyów, przyjaciół, relacji z poszczególnymi bohaterami. No krótko mówiąc, wielkie bum umysłowe. Będzie to dodatkiem między pierwszą, a drugą częścią rozdziału piętnastego. Co o tym myślicie?
Zapraszam do komentowania i do napisania już nie długo.
Ps. Kto ma widzieć duchy? Ron czy Hermiona? :D ( znowu zdradzam swoje plany, ale liczę się z waszym zdaniem. To jest dla mnie ważne.)



 

15 komentarzy:

  1. Wiem , że nie zaczyna się zdania od , a więc , ale chce Cię trochę podenerwowań jak Syriusz Ginny.

    A więc, notka jest świetna. Na początku miałam zapytać dlaczego Harry i Ginny mają tak mało kontaktów , ale teraz już zrozumiałam.
    Wiedziałam , że to wyznanie uczuć i pocałunek Astorii i Draco nastąpi. To było wiadomo od samego początku ich bliższej znajomości. Cieszę się i jego przemianą i jego , a raczej ich szczęściem.
    Oczywiście z utęsknieniem czekam na turniej i ten podzielony na 3 części rozdział 15. A co do tego snu to jestem za był to by bardzo dobry pomysł. Chociaż nie zdradzaj nam za dużo.

    Co tu jeszcze..... Aha co do tej rozmowy z duchami to dlaczego akurat Ron czy Hermiona. Może poszukajmu gdzieś indziej. Niech to będzie ktoś kogo się nie spodziewamy. Zaskocz nas. Nie każ nam wybierać. Zdaj się na swój instynkt i wyobraźnie. Wsłuchaj się w to co ci podpowiada serce , muzyka i wszystko. Ten pomysł już masz gdzieś w sobie ukryty. Wystarczy go tylko znaleźć

    No cóż w kwesti i komentarza, uwag i pochwał to tyle. Przemyśl i zastanów się nad tym co tu napisałam.

    Ciesze się jak dziecko i może to i głupie , bo dzieckiem dawno przestałam być , ale niestety radość została:) Przybywam z komentarzem i oceną i paroma pomysłami jako pierwsza. Hihihih :P

    Buziaki, powodzenia i zabieraj się do pisania leniuszku :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko mam już przemyślane :D
      I to koniecznie musi być ktoś z naszych narzeczonych.Może oni będą rozmawiać z duchami, jednak to nie o nich tu chodzi. O nich też, ale cały pomysł z duchami sprowadza się do innej postaci. Do mniej widocznej, ale istotnej. Swoją drogą, motyw starożytnej klątwy również się rozwinie i właśnie dlatego potrzebuję do tego Rona albo Hermiony.To już taki przyszłościowy pomysł :D

      Usuń
  2. Siedzę przed monitorem patrząc czy ktoś czasem nie dodał nowego rozdziału na swojego bloga, a tu taka niespodzianka! :D Nawet nie wiesz jak się cieszę. Niestety w połowie musiałam przerwać, bo mama kazała mi zamieść podwórko, ale gdyby nie to ten komentarz pojawiłby się już wcześniej. Nie zanudzając, to rozdział świetny! :D Wyznanie Malfoy, pocałunek ich i pogodzenie dwóch przyjaciółek! *.* Świetnie wszystko napisałaś! Aaaaaaaa! To już 14 rozdział1 Dodawaj szybko następny, bo nie wytrzymam!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny rozdzial.
    Wedlug mnie Ron moglby widziec duchy i mozesz opisac powrot pamięci. Czekam na rozdzial 15. Dodawaj szybko.

    OdpowiedzUsuń
  4. Okej jeżeli ktoś z narzeczonych musi byś to moim
    zdaniem niech to będzie Hermiona :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A więc... :) Zacznę od pochwalenia, żeby zostawić sobie "ale" na koniec. Piszesz coraz lepiej, czyta się to bardzo przyjemnie i gładko. Historia wciąga ALE. Masz bogate słownictwo a uparłaś się powtarzać słowo "rudowłosa" jak mantrę. Wiem, że to genialne określenie na Ginny, ale postaraj się przynajmniej o 10% rzadziej je stosować. Są miejsca opowiadania, gdzie pojawia się trzy razy w trzech zdaniach po sobie następujących.

    Idzie ci naprawdę coraz lepiej. Pisz tak dalej, a będzie z ciebie kawał pisarki.

    Aha, jeszcze jedna uwaga, choć może to moja nadinterpretacja albo twoje celowe działanie:
    ...Po korytarzu niósł się głośny śmiech blondyna. O, tak. Mieli do omówienia kilka istotnych kwestii, Ognista Whiskey z pewnością się przyda. Rozmawiali do późnej nocy. Dopiero o pierwszej w nocy drzwi od gabinetu nauczycielki Zaklęć i Uroków zamknęły się na klucz....
    Dla mnie to zabrzmiało, jakby Ginny z Draco rozmawiali ze sobą do 1 w nocy a potem poszli razem do łóżka. Proszę, powiedz, że źle cię zrozumiałem. Proszę :)


    To teraz coś od czytelnika.

    1.Fajnie byłoby jakby duchy widział Ron, to mogło by być pocieszne.
    2. Pewnie że napisz odzyskiwanie pamięci. Chętnie zobaczę jak Ginny przypomina sobie Harrego. O ile pamiętam, to pamięta tylko "szmaragdowe oczy"? Czy jakoś tak to szło w pierwszych notkach?
    3. Oczy Lancelota - był pod imperiusem jak nic.
    _____________________________________

    Jak zawsze zapraszam do mnie. Na blogu 7 notek z 7 dniowych wakacji Harrego, notka informacyjna o kolejnych rozdziałach i kilka innych ciekawostek. Niektóre bardzo soczyste.
    http://harry-potter-kontynuacja.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś tak to szło w poprzednich notkach :D
      Cieszę się bardzo, że podoba ci się to co piszę. Pochwały od tak wprawionego blogowicza jak ty, to nie lada zaszczyt. Czasami tak mam, że jeśli piszę to, co układa mi się w głowie, to klikam po prostu w klawiaturę. Ginny często przewija się w tym opowiadaniu, stąd ta nieszczęsna "rudowłosa".
      O rany, serio? Draco i Ginny razem w łóżku? Nie wiem jakim cudem tak to odebrałeś :D Przecież chwilę wcześniej on wyznał miłość Astorii, a ona się z nią pogodziła, więc to by było bez sensu. Owszem, rozmawiali do pierwszej w nocy, ale tylko wyjaśniali sobie wszystkie kwestie :D
      Pominę wątek Lance'a, dajmy szansę innym czytelnikom.
      Już drugi głos na Rona. Kto da więcej? :D
      ps. mam nadzieję, że w miarę opanowałam to nieszczęsne mieszanie czasów :D

      Usuń
    2. Jak to mi napisała jedna z czytelniczek "Jakby ręce nie nadążały za głową". Też mam dość często tak, że napiszę coś, co w głowie brzmi genialnie... no właśnie w głowie :) dlatego każdy tekst przynajmniej dwukrotnie. Ewentualnie znajdź sobie kogoś do testowania tekstów. Ja miałem taką osobę, która wytykała mi błędy na początku, nawet teraz podsyłam jej teksty, jak coś mi "wybitnie nie leży", choć okazauje się zazwyczaj, że to moja chora perfekcyjność a nie wada tekstu jest problemem.
      Jeśli chcesz, to możesz mi wysyłać rozdziały żebym przejrzał, właśnie pod kątem powtórzeń, bo to jest chyba jedyny prawdziwy problem. Zrobię to z przyjemnością.
      Z Czasami radzisz sobie już bardzo dobrze, nie ma chaosu, a czasami czasami (mało maślane)[od czasu do czasu, czasami] trzeba pomieszać.

      Wiesz, ten wątek Ginny Draco, ja czasami mam zbyt bujną wyobraźnię, a że jestem świeżo po napisaniu Pierwszej Nocy Rona i Hermiony (nie wiem czy czytałaś już) i wybitnie erotycznym rozdziale mojej książki, to mi się wszystko kojarzy.

      Usuń
    3. Kontynuatorze, zdecydowanie zbyt wcześnie po swoim opisie 18+ zajrzałeś tutaj;-D

      Choć przyznaję że i ja przez moment miałam skojarzenie, pewnie dlatego że przyszłam tutaj prościutko od Ciebie!

      Usuń
  6. Och... Idzie Ci coraz lepiej!

    Co do mieszania czasów... Nie zauważyłam:)

    Też sądzę, że Lancelot jest pod Imperiusem.

    Co do duchów... Nie wiem co knujesz, ale podoba mi się! I chyba Ron powinien je widzieć, niech w jego życiu też dzieje się coś dziwnego ;D

    Zdecydowanie opisuj odzyskiwanie pamięci Ginny, to będzie very interesting;D

    Poza tym, taki pomysł ode mnie: Kiedy piszesz, na pewno towarzyszy ci jakaś playlista. Nie chciałabyś jej udostępnić?;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Aaa! Kompletnie zapomniałam! Tak, ja wielka gapa...
    Niech duchy widzi Ron! :P

    Jeszcze raz serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Moje uwagi:

    -Kontynuator ma rację, słowo Rudowłosa jest zbyt często

    -Moim zdaniem duchy powinien widzieć Ron, on tak niewiele do tej pory ciekawych rzeczy robił. Poza tym duchy nie pasują do ścisłego umysłu Hermiony

    -Mam takie wrażenie że odzyskanie pamięci przez Ginny następuje zbyt szybko.... Może dlatego ze dopiero niedawno trafiłam na Twój blog?

    +Pomysł z utratą wspomnień jest genialny, nie spotkałam się z lepszym w "potterfanowskich" blogach, mówię serio

    +bardzo mi się podoba sposób opisywania Draco, tego jak się zmienia

    +zdecydowanie opisz powrót pamięci Ginny, bez tego opowiadanie straci część najlepszego wątku

    OdpowiedzUsuń
  9. Brawo :) Ciesze się niezmiernie, że udało ci się opanować drobny chaos z czasami. Powtórzenia fakt są, ale to jest o poprawienia, da się nad tym zapanować czytając swój tekst ponownie przed dodaniem. Co do treści: widać, że Draco chce się zmienić dla Astorii i dobrze, że końcu się do tego przyznał i przed nią i przed samym sobą. Reakcja Ginny wydaje mi się trochę przesadzona jeśli chodzi o tajemnicę z testem w Zakonie - ale jak widać płomiennorude włosy sprzyjają porywczemu charakterowi.
    Rozdział z powrotem pamięci Ginny zdecydowanie się chętnie przeczytam, bo może ci to pomóc w opisaniu emocji, relacji między członkami rodziny i być miłą odskocznią od Mrocznych. W kwestii duchów ja widzę większość opowiada się za Ronem mnie zastanawia jednak czy skoro w planie jest niemalże uśmiercenie postaci to czy nie byłby to już zbyt duży cios dla Weasleyów, szczególnie dla Ginny, która dopiero co odzyska pamięć z tego co rozumiem... Hermiona jest oczywiście też dla nich ważna, ale no to nie jest krew z krwi... Ale może to tylko ja tak mam, że patrzą na ogół odczuć i będzie się za tym coś innego kryło. Nie mniej jednak Ron miałby większe "pole do popisu" w widzeniu zmarłych i ja ktoś stwierdził przede mną "jemu też się coś należy do życia" ;). Także nie wiem, ja jestem rozdarta i wstrzymuję się od głosu.
    Pisz dalej, czekamy :) Pozdrawiam Solcia
    P.S. Ja Kontynuatorze nic dziwnego czy dwuznacznego w cytowanym przez ciebie fragmencie nie widzę i nie wpadłabym na to żeby to jako scenę łóżkową zinterpretować :P

    OdpowiedzUsuń

SZABLON AUTORSTWA JANE