N
|
adeszła długo wyczekiwana połowa grudnia. Wszystkich uczniów
czekał tydzień nerwów i wzmożonej pracy. Nauczyciele wprowadzali ostatnie
poprawki do testów semestralnych, a Hagrid wraz z profesorem Flitwickiem
zaczęli przystrajać zamek w ozdoby świąteczne. Lekcje Opieki nad Magicznymi
Stworzeniami oraz Zielarstwa zostały odwołane z powodu wielkiej śnieżycy
panującej za oknami. Od czasu pamiętnej kłótni Ginny i Astorii minęły trzy dni.
Nikt nie wiedział o co się pokłóciły, a ta garstka uczniów, która była
świadkiem starcia na korytarzu poprzekręcała dużo faktów, aż powstały liczne
wersje tego wydarzenia. Jeden z trzeciorocznych Krukonów utrzymywał, że
profesor Weasley rzucała kulami ognia, a nauczycielka Astronomii zamieniła się
w sokoła. Jednak coś musiało być na rzeczy, bo nawet piątoklasiści twierdzili,
że Ginny używała magii bezróżdżkowej. Byli pod wielkim wrażeniem, więc na
następnej lekcji Zaklęć poprosili, aby rudowłosa nauczycielka pokazała im kilka
sztuczek bez różdżki. Błagali tak długo, aż w końcu Ginny zabrała pióro jednego
z Gryfonów i jednym, szybkim ruchem dłoni sprawiła, że po klasie latał mały
gołąb.
Harry wielokrotnie próbował wyciągnąć z Ginny powód kłótni
między nią i Astorią. Nie mógł patrzeć, jak rudowłosa siedzi na posiłkach obok
czarnowłosej nauczycielki i rzuca szybkie i lękliwe spojrzenia na przyjaciółkę.
Kilkakrotnie przyuważył, jak na korytarzach Ginevra kieruje swoje kroki w
stronę gabinetu Astorii, jednak zawsze zmieniała zdanie. Raz nawet wpadły na
siebie. Stały i patrzyły na siebie, bez żadnej reakcji. Rudowłosa odeszła więc,
kompletnie zrezygnowana. Jednak Harry zobaczył, że Astoria odwróciła się za nią
i już miała coś powiedzieć, kiedy zza zakrętu wyszedł Draco i zabrał ją na
obiad. Z tych dziwnych zachowań dało się wyciągnąć wnioski. Obie kobiety
żałowały tej kłótni, lecz żadna nie chciała wykonywać pierwszego ruchu. Próby
Harry’ego skończyły się sromotną klęską, bo Ginny reagowała złością na każde
wspomnienie imienia Astorii. Stosunkowo dobre motywy Pottera ograniczyły jego
spotkania z Ginny niemal do zera, bo ta miała dość pytania „ co się stało?”.
W środę, po skończonych lekcjach nauczycielka Zaklęć zabrała
się za przygotowywanie toru przeszkód. Ze względu na warunki panujące za oknami,
Mcgonagall zdecydowała, że egzamin odbędzie się w Wielkiej Sali. Z pomocą
profesora Flitwicka urządziła w niej tor przeszkód. Magicznie powiększona sala
wzbogacona została o liczne zwierzęta, które sprowadził Hagrid. Ginny
zaaranżowała Wielką Salę na wzór jednej z ulic Hogsmeade oraz skrawku
Zakazanego Lasu. Kiedy wszyscy uczniowie przejdą ten tor, wtedy Wielka Sala
zostanie na powrót odczarowana i przejdą do Magicznych Pojedynków. Po zjedzonej
kolacji zamierzała uaktywnić wszystkie pułapki. Sama nie była w stanie tego
zrobić, więc potrzebowała kogoś do pomocy. Harry’ego nie mogła poprosić, bo
zajmował się organizacją Pojedynków. Za Cho nie przepadała, a Draco i Astorii
nie mogła po tym wszystkim poprosić, więc pozostał…
- Syriuszu- rudowłosa podeszła do niego po kolacji- Mogę
liczyć na twoją pomoc? Muszę uaktywnić pułapki na torze.
Black spojrzał na nią z szerokim uśmiechem na twarzy i
wgryzł się w jabłko, które trzymał w ręce.
- Ja? Dlaczego ja? Nie możesz poprosić Asto…ach, no tak. Nie
możesz. W końcu rzucałaś w nią kulami ognia- zarechotał.
- Bardzo śmieszne, kotku. Zobacz, masz coś tutaj- pokazała
coś na jego koszuli. Syriusz szybko zerknął w dół, ale zaraz chwycił się za nos
i jęknął cicho, bo Ginny wymierzyła mu mocne pstryknięcie- Och, nie. Przewidziało
mi się- powiedziała, posyłając mu całusa. Harry, który siedział obok swojego
chrzestnego, zaśmiał się cicho. Panna Weasley zawsze nazywała Syriusza
„kotkiem”, gdy ją zdenerwował. Było to swoistą aluzją do formy animagicznej
Blacka. W takich chwilach przekomarzania z Syriuszem najbardziej przypominała
Freda i George’a.
- To pomożesz mi, czy nie?
- Tak, tak. Już idę, słoneczko- opiekun Gryfonów wstał i
ruszył za rudowłosą. Kiedy przechodził koło Harry’ego, nachylił się i wyszeptał
mu do ucha- Może ja coś od niej wyciągnę- puścił mu oczko i szybko dogonił
Ginny, która była już w połowie drogi do wyjścia z Wielkiej Sali.
Wspinali się na piętro, gdzie znajdował się gabinet
rudowłosej, cały czas pogrążeni w milczeniu. Syriusz usilnie próbował wymyślić
sposób, by ich rozmowę zacząć bardziej delikatnie. Zapowiadało się na to, że
spędzi w towarzystwie rudowłosej dobre dwie godziny. Jeśli wszystkim dobrze
pokieruje, istniała szansa, że Ginny się wygada i opowie o kłótni z Astorią.
Właśnie otwierał usta, by coś powiedzieć, kiedy dotarli na miejsce. Panna
Weasley otworzyła drzwi i wpuściła Syriusza do środka. Gabinet nie różnił się
zbytnio od tych należących do innych nauczycieli. Jednak z łatwością można było
zgadnąć do kogo należy. Na regałach stało pełno książek o klątwach i urokach.
Pamiętał, że Astoria powiedziała im kiedyś, że Ginny posiada manuskrypt
należący do samego Merlina. Dotyczył on jakiejś starożytnej klątwy, którą
rudowłosa zajmowała się podczas badań potrzebnych do obrony tytułu Mistrza
Zaklęć i Uroków. Nie wiedział, gdzie go trzyma, ale nie miałby nic przeciwko
temu, by go pokazała. Jednakże nie tylko książki były znakiem rozpoznawczym.
Przy ścianie, między oknem a biurkiem, rozciągała się dębowa półka. Ktoś,
zapewne Ginny, poustawiał na niej liczne zdjęcia i pamiątki. Centralnie na
środku, w oszklonej gablotce, spoczywał certyfikat z wynikami egzaminów
mistrzowskich, a zaraz pod nim czarna, kwadratowa czapka, tak bardzo
charakterystyczna dla studentów. Po obu stronach gablotki dumnie błyszczały się
dwa puchary. Jeden był za najlepszy wynik egzaminów, drugi za mistrzostwo
Quidditcha w Lidze Studenckiej. Na prawo od gabloty, aż do okna, umieszczone
były zdjęcia i pamiątki z Cardiff. Syriusz przyjrzał się im, zobaczył
uśmiechniętą Astorię, Kevina noszącego Ginny na baranach i całą trójkę na tle
Akademii. Było też zdjęcie całej drużyny w czerwono- czarnych sportowych
szatach, z symbolem Akademii na piersi. Po drugiej stronie, aż do biurka,
rozciągały się zdjęcia i gadżety Harpii z Holyhead, nawet kafel z autografami
się znalazł. O, tak. Ginny Weasley była wielką fanką Harpii, odkąd pamiętał już
tak było.
- Już się napatrzyłeś?
Syriusz gwałtownie odwrócił się w stronę głosu. Tak się
zapatrzył, że zapomniał gdzie jest. Rudowłosa stała teraz przy regale z książkami,
trzymając duże pudełko. Black podszedł do kobiety i zabrał to pudełko z jej
rąk. Został wychowany na dżentelmena, nie mógł pozwolić, by kobieta dźwigała w
jego towarzystwie, nawet jeśli to zwykłe pudełko.
- Możemy iść, zabrałam wszystko- powiedziała do Ginny, a
Syriusz pokiwał głową.
Opuścili gabinet i z powrotem skierowali się do opustoszałej
już Wielkiej Sali.
- A więc…-zaczął Syriusz, przerywając ciszę.
- Nie zaczyna się zdania od „ a więc”- mruknęła Ginny.
- Co? Ach, no tak- odpowiedział, ale zaśmiał się w duchu.
Uwielbiał ją denerwować- A więc….
Z szybkością pędzącej miotły ręka rudowłosej trafiła w
twardy brzuch Blacka, który wybuchnął śmiechem, co przypominało szczekanie psa.
- Nie denerwuj mnie, Black. Nawet nie wiesz, co może zrobić
wściekła, rudowłosa czarodziejka. Rzucanie kulami ognia to jak uczenie się
Wilgardium Leviosa w pierwszej klasie.
Nie zwracając uwagi na jęki Syriusza, Ginny machnęła ręką, a
drzwi prowadzące do Wielkiej Sali otworzyły się z rozmachem. Już tym razem z
różdżką w ręce, nauczycielka Zaklęć wykonała skomplikowaną sekwencję ruchów, a
przed oczami Syriusza zamigotała mleczna mgiełka. Zamknął oczy, zaskoczony.
Kiedy na powrót je otworzył, mimowolnie zagwizdał z podziwu. Wiedział, że
znajdują się w Hogwarcie, ale teraz miał wrażenie, że stoi na skraju Zakazanego
Lasu. Rozejrzał się dookoła. Przeszedł w głąb gęsto rosnących drzew i jego
oczom ukazał się niesamowity widok. Na środku polany, najzwyczajniej w świecie
stała salamandra ognista. Wielka, czerwona jaszczurka, która klapała paszczą,
zajadając liście z pobliskiego krzaka.
- Ta salamandra jest dla uczniów od piątej klasy wzwyż.
Przed rozpoczęciem zadania rzucę na nich zaklęcie ognioodporne, więc nic im się
nie stanie. Tam- pokazała Syriuszowi krzew z niebieskimi kwiatami- Zostawię
informację z instrukcjami zadania. To jest jedno z najtrudniejszych zadań, bo
muszą wykazać się znajomością zaklęć, które przerabialiśmy podczas omawiania
żywiołów przyrody.
Black wyciągnął z pudła pergamin przewiązany czerwoną
wstążką i zaczepił go o wystające gałęzie krzewu. Był pełen podziwu dla
pomysłowości rudowłosej. Zaklęcia czterech żywiołów były, są i będą
najważniejszym materiałem przerabianym na lekcjach Zaklęć i Uroków. Podczas
akcji Zakonu wielokrotnie musiał ratować się przed ogniem, czy przywołać
silniejszy podmuch powietrza, bo nie mógł złapać tchu. Bardzo praktyczne jest
również zaklęcie bąblogłowy, które pozwala oddychać pod wodą.
- Teraz trzeba uaktywnić pułapki na torze- krzyknęła Ginny.
Pracowali niemal godzinę. Zakładali najróżniejsze pułapki
oraz instrukcje do zadań. Wszystko to służyło temu, by sprawdzić praktyczną
znajomość zaklęć. Zwój zawieszony dziesięć metrów nad ziemią trzeba było
przywołać zaklęciem Accio, drewnianą skrzynię rozwalić Reducto, a starą, zardzewiałą
bramę, która prowadziła do zaaranżowanej ulicy Hogsmeade należało usunąć
magicznym lasso Carpe Retractum.
- Ginny….- zaczął niepewnie Syriusz. Spojrzenie
czekoladowych oczu napotkało siwe tęczówki Blacka- Posłuchaj mnie. Nie udawaj,
że nie tęsknisz za Astorią, bo tak nie jest. Tęsknisz, i to bardzo. Nie wiem o
co się pokłóciłyście, ale to źle na was wpływa. Ty stałaś się marudna, często
kłócisz się z Harrym. Astoria milczy jak zaklęta, ale i tak rzucacie sobie
płochliwe spojrzenia. Jesteś Weasleyem, Gin. Chluba Gryffindoru. Odetchnij
głęboko i zakończ ten głupi taniec.
- Mam jej spojrzeć prosto w oczy po tym, jak nazwałam ją
zdrajcą?- zapytała szeptem, kiedy głos Syriusza roznosił się po polanie-
Widziałam ból w jej oczach, kiedy na mnie patrzy. Nie chcę sprawiać jej
cierpienia- powiedziała tak cicho, że Black mógł stwierdzić, że to tylko jego
wyobraźnia.
- Dlaczego nazwałaś ją zdrajcą?
Pytanie spotkało się z barierą milczenia. Syriusz cierpliwie
patrzył, jak śliczna twarz rudowłosej napina się w napięciu. Jej ręce nerwowo
bawiły się różdżką. W końcu, po długim milczeniu, Ginny jęknęła i nakrywa
ramionami głowę. Palce wplotła w długie włosy.
- W Zakonie jest zdrajca, a Astoria….spędza dużo czasu z
Malfoyem. To znaczy…no wiesz….Na Merlina! Jego ojciec jest Mrocznym! As i
Draco….oni często znikają razem, a potem taka rewelacja w Zakonie. Co miałam
sobie pomyśleć, kiedy zamiast spotkania ze mną wybrała jego?
Syriusz ze świstem wciągnął powietrze. A więc o to
poszło….Ginny oskarżyła Astorię o zdradę. Jednak…jeśli rzeczywiście spojrzeć na
to z tej strony, zachowanie panny Greengrass mogło wydawać się podejrzane. Na
spotkaniach Zakonu siedziała cicho jak myszka, a tutaj, w Hogwarcie nie często
mogli z nią porozmawiać. Właściwie to ostatni raz tak szczerze rozmawiał z nią
wtedy, gdy powiedziała jemu i Neville’owi, że ma plan, by połączyć Harry’ego i
Ginny. Nie dziwił się Rudej, że wyciągnęła takie wnioski. Jednakże…
- To niemożliwe, by Astoria była zdrajcą, Gin. To jest po
prostu niemożliwe- powiedział dobitnie Black, kładąc nacisk na ostatni wyraz.
- Jak to?- głowa Ginny szybko uniosła się do góry, gdy
zmrużonymi oczami spojrzała na siedzącego obok mężczyznę.
- Po prostu, niemożliwe. Masz moje słowo. I Kingsleya, bo to
on przeprowadził test.
-Test? Jaki znowu test?
-Lojalności wobec Zakonu. Jesteś nowa w Zakonie, więc nie
wiesz, o co chodzi- odpowiedział na pytający i lekko zagubiony wzrok
rudowłosej- Każdy członek Zakonu zostaje poddany próbie lojalności, jeśli w
szeregach padnie słowo „zdrada”. Wymyślił to jeszcze Dumbledore. Kingsley, jako
przywódca Zakonu ma prawo sprawdzić tych, co są podejrzani. Nie wiem, czy o tym
słyszałaś, ale Veritaserum można wykorzystać na kilka sposobów. Jednym z nich
jest połączenie eliksiru z kroplą naszej krwi oraz kroplą krwi przywódcy, w tym
przypadku Kinga. Krew połączona….
- Krew połączona z Veritaserum daje możliwość sprawdzenia,
czy dana osoba jest wobec nas lojalna. Tak, wiem na czym to polega. Zdaje się,
że nazywa się to Próbą Morgana- wtrąciła się Ginny. Syriusz nie zwrócił na to
uwagi, ale panna Weasley już od kilku minut chodziła tam i z powrotem,
obgryzając paznokcie. Pamiętał jeszcze , jak za czasów panowania Voldemorta
Ginny obgryzała je zawsze, gdy usilnie próbowała rozwikłać jakiś problem.
- Czekaj…skoro Kingsley zastosował tą próbę wobec członków
Zakonu, to dlaczego mnie nie testował?
- Ty nie wzbudzasz podejrzeń, jesteś czysta jak łza. A poza
tym, wtedy kiedy był atak, ty byłaś z Harrym, więc nie mogłaś zdradzić.
- Jestem czysta…a ty? Skąd ty wiesz o tej próbie? Przecież
ty nigdy byś nie zdradził…Prawda?- zapytała z obawą. Już sama nie wiedziała co
myśleć.
- Nie zdradziłbym, nigdy. Astoria też nie. Tu chodzi o coś
zupełni innego, Ginny. Zarówno ja, jak i Greengrassowie mamy mroczną
przeszłość. Ciążą na nas powiązania rodzinne. Nie wiem, czy pamiętasz, ale moi
rodzice i brat, Regulus, wykazywali skłonności do popierania Voldemorta-
spojrzał na nią, a gdy gorliwie pokiwała głową na znak, że pamięta,
kontynuował- Ojciec Astorii był wysoko postawionym Śmierciożercą, kiedy
przeszedł na naszą stronę. Niejednokrotnie wykazaliśmy się lojalnością wobec
Zakonu. Jednak niepokój pozostaje. Rozumiesz…w rodzinie nic nie ginie. Dlatego
też wszyscy członkowie Zakonu, którzy kiedykolwiek, czy to sami, czy to przez
koligacje rodzinne mieli styczność z czarną magią, zostali poddani tej próbie.
- A wyniki musiały wykazać, że nie jesteście zdrajcami…-
wyszeptała Ginny, gdy Syriusz zamilkł. Tak, teraz już rozumiała, dlaczego nikt
z Zakonu tak bardzo nie przejął się tą rewelacją. Najbardziej zaufani ludzie
pozostali wierni Zakonowi. Zalała ją potężna fala ulgi, kiedy dotarło do niej,
że Astoria nie jest zdrajcą. Jednak już w następnej chwili poczuła, jak jej
krew płonie ogniem, gdy poczuła wściekłość. Była zła na Syriusza, na Harry’ego,
na…na…na Zakon, że nikt jej o tym nie powiedział. Syriusz musiał zauważyć nagłą
zmianę, bo odsunął się od niej, gwałtownie wstał i uniósł ręce do góry, w
geście poddania. Doskonale wiedział, że nie ma szans ze wściekłą Ginny Weasley.
Przełknął ciężko ślinę, gdy przed oczami mignęło mu wspomnienie Harry’ego
lądującego na deskach podium do Pojedynków. Cztery lata temu, kiedy w Bitwie o
Hogwart zginął Fred, Remus i Tonks, Ginny i Harry wpadli w swego rodzaju
letarg. On wszystkich przepraszał za to, że tyle ludzi musiało za niego zginąć,
a ona nie mogła pozbierać się po śmierci ukochanego brata i najlepszego
przyjaciela, Colina. Zamknęła się w sobie, nie spędzała czasu z przyjaciółmi.
Spotkała się tylko z Denisem, młodszym z braci Creevey. Ta rozmowa została między
nimi, ale coś musiało się wtedy zdarzyć, bo zarówno Denis, jak i Ginny zmienili
swoje zachowanie. On razem z Luną wyjechał w poszukiwaniu najróżniejszych
magicznych stworzeń, a ona odzyskała chęci do życia. To dzięki niej Harry z
bólem otrząsnął się ze swojego letargu. I to dosłownie, z bólem. Zdesperowani
przyjaciele Pottera nie wiedzieli już, co robić. Czarnowłosy cały czas oskarżał
się o śmierć bliskich, sam prosił się nawet o wymierzenie kary. Nikt jednak nie
chciał stanąć z nim do pojedynku. Oprócz Ginny, oczywiście. Nie mogła słuchać
już tego użalania się Harry’ego, więc rzuciła mu wyzwanie. Syriusz pamiętał,
jak Ginny wręcz z dziecinną łatwością pokonała jego chrześniaka. Żadne z nich
nie używało różdżki, stosowali tylko sobie znane zaklęcia. Rudowłosa już wtedy
wiązała swoją przyszłość z zaklęciami, co nikogo nie dziwiło. Była niesamowita.
Cały pojedynek wyglądał jakby tańczyli z bykiem. Ona wykonywała zgrabne i pełne
gracji obroty, unikając pocisków Harry’ego, a Potter zadziwiająco szybko robił
zwody. Po krótkim pokazie magii bezróżdżkowej, Ginny postanowiła to zakończyć.
Uniosła rękę do góry i wyciągnęła jeden palec. Drugą ręką, nie kłopocząc się
zaklęciami rzucanymi przez Harry’ego, sprawiła, że Potter poruszał się w
zwolnionym tempie. Czubek palca zabłysnął oślepiająco białym światłem, które
szybko się przemieszczało. Wkrótce cała dłoń pogrążyła się w białym blasku.
Ginny odczarowała Harry’ego, który był bardzo blisko miejsca, gdzie stała.
Potem wszystko potoczyło się szybko. Harry stanął jak wryty, widząc świecącą
dłoń rudowłosej, a ona opuściła dłoń i skierowała ją na niego. Z ręki wyleciała
biała kula światła. Panna Weasley powiedziała tylko „ sam tego chciałeś,
kochanie” i już było po wszystkim. Potter leżał pokonany przez iskrzące błyskawice.
Jego śmiech mieszał się z jękami bólu. Po tej walce już nigdy nie obwiniał się
o śmierć któregokolwiek z przyjaciół.
Oczy Ginny świeciły się niebezpiecznym blaskiem, jednak do
wybuchu nie doszło. Rudowłosa zamknęła oczy i wzięła kilka głębokich oddechów. Kiedy
znów na niego spojrzała, oczy na powrót stały się brązowe, a na ustach błąkał
się nikły uśmiech.
- Nie jesteś zła, że ci nie powiedzieliśmy?- zapytał ją,
cały czas zachowując ostrożność.
- Jestem. Ale zdaję sobie sprawę, że mieliście ku temu swoje
powody. Z resztą nie wiedziałeś o co pokłóciłam się z Astorią, więc ci
wybaczam. Teraz już wiem, że moje oskarżenia są niesłuszne. Myślisz…- zawahała
się i spojrzała na niego z nadzieją- Myślisz, że mi wybaczy?
- Nie dowiesz się, jeśli do niej nie pójdziesz. Musicie
wyjaśnić wszystko między sobą. Ale nie przejmuj się, widać, że jej na tobie
zależy. I odwrotnie- mrugnął do niej- Jesteście przyjaciółkami, na pewno ci
wybaczy. Tylko musisz się postarać.
- Masz rację- rzuciła w odpowiedzi, lecz zaraz zamilkła,
spojrzała na niego i wybuchła śmiechem.
- Z czego się śmiejesz, Weasley?- zapytał Syriusz, marszcząc
brwi.
- Właśnie przyznałam ci rację- zachichotała- Nie sądziłam,
że kiedykolwiek do tego dojdzie.
- Idź już lepiej, bo za godzinę Astoria zaczyna zajęcia.
Słyszałem, że ostatnio jest nieźle wkurzająca na lekcjach. Jeszcze trochę i
zrzuci kogoś z Wieży Astronomicznej- zaśmiał się- Jeśli się z nią szybko
pogodzisz, poprawisz jej humor. I uratujesz wiele istnień- powiedział,
naśladując głos profesor Trelawney .
- Dzięki- szepnęła Ginny z szerokim uśmiechem na twarzy- Za
wszystko- przytuliła go i dała całusa w policzek.
- No już, zmykaj- chrząknął, zawstydzony- Zawieszę ostatnie instrukcje do zadania i też
znikam do siebie- zabrał z pudełka ostatni pergamin i ruszył w stronę ulicy
Hogsmeade. Ginny podziękowała mu za pomoc, pożegnała się i już wychodziła z
Wielkiej Sali, kiedy Syriusz za nią zawołał.
- Hej, Ruda!- wyszczerzył się, kiedy na niego spojrzała-
Kiedy skończysz z Astorią, to zajmij się Harrym. Siedzi biedak smutny w swoim
gabinecie, bo z nim nie rozmawiasz. Chyba uzależnił się od ciebie, mała-
zaszczekał jak pies.
Ginny wywróciła oczami i ruszyła w kierunku gabinetu
nauczycielki Astronomii. No tak, Syriusz Black nie mógł podarować sobie
zaczepki. Harry jest uroczy, jak tak się o mnie martwi- pomyślała i z uśmiechem
na ustach myślała o ty, co powie Astorii.
D
|
raco nigdy nie myślał, że do tego dojdzie. Od czasu
rozpoczęcia studiów w Cardiff nie dopuszczał do siebie nikogo. Swoim zaufaniem
darzył tylko i wyłącznie swojego wiernego przyjaciela, Blaise’a Zabiniego. Co
prawda, podczas swojej trzyletniej nauki eliksirów mało razy się widzieli, ale
listy pisał do niego na bieżąco. W Akademii nie miał przyjaciół, sam tego nie
chciał. Musiał ułożyć swoje życie na nowo, a nie chciał popełniać tych samych
błędów. Stał się samotnikiem, choć od czasu do czasu musiał opędzić się od
irytującej Madelaine Parks. Teraz wszystko się zmieniło. Malfoy zadziwiał
ludzi, sam siebie powoli nie poznawał. Był pomocny, uśmiechnięty, rozmowny, z
poczuciem humoru i…miły. Tak, miły. Nawet fizycznie się zmienił. Teraz był
wysokim, ciemnym blondynem. Nie przypominał tego tlenionego blondyna z przed
czterech lat. Mógł liczyć na wsparcie kilku osób, nie tylko Blaise’a. Maddie-
kto by pomyślał, że on, Draco Malfoy, polubi Królową Parks? To wszystko przez
Zabiniego, zdaje się, że jego przyjaciel wpadł po uszy, choć uparcie nie
przyznaje mu racji. Głównie spotykali się całą trójką, by omówić sprawę
Parkinson. Odkąd Blaise zdobył na nią namiary, Maddie już planowała zemstę,
przy czym mieli mnóstwo zabawy. Musiał przyznać, że w towarzystwie tej dwójki
czuł się znakomicie. Jednak to nie oni sprawiali, że jego serce waliło jak
szalone. Przy nich nie czuł się jak młody, roztrzepany nastolatek, który robi
różne głupstwa. Nie…od tego była pewna śliczna, drobna, czarnowłosa kobieta z
nieopisaną słabością do gwiazd świecących na niebie. Pewnego dnia, gdy wrócił z
kolacji długo siedział przed kominkiem i analizował swoje uczucia. Szybsze
bicie serca, gęsia skórka przy każdym zetknięciu się skóry, błyszczące oczy,
gdy patrzył jak śpi. Obudziła się w nim…troska. Tamtego dnia, gdy już wypił
rozgrzewający miód pitny, stanął przed lustrem. Widząc swoje odbicie, wziął
głęboki oddech i na jednym wydechu powiedział to, co od dawna gościło w jego
głowie. „ Kocham Astorię Greengrass”. Słowa rozniosły się echem po pustej
łazience. Były zadziwiająco czyste i mocne, bez zdradzieckiej nuty. Powtórzył
to jeszcze dwa razy, a w jego wnętrzu rozlało się przyjemne ciepło, które tylko
utwierdziło go w uczuciach. Od tamtej pory zbierał się w sobie, by wyznać
miłość ślicznej nauczycielce Astronomii. Niestety nigdy to mu się nie udało. Albo
stchórzył, albo ciężko pracowali nad Eliksirem. Raz nawet, kiedy już prawie
miał jej powiedzieć, zdał sobie sprawę, że Astoria zasnęła na kanapie przy
kominku, z głową ma jego kolanach. Nie żeby miał coś przeciwko, broń Merlinie.
Było bardzo miło, ale chciałby mieć już to za sobą. Chciał usłyszeć „też cię
kocham, Draco” i wreszcie pocałować.
Właśnie teraz, po spożytej kolacji, zmierzał na Wieżę
Astronomiczną. Zerknął na zegarek. Za dwie godziny Astoria zaczyna zajęcia.
Może wreszcie się przełamie i wyzna jej co czuje. Dwie godziny na wypowiedzenie
dwóch słów to wystarczająco dużo czasu, prawda? Miał taką nadzieję. Kiedy
stanął przed gabinetem Astorii i wyciągnął rękę by zapukać, poczuł jak w
brzuchu coś mu się przewraca ze zdenerwowania. Po co, no po co jadł ten
cholerny czekoladowy kawałek tortu? Nawet nie wiedział kiedy zapukał, ale
usłyszał „ chwileczkę”, a potem otwieranie zamka od drzwi. Całe powietrze uszło
z jego ciała, gdy ją zobaczył. Stała tam, ubrana w zieloną tunikę przepasaną
czarnym, szerokim pasem i czarne, obcisłe spodnie. Widocznie dopiero brała
kąpiel, bo w ręce trzymała ręcznik, a włosy miała rozczochrane i wilgotne. Brwi
miała lekko uniesione, w geście zdziwienia.
- Draco- usłyszał- Eh…wejdź, proszę. Przepraszam za mój
stan, ale nie spodziewałam się ciebie. Szczerze mówiąc, to nikogo się nie
spodziewałam- mruknęła i zaprosiła go do środka.
- Jeśli ci przeszkadzam to mogę sobie pójść.
- Co? Nie, nie. Po prostu mnie zaskoczyłeś. Ale cieszę się,
że cię widzę- uśmiechnęła się- Masz na coś ochotę? Mam jeszcze trochę
smakołyków z Miodowego Królestwa.
- Nie kłopocz się, Astorio- powiedział szybko, gdy jego
wnętrzności znowu się odezwały- Muszę z tobą porozmawiać.
Czarnowłosa spojrzała na niego, mrużąc oczy. Po krótkiej
ciszy odezwała się.
- Dobrze, ale daj mi chwilkę. Ogarnę się i zaraz wracam.
Blondyn odetchnął głęboko i rozejrzał się. Podszedł do
biurka i chwycił szklaną ramkę na zdjęcia. Ruchoma fotografia przedstawiała
trzy osoby leżące na kwiecistej polanie. Astoria i Ginny przytulone były do
Kevina Strausa, każda z nich położyła głowę na ramieniu chłopaka. Wszyscy
uśmiechali się w stronę aparatu. Nagle ręka rudowłosej, która trzymała źdźbło
trawy, powędrowała do góry. Trawa połaskotała nos Amerykanina. Ten gwałtownie podrapał
się po nosie, a Ginny i Astoria wybuchły śmiechem. Chwilę później śmiali się
wszyscy troje. Jego serce przyspieszyło, gdy patrzył na uśmiechniętą
czarnowłosą.
- Draco? Co się dzieje?
Blondyn odłożył ramkę na miejsce i odwrócił się do Astorii.
Już uczesana patrzyła na niego niespokojnie, zaniepokojona jego zachowaniem.
- Nic się nie stało. Chociaż nie….stało się. I to dużo.
- Może usiądziemy? Widocznie czeka nas poważna rozmowa-
powiedziała Astoria, a Malfoy poszedł za nią. Usiedli na kanapie.
- Słucham- panna Greengrass złapała go na rękę, dodając mu
otuchy. Draco przełknął ciężko ślinę i bezwiednie gładził kciukiem jej dłoń.
- Ja….zmieniłem się. Nie jestem już tym wystraszonym
jasnowłosym chłopcem, który bał się własnego ojca. Stałem się mądrzejszy, nie
szczycę się swoim pochodzeniem, jak kiedyś. Nie jestem zimnym draniem, który
bawi się kobietami. Nie, nie jestem. Nie przerywaj mi, proszę- dodał, gdy ona
już otwierała usta- Naprawdę, stałem się lepszym człowiekiem. Mam kogoś, komu
mogę ufać. Mam kogoś kto może ufać mnie. I nie zamierzam tego zniszczyć.
Blaise, ty, nawet Królowa Parks….wiem, że na was mogę polegać i zapewniam cię,
wy też możecie polegać na mnie. Merlinie, polubiłem Maddie- zaśmiał się, a
kąciki ust Astorii zadrgały lekko- Ale nieważne…nieważne. Tu chodzi o ciebie,
As. Może nie uwierzysz, ale w chwili obecnej jesteś najważniejszą osobą w moim
życiu. Możesz mnie zabić, za to, co teraz powiem, Greengrass, ale…Kocham cię.
I już. Powiedział to. Nareszcie to powiedział. Zaryzykował i
spojrzał na siedzącą obok kobietę. Jej ręka mocniej zacisnęła się na jego
własnej, a piękne oczy niebezpiecznie błyszczały.
- Draco…- głos Astorii był dziwnie drżący, kiedy się
odezwała- To…to jest szalone. Wiem, że się zmieniłeś. Jesteś wspaniałym
mężczyzną, ale…
- Ale co?- nagle zesztywniał, kiedy jego szept niósł się w
pomieszczeniu- Nie kochasz mnie? Wstydzisz się mnie?- wyszarpnął swoją rękę z
jej uścisku i wstał. Teraz patrzył na nią z góry- Tylko nie mów tego gównianego
„zostańmy przyjaciółmi”! Nie po tym, co właśnie ci powiedziałem. Błagam, nie
rób tego- jego głos z każdym wypowiedzianym słowem załamywał się coraz bardziej.
W końcu zamilkł, a w pokoju słychać było tylko trzaskanie drewna w kominku.
- Ja nie…to nie tak, jak myślisz- teraz Astoria wstała- To
wszystko mnie przytłoczyło, rozumiesz? Najpierw praca nad Eliksirem Pamięci,
potem te zagrywki Mrocznych. Mój ojciec….też jest poszukiwany. Kocham go i boję
się o niego. A teraz Ginny- wyliczała drżącym głosem. Odgarnęła niesforne
kosmyki czarnych włosów- Na Merlina! Uznała mnie za zdrajcę Zakonu!
- Co?- Draco spojrzał na nią, kompletnie wytrącony z
równowagi.
- Uznała mnie za zdrajcę przez moje zachowanie. Sam wiesz,
musimy się ukrywać, żebyś się nie zdradził. Doszła do wniosku, że ty pracujesz
dla swojego ojca, a że ja często z tobą przebywam, to stwierdziła, że to ja
zdradzam Zakon.
- O to się pokłóciłyście? Ale ty nie zdradzasz, więc
dlaczego nadal się do siebie nie odzywacie?
- Ja…no wiesz…- Astoria wyraźnie się zakłopotała. Na jej
twarzy wykwitł delikatny rumieniec.
- Dlaczego się z nią nie pogodziłaś, As? Dlaczego?- Draco
stał teraz bardzo blisko czarnowłosej nauczycielki. Delikatnie chwycił jej
podbródek, by patrzyła mu prosto w oczy.
- Nie chciałam cię narażać! Rozumiesz? Boję się o ciebie.
Jeśli Ginny dowie się prawdy, wszystko może się wydać. Harry cały czas ją
kocha. I Mroczni o tym wiedzą! W każdej chwili mogą ją dorwać, a jeśli
wyszukają w jej umyśle informacje o tobie, jesteś skończony- wysyczała, cały
czas patrząc na niego.
Draco poczuł jakby ciężki kamień spadł mu z serca. Bała się
o niego, a to znaczy…
- Zależy ci na mnie, Greengrass- uśmiechnął się.
- Tak, zależy- westchnęła zrezygnowana- Ale na Ginny
również. I dobrze by było, gdybyście zaczęli współpracować. Potrzebuję was. I
ciebie, i jej.
- Ja, ty i…Weasley? Mamy działać razem? Przecież ona mnie
zabije, jeśli dowie się co zrobił mój ojciec.
- Ona wie co zrobił. I wcale nie ma zamiaru cię zabić. Nie
ocenia ludzi miarą czynów rodziny. Widocznie zobaczyła w tobie dobrą duszę.
- Mówisz jak Trelawney, kiedy zbyt długo przebywa w oparach
ziółek- zaśmiał się blondyn.
- To nie jest śmieszne, Draco- odpowiedziała, choć na jej
usta wkradł się uśmiech- Ginny jest wspaniałą przyjaciółką, a ja nie chcę jej
stracić. Najwyższy czas wprowadzić ją w cały plan.
- No dobra, pomyślę co z tym zrobić. Ale nadal nie wiem, co
zamierzasz odpowiedzieć na moje wyznanie. Pokłóciłaś się z Weasley, ale to
zupełnie inna sprawa.
- To wcale nie jest inna sprawa- mruknęła Astoria.
- Jak to?
- Bo to wszystko właśnie przez ciebie! Tak, przez ciebie!
Obroniłam cię, co utwierdziło Ginny w przekonaniu, że coś knuję z tobą.
- Rozumiem, nienawidzisz mnie.
- Co? Nie, nie, nie- zaprzeczyła gwałtownie, przerażona tą
myślą.
- Nie nienawidzisz mnie?
- Tak, nie nienawidzę cię…znaczy…och, zamknij się- Astoria
pociągnęła go za koszulę, a jej usta dziwnym zbiegiem okoliczności wylądowały
na jego ustach. Malfoy zamarł na chwilę, lecz potem przyciągnął ją do siebie,
całkowicie niszcząc wolną przestrzeń między nimi. Ręce bezwiednie zaczęły
działać na własny rachunek, on skupiał się tylko na ustach. Smakowała
zadziwiającą mieszanką czekolady, karmelu i mięty. W jego nozdrza wdarł się
zniewalający, lawendowy zapach. Gdzieś tam, w oddali, usłyszał pukanie. Mógł
uznać to też jednak za wybuch fajerwerków w jego głowie. Oboje cali płonęli od
fali uczuć, która zalała ich ciała. Pocałunek z pewnością trwałby dłużej, gdyby
ktoś brutalnie im nie przerwał.
- Ekhem…pozwoliłam sobie wejść, bo nie otwierałaś kiedy
pukałam, a widziałam zapalone światło.
Brzęk tłuczonego szkła sprawił, że Astoria i Draco
gwałtownie od siebie odskoczyli. Wystraszona czarnowłosa zwaliła ramkę ze
zdjęciem. Teraz oboje patrzyli na uśmiechającą się szeroko Ginevrę Weasley.
- Chyba przyszłam nie w porę- ciągnęła wesołym głosem.
- Co? Nie, my tylko…rozmawialiśmy- odpowiedziała Astoria
lekko piskliwym głosem.
- Tak…rozmawialiście tak cicho, że aż musieliście spijać
słowa ze swoich ust- zachichotała rudowłosa. Jednym, szybkim ruchem dłoni
naprawiła stłuczoną ramkę i zwinnie wskoczyła na blat biurka. Swoje czekoladowe
oczy wbiła w czerwone twarze swoich towarzyszy- Proszę was, nie róbcie takich min.
Zdaje się, że musimy sobie parę spraw wyjaśnić- szepnęła i kiwnęła na Astorię-
Przepraszam cię, As. Głupio się zachowałam. Mam teraz w głowie straszny mętlik.
Nie chciałam cię zranić. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz- westchnęła
przejmująco.
Astoria poczuła, że serce na chwilę zamarło, gdy napotkała
smutne, czekoladowe tęczówki przyjaciółki. Chciała znów zobaczyć jej śliczny
uśmiech, chciała usiąść z nią przy kieliszku czerwonego wina i rozpływać się
nad ty, jak wspaniale całuje Draco Malfoy. Chciała po prostu….na Merlina, to
jest żałosne!
- Tęskniłam za tobą, Gin- Astoria podbiegła do przyjaciółki
i uściskała ją mocno. Jej oczy zrobiły się dziwnie wilgotne- Jasne, że ci
wybaczę. Mimo wszystko i tak cię uwielbiam, głuptasie- zaśmiała się, by odgonić
łzy. Poczuła jak delikatny palec Ginny ociera niechciane łzy i mocno ją
przytula.
- Też cię kocham, Greengrass. Jesteś jak moja siostra,
której zawsze pragnęłam. Na tych cholernych zdjęciach są sami faceci- Astoria
zaśmiała się, gdy rudowłosa wywróciła oczami. Z poza ramienia Ginny zerknęła na
zegar i aż krzyknęła przerażona.
- Na Merlina! Za piętnaście minut mam zajęcia! Przepraszam,
że zostawiam was w takiej chwili, ale praca czeka- jeszcze raz uściskała Ginny,
z lekkim uśmiechem pocałowała blondyna w usta i raźnym krokiem opuściła swój
gabinet. Zapadła krępująca cisza, z oddali było słychać stukot butów Astorii.
- Weasley- rudowłosa poderwała głowę i spojrzała na blondyna
z przymrużonymi oczami- nie udawajmy, że nic tu się nie stało. Nam obojgu
zależy na Astorii. Musimy przyzwyczaić się do swojego towarzystwa.
- Racja- odpowiedziała i zaśmiała się głośno- Nie wiem co
się dzisiaj dzieje, ale już drugi raz przyznaję rację najmniej spodziewanej
osobie. Westchnęła głośno i pociągnęła Malfoya do wyjścia- Mam nadzieję, że
masz u siebie Ognistą.
- A po co ci Ognista, Weasley?- zdziwił się Draco, ale
uśmiechnął się lekko.
- Właśnie całowałeś się z moją najlepszą przyjaciółką. Muszę
poznać twoje zamiary, Malfoy. Przy takiej rozmowie przyda się coś na
wzmocnienie.
Po korytarzu niósł się głośny śmiech blondyna. O, tak. Mieli
do omówienia kilka istotnych kwestii, Ognista Whiskey z pewnością się przyda.
Rozmawiali do późnej nocy. Dopiero o pierwszej w nocy drzwi od gabinetu
nauczycielki Zaklęć i Uroków zamknęły się na klucz.
O
|
ile egzamin z Zaklęć
przebiegł wspaniale i bez problemów, o tyle Pojedynki nie skończyły się
najlepiej. Tor przeszkód przygotowany przez rudowłosą nauczycielkę spotkał się
z gorącym aplauzem uczniów. Każdy był zadowolony ze swoich wyników, zadania
uznano za ekscytujące i pomysłowe. Uwielbienie do Ginevry Weasley wzrosło o
kilkadziesiąt uśmiechów i podniecone rozmowy między przyjaciółmi. Harry Potter
również zapunktował u uczniów. Po skończonym egzaminie, czarnowłosy nauczyciel
zgodził się na luźne pojedynki. Głośno ogłosił, że jeśli mają do wyrównania
jakieś porachunki, to lepiej niech zrobią to pod jego opieką. Wszystko było w
porządku, aż do momentu ostatniego pojedynku. Sama walka przebiegła w spokoju.
Ridley Daniels, szóstoroczny Gryfon wyzwał do pojedynku Kaspiana Rosiera,
prefekta Ślizgonów. Profesor Potter wszystko nadzorował i osądził wynik na
korzyść Danielsa. Kaspianowi się to nie spodobało, jednak ze spokojem przyjął
porażkę. Jednak kiedy tylko nauczyciel Obrony opuścił Wielką Salę i ogłosił
koniec zabawy, Rosier rzucił się na bezbronnego Gryfona. Do bójki dołączyło
trzech innych Slizgonów, więc Ridley nie miał szans. I kiedy już miał się
poddać, z pomocą przyszedł jego przyjaciel. Lancelot Turner szybko pokonał
trzech osiłków i wdał się w walkę z Rosierem. Po Wielkiej Sali fruwały
najróżniejsze zaklęcia, polała się nawet krew. Wkrótce pojedynek został
przerwany przez profesora Blacka. Obaj chłopcy trafili do dyrektorki, a
Daniels, Turner i Rosier aż do wyjazdu na święta musieli zostać w Skrzydle
Szpitalnym.
W piątek po śniadaniu uczniowie zbierali się do wyjazdu. Niemal
cała szkoła opuściła bramy Hogwartu i powozami udali się do Hogsmeade. Syriusz
i Draco przybyli jako ostatni, ponieważ musieli odprowadzić na pociąg uczniów,
którzy dopiero opuścili Skrzydło Szpitalne. Lance i Ridley szybko przyjęli do
wiadomości to, co miał im do powiedzenia opiekun Gryffindoru. Natomiast Kaspian
dostał ostrą reprymendę za swoje zachowanie, zarówno od Draco, jak i od
Mcgonagall, która zawiesiła jego przywileje Prefekta, aż skończy swój
dwutygodniowy szlaban po przyjeździe z przerwy świątecznej.
Czerwona lokomotywa Expresu Hogwart mknęła torami do
Londynu, jednak nikt nie zauważył, jak w pewnym momencie oczy Lancelota Turnera
zabłysły jasnym światłem. Kiedy pociąg opuścił stację Hogsmeade, cztery
zakapturzone postacie wyszły z ukrycia i skierowały się do Wrzeszczącej Chaty.
Brązowy puchacz wyleciał przez okno, niosąc czarną kopertę do Lucjusza Malfoya.
W środku znajdowały się tylko dwa słowa: „ Wszystko gotowe”.
Hej, witam wszystkich :D
Długo mnie nie było, ale już wróciłam do formy. Przez
ostatni czas nazbierało się trochę problemów, ale cóż poradzić, takie życie. Co
myślicie o nowym rozdziale? Jako jedyny przekroczył pięć tysięcy słów, więc
jestem dumna. Mam nadzieję, że choć trochę wam się podoba.
No i stało się. Długo zapowiadany rozdział 15 coraz bliżej.
Jak już mówiłam, będzie rozbity na trzy części. Ginny wreszcie odzyska pamięć,
pojawią się też obiecane, nowe, ale znane postacie: Luna Lovegood i Denis
Creevey. Zdradzę wam, że Zakon wybierze się na bal…A teraz, kto mi powie, co
oznaczają dziwnie błyszczące oczy Lance’a, kiedy wsiadali do pociągu?
Podpowiem, że te postacie z kapturami i ten list do Lucjusza tworzą całość
układanki.
Chciałabym również wynagrodzić wam moją dłuższa nieobecność.
Na początku nie miałam zamiaru opisywać tego, jak Ginny odzyskuje pamięć.
Chciałam poświęcić na to jeden dłuższy akapit i kropka. Ale jeśli macie ochotę,
napiszę miniaturkę. Sen o życiu, czyli olśnienie Ginevry Weasley. Przedstawię w
niej cały przebieg odzyskiwania pamięci przez Ginny. Przypomnienie wszystkich
Weasleyów, przyjaciół, relacji z poszczególnymi bohaterami. No krótko mówiąc, wielkie
bum umysłowe. Będzie to dodatkiem między pierwszą, a drugą częścią rozdziału
piętnastego. Co o tym myślicie?
Zapraszam do komentowania i do napisania już nie długo.
Ps. Kto ma widzieć duchy? Ron czy Hermiona? :D ( znowu
zdradzam swoje plany, ale liczę się z waszym zdaniem. To jest dla mnie ważne.)
Wiem , że nie zaczyna się zdania od , a więc , ale chce Cię trochę podenerwowań jak Syriusz Ginny.
OdpowiedzUsuńA więc, notka jest świetna. Na początku miałam zapytać dlaczego Harry i Ginny mają tak mało kontaktów , ale teraz już zrozumiałam.
Wiedziałam , że to wyznanie uczuć i pocałunek Astorii i Draco nastąpi. To było wiadomo od samego początku ich bliższej znajomości. Cieszę się i jego przemianą i jego , a raczej ich szczęściem.
Oczywiście z utęsknieniem czekam na turniej i ten podzielony na 3 części rozdział 15. A co do tego snu to jestem za był to by bardzo dobry pomysł. Chociaż nie zdradzaj nam za dużo.
Co tu jeszcze..... Aha co do tej rozmowy z duchami to dlaczego akurat Ron czy Hermiona. Może poszukajmu gdzieś indziej. Niech to będzie ktoś kogo się nie spodziewamy. Zaskocz nas. Nie każ nam wybierać. Zdaj się na swój instynkt i wyobraźnie. Wsłuchaj się w to co ci podpowiada serce , muzyka i wszystko. Ten pomysł już masz gdzieś w sobie ukryty. Wystarczy go tylko znaleźć
No cóż w kwesti i komentarza, uwag i pochwał to tyle. Przemyśl i zastanów się nad tym co tu napisałam.
Ciesze się jak dziecko i może to i głupie , bo dzieckiem dawno przestałam być , ale niestety radość została:) Przybywam z komentarzem i oceną i paroma pomysłami jako pierwsza. Hihihih :P
Buziaki, powodzenia i zabieraj się do pisania leniuszku :D:D:D
Wszystko mam już przemyślane :D
UsuńI to koniecznie musi być ktoś z naszych narzeczonych.Może oni będą rozmawiać z duchami, jednak to nie o nich tu chodzi. O nich też, ale cały pomysł z duchami sprowadza się do innej postaci. Do mniej widocznej, ale istotnej. Swoją drogą, motyw starożytnej klątwy również się rozwinie i właśnie dlatego potrzebuję do tego Rona albo Hermiony.To już taki przyszłościowy pomysł :D
Siedzę przed monitorem patrząc czy ktoś czasem nie dodał nowego rozdziału na swojego bloga, a tu taka niespodzianka! :D Nawet nie wiesz jak się cieszę. Niestety w połowie musiałam przerwać, bo mama kazała mi zamieść podwórko, ale gdyby nie to ten komentarz pojawiłby się już wcześniej. Nie zanudzając, to rozdział świetny! :D Wyznanie Malfoy, pocałunek ich i pogodzenie dwóch przyjaciółek! *.* Świetnie wszystko napisałaś! Aaaaaaaa! To już 14 rozdział1 Dodawaj szybko następny, bo nie wytrzymam!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
A miniaturkę napisz! :D
UsuńBardzo fajny rozdzial.
OdpowiedzUsuńWedlug mnie Ron moglby widziec duchy i mozesz opisac powrot pamięci. Czekam na rozdzial 15. Dodawaj szybko.
Okej jeżeli ktoś z narzeczonych musi byś to moim
OdpowiedzUsuńzdaniem niech to będzie Hermiona :)
A więc... :) Zacznę od pochwalenia, żeby zostawić sobie "ale" na koniec. Piszesz coraz lepiej, czyta się to bardzo przyjemnie i gładko. Historia wciąga ALE. Masz bogate słownictwo a uparłaś się powtarzać słowo "rudowłosa" jak mantrę. Wiem, że to genialne określenie na Ginny, ale postaraj się przynajmniej o 10% rzadziej je stosować. Są miejsca opowiadania, gdzie pojawia się trzy razy w trzech zdaniach po sobie następujących.
OdpowiedzUsuńIdzie ci naprawdę coraz lepiej. Pisz tak dalej, a będzie z ciebie kawał pisarki.
Aha, jeszcze jedna uwaga, choć może to moja nadinterpretacja albo twoje celowe działanie:
...Po korytarzu niósł się głośny śmiech blondyna. O, tak. Mieli do omówienia kilka istotnych kwestii, Ognista Whiskey z pewnością się przyda. Rozmawiali do późnej nocy. Dopiero o pierwszej w nocy drzwi od gabinetu nauczycielki Zaklęć i Uroków zamknęły się na klucz....
Dla mnie to zabrzmiało, jakby Ginny z Draco rozmawiali ze sobą do 1 w nocy a potem poszli razem do łóżka. Proszę, powiedz, że źle cię zrozumiałem. Proszę :)
To teraz coś od czytelnika.
1.Fajnie byłoby jakby duchy widział Ron, to mogło by być pocieszne.
2. Pewnie że napisz odzyskiwanie pamięci. Chętnie zobaczę jak Ginny przypomina sobie Harrego. O ile pamiętam, to pamięta tylko "szmaragdowe oczy"? Czy jakoś tak to szło w pierwszych notkach?
3. Oczy Lancelota - był pod imperiusem jak nic.
_____________________________________
Jak zawsze zapraszam do mnie. Na blogu 7 notek z 7 dniowych wakacji Harrego, notka informacyjna o kolejnych rozdziałach i kilka innych ciekawostek. Niektóre bardzo soczyste.
http://harry-potter-kontynuacja.blog.pl
Jakoś tak to szło w poprzednich notkach :D
UsuńCieszę się bardzo, że podoba ci się to co piszę. Pochwały od tak wprawionego blogowicza jak ty, to nie lada zaszczyt. Czasami tak mam, że jeśli piszę to, co układa mi się w głowie, to klikam po prostu w klawiaturę. Ginny często przewija się w tym opowiadaniu, stąd ta nieszczęsna "rudowłosa".
O rany, serio? Draco i Ginny razem w łóżku? Nie wiem jakim cudem tak to odebrałeś :D Przecież chwilę wcześniej on wyznał miłość Astorii, a ona się z nią pogodziła, więc to by było bez sensu. Owszem, rozmawiali do pierwszej w nocy, ale tylko wyjaśniali sobie wszystkie kwestie :D
Pominę wątek Lance'a, dajmy szansę innym czytelnikom.
Już drugi głos na Rona. Kto da więcej? :D
ps. mam nadzieję, że w miarę opanowałam to nieszczęsne mieszanie czasów :D
Jak to mi napisała jedna z czytelniczek "Jakby ręce nie nadążały za głową". Też mam dość często tak, że napiszę coś, co w głowie brzmi genialnie... no właśnie w głowie :) dlatego każdy tekst przynajmniej dwukrotnie. Ewentualnie znajdź sobie kogoś do testowania tekstów. Ja miałem taką osobę, która wytykała mi błędy na początku, nawet teraz podsyłam jej teksty, jak coś mi "wybitnie nie leży", choć okazauje się zazwyczaj, że to moja chora perfekcyjność a nie wada tekstu jest problemem.
UsuńJeśli chcesz, to możesz mi wysyłać rozdziały żebym przejrzał, właśnie pod kątem powtórzeń, bo to jest chyba jedyny prawdziwy problem. Zrobię to z przyjemnością.
Z Czasami radzisz sobie już bardzo dobrze, nie ma chaosu, a czasami czasami (mało maślane)[od czasu do czasu, czasami] trzeba pomieszać.
Wiesz, ten wątek Ginny Draco, ja czasami mam zbyt bujną wyobraźnię, a że jestem świeżo po napisaniu Pierwszej Nocy Rona i Hermiony (nie wiem czy czytałaś już) i wybitnie erotycznym rozdziale mojej książki, to mi się wszystko kojarzy.
Kontynuatorze, zdecydowanie zbyt wcześnie po swoim opisie 18+ zajrzałeś tutaj;-D
UsuńChoć przyznaję że i ja przez moment miałam skojarzenie, pewnie dlatego że przyszłam tutaj prościutko od Ciebie!
Och... Idzie Ci coraz lepiej!
OdpowiedzUsuńCo do mieszania czasów... Nie zauważyłam:)
Też sądzę, że Lancelot jest pod Imperiusem.
Co do duchów... Nie wiem co knujesz, ale podoba mi się! I chyba Ron powinien je widzieć, niech w jego życiu też dzieje się coś dziwnego ;D
Zdecydowanie opisuj odzyskiwanie pamięci Ginny, to będzie very interesting;D
Poza tym, taki pomysł ode mnie: Kiedy piszesz, na pewno towarzyszy ci jakaś playlista. Nie chciałabyś jej udostępnić?;)
Aaa! Kompletnie zapomniałam! Tak, ja wielka gapa...
OdpowiedzUsuńNiech duchy widzi Ron! :P
Jeszcze raz serdecznie pozdrawiam!
Moje uwagi:
OdpowiedzUsuń-Kontynuator ma rację, słowo Rudowłosa jest zbyt często
-Moim zdaniem duchy powinien widzieć Ron, on tak niewiele do tej pory ciekawych rzeczy robił. Poza tym duchy nie pasują do ścisłego umysłu Hermiony
-Mam takie wrażenie że odzyskanie pamięci przez Ginny następuje zbyt szybko.... Może dlatego ze dopiero niedawno trafiłam na Twój blog?
+Pomysł z utratą wspomnień jest genialny, nie spotkałam się z lepszym w "potterfanowskich" blogach, mówię serio
+bardzo mi się podoba sposób opisywania Draco, tego jak się zmienia
+zdecydowanie opisz powrót pamięci Ginny, bez tego opowiadanie straci część najlepszego wątku
Brawo :) Ciesze się niezmiernie, że udało ci się opanować drobny chaos z czasami. Powtórzenia fakt są, ale to jest o poprawienia, da się nad tym zapanować czytając swój tekst ponownie przed dodaniem. Co do treści: widać, że Draco chce się zmienić dla Astorii i dobrze, że końcu się do tego przyznał i przed nią i przed samym sobą. Reakcja Ginny wydaje mi się trochę przesadzona jeśli chodzi o tajemnicę z testem w Zakonie - ale jak widać płomiennorude włosy sprzyjają porywczemu charakterowi.
OdpowiedzUsuńRozdział z powrotem pamięci Ginny zdecydowanie się chętnie przeczytam, bo może ci to pomóc w opisaniu emocji, relacji między członkami rodziny i być miłą odskocznią od Mrocznych. W kwestii duchów ja widzę większość opowiada się za Ronem mnie zastanawia jednak czy skoro w planie jest niemalże uśmiercenie postaci to czy nie byłby to już zbyt duży cios dla Weasleyów, szczególnie dla Ginny, która dopiero co odzyska pamięć z tego co rozumiem... Hermiona jest oczywiście też dla nich ważna, ale no to nie jest krew z krwi... Ale może to tylko ja tak mam, że patrzą na ogół odczuć i będzie się za tym coś innego kryło. Nie mniej jednak Ron miałby większe "pole do popisu" w widzeniu zmarłych i ja ktoś stwierdził przede mną "jemu też się coś należy do życia" ;). Także nie wiem, ja jestem rozdarta i wstrzymuję się od głosu.
Pisz dalej, czekamy :) Pozdrawiam Solcia
P.S. Ja Kontynuatorze nic dziwnego czy dwuznacznego w cytowanym przez ciebie fragmencie nie widzę i nie wpadłabym na to żeby to jako scenę łóżkową zinterpretować :P
Czyli jestem psychicznie skrzywiony ;)
Usuń