R
|
ok szkolny zaczął się na dobre. Minął tydzień, zanim
nauczyciele i uczniowie przyzwyczaili się do rytmu szkolnego. Nowi profesorowie
denerwowali się chyba bardziej niż pierwszoroczni. Na korytarzach i na
posiłkach w Wielkiej Sali każdy powtarzał tylko trzy nazwiska. Potter, Malfoy i
Weasley. Uczennice klas szóstych z niecierpliwością wyczekiwały piątku, kiedy
to miała odbyć się ich pierwsza lekcja Obrony. Wydawały z siebie głupawy
śmieszek, gdy na korytarzach mijały słynnego Harry’ego w towarzystwie profesora
Blacka. Młody Potter czuł się zażenowany taką sytuacją, co spowodowało
niekończącą się serię żartów ze strony opiekuna Gryffindoru. Natomiast męska
część Hogwartu wyciągała szyje i szeptała między sobą z głupimi uśmieszkami,
gdy w polu ich widzenia znalazła się nauczycielka zaklęć. Długonoga, lecz
niskiego wzrostu, o błyszczących rudych włosach Ginevra Weasley budziła zachwyt
chłopców i naraziła się na opinię znienawidzonej nauczycielki przez najstarsze
Krukonki i Ślizgonki. Te z kolei pierwsze czekały pod drzwiami pracowni
eliksirów, by zająć miejsca jak najbliżej katedry nauczyciela. Ich nieuwaga
spowodowała kilka wybuchów, ale co z tego skoro mogły wpatrywać się w piękne,
szare oczy przystojnego nauczyciela. Jednak największe poruszenie wywołała
rozpiska dyżurów pełnionych przez nauczycieli. Wszyscy Gryfoni ryknęli z
zachwytu, gdy przeczytali, że Harry Potter jest w parze z Ginevrą Weasley. Ci
najstarsi dobrze znali sytuację przed wojną i wiedzieli, co kiedyś łączyło dwójkę
profesorów. Cały Gryffindor kibicuje tej parze, nawet przyjmowano zakłady,
kiedy profesor Potter zbierze się na odwagę i zaprosi śliczną nauczycielkę na
randkę. Sympatię Domu Lwa wzbudziła również Astoria Greengrass, nauczycielka
Astronomii. Mimo, że była Ślizgonką, nie faworyzowała tego domu, a nawet
ukarała szlabanem kapitana domowej drużyny, co z głośnym aplauzem przyjęli
Puchoni i Gryfoni. Jednak Astoria cieszyła się największym zainteresowaniem ze
strony Ravenclawu. Niemal każdy uczeń z krukiem na piersi usilnie próbował
rozgryźć czarnowłosą nauczycielkę. Przyjaźniła się z nauczycielką zaklęć. Można
było zauważyć, że są sobie bliskie. Jednak kiedy rudowłosej nie było w pobliżu,
dołączała do profesora Blacka i razem z nim wdawała się w entuzjastyczną dyskusję,
co było tym bardziej interesujące, że opiekun Gryfonów bardzo uważnie lustrował
korytarze i sprawdzał czy nikt ich nie podsłuchuje. Niekiedy dołączał do nich
Neville Longbottom, co było jeszcze dziwniejsze, bo robił to zawsze, gdy mijał
się z profesorem Obrony na korytarzu i wiedział, że im nie przeszkodzi.
Najdziwniejsze jednak było to, że Astoria po skończonych zajęciach kończyła
posiłek równocześnie z Draco Malfoyem i ramię w ramię opuszczali Wielką Salę.
Po co? Tego nie wiedział nikt, nawet Krukoni.
Nadszedł wyczekiwany piątek. Klasa czwarta siedziała w
klasie i czekali na przybycie nauczycielki Zaklęć i Uroków. To miała być ich
pierwsza lekcja z profesor Weasley, więc każdy z niecierpliwością zerkał na
drzwi. Czwartoroczni Gryfoni i Puchoni, bo to oni mieli lekcję, słyszeli opinię
starszych kolegów, którzy już mieli lekcję z rudowłosą nauczycielką. Wszyscy
byli zachwyceni.
- Przepraszam za spóźnienie- do klasy wpadła kobieta w
brązowej szacie- ale rozmawiałam z panią dyrektor i rozmowa się trochę
przeciągnęła. Mam nadzieję, że mi wybaczycie, że zabrałam wam kilka minut
lekcji.
Rozległy się pomruki i zaprzeczenia, że nic się nie stało. Nauczycielka
obdarzyła ich ślicznym uśmiechem, brązową szatę przewiesiła przez oparcie
krzesła i zwinnym ruchem usiadła na biurku przodem do klasy.
- Zapewne już mnie znacie, ale i tak się przedstawię.
Nazywam się Ginevra Weasley i w tym roku będziecie mieć ze mną lekcje Zaklęć i
Uroków. Nie wiem jak to wyglądało w poprzednich latach, ale ja będę starała się
przeprowadzić z wami jak najwięcej zajęć praktycznych. Oczywiście nie znaczy
to, że teorię możecie sobie odpuścić- dodała, gdy uczniowie rozglądali się po sali,
podnieceni- Teorię też musicie znać. Zmieniłam trochę kolejność zajęć przygotowanych
w podręczniku. Według przygotowanego przeze mnie programu, w każdym semestrze
czekają was cztery sprawdziany z czterech obszernych działów. Ocenę również
możecie zdobyć poprzez Klasową Ligę Pojedynków. Od następnego miesiąca na
każdej lekcji wybiorę dwie osoby do pojedynku, a ten kto wygra pięć pojedynków
otrzyma ocenę wybitną za aktywność i dobry dobór zaklęć.
Podniecone pomruki przybrały na sile, oczy uczniów były
rozszerzone. Zapowiadały się bardzo ekscytujące lekcje.
- Jak już powiedziałam, teorię też musicie znać. Nie będę
was męczyć częstymi wypracowaniami na nie widomo ile rolek pergaminu, też
chodziłam do Hogwartu i wiem, że macie również inne zajęcia. Umówimy się zatem
tak- Ginny zeskoczyła z biurka i szybkim ruchem różdżki rozdała każdemu
zwiniętą rolkę- Że każdy z was napiszę dwa wypracowania w miesiącu na wybrany
przez siebie temat z tej listy. Dwa w miesiącu- zaznaczyła- to chyba nie aż tak
dużo. Jeśli ktoś mi ich nie odda, odbieram mu dwadzieścia punktów i pytam przez
całą lekcję z całego materiału, który przerobiliśmy. Mam nadzieję, że tak się
jednak nie stanie.
Czwartoroczni przyznali, że jest to uczciwy układ i obiecali
rudowłosej, że każdy odda wypracowania. Rozluźnili się trochę, gdy Ginny zabawnie
przekręcała ich nazwiska z listy obecności. Sympatyczne żarty dotyczące
znaczenia niektórych nazwisk sprawiły, że cała klasa uśmiechała się szeroko, a
Ginny stała się ulubioną nauczycielką wielu z nich.
- Dobrze, wystarczy już- uspokoiła trochę klasę- Mamy
jeszcze trochę czasu więc poćwiczymy zaklęcie Glacius- podeszła do kredensu,
który stał pod ścianą i wyciągnęła drewnianą beczkę- Podejdźcie tu, niech każdy
naleje sobie kubek soku dyniowego. Tylko spokojnie- krzyknęła, gdy uczniowie
ochoczo ruszyli w stronę kredensu. Kiedy wszyscy wrócili na swoje miejsca i
powyciągali różdżki, Ginny stanęła na środku klasy, tak by każdy ją widział.
- Kto mi powie coś o zaklęciu Glacius?- zapytała. Zgłosiła
się prawie cała klasa, pomijając kilku chłopców z Gryffindoru i trzech
nieśmiałych Puchonek. Zwróciła się do małej, brązowowłosej Gryfonki.
- Proszę, może ty…- zerknęła na listę obecności- Pierce.
- Zaklęcie Glacius- panna Donavan przekręciła się na
krześle, by spojrzeć na Ginny- to zaklęcie zamieniające ciecz w lód. Istnieje
również odmiana tego zaklęcia. Organum Glacio wykorzystywane jest w medycynie i
zbija wysoką gorączkę.
- Bardzo dobrze- Ginny pokiwała głową- Piętnaście punktów
dla Gryfonów. Dostaniesz jeszcze dziesięć- uśmiechnęła się do Pierce- jeśli
zademonstrujesz klasie poprawne użycie zaklęcia.
Pierce uśmiechnęła się do siebie i skierowała różdżkę na
kubek z sokiem dyniowym. Wypowiedziała zaklęcie i sok zamienił się w
pomarańczową bryłę lodu. Rudowłosa przyznała jej dziesięć punktów i podeszła do
jej ławki.
- Jeśli rzucisz zaklęcie zmiękczające z odrobinie zmienionym
ruchem- pokazała jak to zrobić, a lód zamienił się w zbitą, zimną masę-
Otrzymasz smaczne lody o smaku soku dyniowego. Proszę, nie krępuj się. Jedz-
uśmiechnęła się do panny Donavan, a klasa wydała z siebie pełne podziwu
westchnienie.
- Macie czas do końca lekcji. Komu uda się poprawnie wykonać
zaklęcie, w nagrodę również otrzyma lody, jak Pierce. Do roboty- klasnęła w
dłonie i usiadła przy swoim biurku patrząc jak klasa z wypiekami na twarzy
krzyczała „ Glacius”.
H
|
arry Potter siedział przy biurku w swoim gabinecie.
Sprawdzał tak zwane „wejściówki”. Zrobił je tylko klasie piątej i siódmej,
dlatego że w maju czekały ich ważne egzaminy. Chciał sprawdzić co pamiętają.
Zaśmiał się z niektórych głupstw pisanych przez chłopców z piątej klasy, ale
był też pełen podziwu dla wiedzy i umiejętności taktycznych najstarszego
rocznika. Test nie był trudny, wymagał jedynie użycia wyobraźni. Pytania były
zadawane w formie „ Co zrobisz, gdy…” i odnosiły się głównie do tych sytuacji,
które są najczęściej spotykane. Napad, kradzież, niespodziewany atak
zorganizowanej grupy. Czarnowłosy odchylił się na krześle, jego wzrok padł na
zegar wiszący na ścianie. Zamrugał kilkakrotnie i zerwał się na nogi,
przewracając przy okazji krzesło. Przeklinając cicho pod nosem podniósł krzesło
i poprawił wiecznie potargane włosy. Za pięć minut zaczynał nocny patrol
Hogwartu. Nie bardzo chciał włóczyć się nocą po szkole, ale… No właśnie. Jego
partnerem dzisiaj był Neville. Chciał móc spędzić z Ginny kilka chwil sam na
sam.Jednak to było możliwe dopiero w niedzielę na nocnym patrolu. Zawsze ktoś
im przeszkadzał. Czy to uczniowie, czy Syriusz, Cho, nawet Astoria. Poczuł
przyjemne ciepło w środku, gdy naszło go wspomnienie ich krótkiego spotkania
przedwczoraj. Ginny wpadła na niego, gdy zmierzała do swojego gabinetu, który
mieścił się korytarz dalej od jego. Jako
jedni z nielicznych mieszkali we wschodniej części zamku. W pobliżu znajdywała
się tylko łazienka prefektów i gabinet profesora Shaya, nauczyciela Numerologii
i opiekuna Krukonów. Tędy jednak biegła najkrótsza droga do pokoju wspólnego Ravenclawu,
lecz było mało prawdopodobne, by mieszkańcy Domu Kruka szwędali się nocą po
szkole. Po środowych zajęciach Ginny wracała do gabinetu odnieść swoje rzeczy,
a on zmierzał do Wielkiej Sali na obiad. Przez swoją nieuwagę wpadł na nią,
rudowłosa pogubiła swoje rzeczy, wśród których był pełen kałamarz atramentu.
Ten przechylił się niebezpiecznie i…rozlał się na czerwonej koszuli, którą
Ginny miała na sobie. Już chciała zwyzywać nieuważną osobę, ale gdy zobaczyła
Harry’ego stanęła w osłupieniu, a potem zaśmiała się głośno.
- Już drugi raz niszczysz mi koszulę, Harry- powiedziała
radośnie- Jeśli ci się nie podobają, wystarczy powiedzieć.
- N-nnie….To nie tak- jąkał się Potter, jęknął cicho i
potargał swoje włosy- Przepraszam, Ginny. Niezdara ze mnie- zaśmiał się
nerwowo.
- Żartowałam- powiedziała- Dzisiaj nasz pierwszy dzień w
roli nauczyciela, wiadomo, że myśli się o tym, jak najlepiej wypaść. Choć tobie
wystarczy wejście do klasy i już patrzą na ciebie jak w obrazek. No,
przynajmniej dziewczyny- zachichotała.
Harry zerknął na nią, rozbawiony.
- Z tego co słyszałem, niejaka profesor Weasley jest na
językach wszystkich chłopców od piątej klasy wzwyż- poruszał sugestywnie
brwiami- Nie mogłem uspokoić piątej klasy, miałem z nimi lekcje zaraz po
twojej. „ Psorka Ginny jest super, mówiłem ci, że zaklęcia są moją ulubioną
lekcją? Nie? No mówię ci, są ekstra”- rudowłosa zaśmiała się, gdy Harry przyjął
luzacką pozę i naśladował piątorocznych.
- Nic nie poradzę na to, że wszyscy mnie kochają-
zażartowała- To się nazywa wrodzony talent, Potter.
Harry pokiwał głową i nieumyślnie powiedział coś, przez co
Ginny obdarzyła go zaskoczonym i pytającym spojrzeniem.
- Tak, pamiętam jak pomagałaś mi uczyć młodszych uczniów w
Gwardii.
- Słucham?- zapytała.
Harry przeklął w myślach swoją nieuwagę i niezdarnie
próbował wytłumaczyć się rudowłosej.
- Ja…no…Co wiesz o Gwardii Dumbledore’a?- wypalił.
- Gwardia…auć- złapała się za głowę, gdy poczuła ostry ból.
„ Brawo Colin! Nareszcie ci się udało!”. Wspomnienia przelatywały jej przed
oczyma niczym taśma filmowa. Grupa młodzieży w mundurkach szkolnych rzucała
zaciekle zaklęcia. „ Może GD? Jak Gwardia Dumbledore’a?”. Kolejne wspomnienie.
Nieco młodszy Neville Longbottom i niski chłopak o mysich włosach, którego
kojarzyła ze zdjęć krzyczeli głośno z radości, a ona wskoczyła na ramiona
Neville’a i śmiała się głośno, gdy chłopcy skandowali. „ Zakochana para, Ginny
i…”.
- Ginny…Gin…co się dzieje?- głos Harry’ego słyszała jakby
przez szklaną szybę. Poczuła jeszcze jedno ukłucie i zobaczyła rozmyty i
oddalający się obraz dwóch osób biegnących korytarzem w ciemności. Rudowłosa
dziewczyna trzymała za rękę czarnowłosego chłopaka.
- Ginny!
- C- co?- nie wiedziała kiedy, ale osunęła się na ziemię mocno
trzymając się za pulsującą głowę. Harry pomógł jej wstać i pozbierał jej
rzeczy. Przyglądał jej się z niepokojem.
- Co się stało?
- Ja…- Ginny przełknęła ciężko ślinę- Miałam nawrót
wspomnień.
- Nawrót?
- Tak. Wydajesz się być bliski mojej rodzinie. Na pewno
wiesz co mi się przytrafiło- Harry pokiwał nieznacznie głową- Od jakiegoś czasu
mam nagłe prześwity wspomnień. Przypomniałam sobie George’a. Później na
otwarciu Dowcipów spotkałam małą Victoire i też ją rozpoznałam. To są jakieś
impulsy. Reaguję na pewne zdarzenia i w głowie przewijają mi się wspomnienia.
- Tak jak teraz- Potter pokiwał głową na znak, że rozumie-
Chwila….Przypomniałaś sobie Gwardię, prawda?
Rudowłosa pokiwała głową.
- Widziałam Neville’a, spotkania Gwardii, no i tego chłopaka
o mysich włosach, mam z nim mnóstwo zdjęć a nie wiem kto to jest- jęknęła
Ginny.
- Colin Creevey. Był twoim najlepszym przyjacielem.
- Był? To już nie jest? Znaczy się…skoro był mi tak bliski,
powinnam go sobie przypomnieć.
- Ginny…- zaczął Harry niepewnie- On nie żyje. Zginął w
Bitwie o Hogwart dzielnie broniąc wejścia do szkoły.
Kolejne ukłucie sprawiło, że poczuła mdłości. „ Cześć,
jestem Colin. Colin Creevey”. Obydwoje byli samotnikami w pierwszych latach
szkoły. Colin wyciągnął do niej pomocną dłoń, gdy płakała po nocach. „ Trzymaj,
mam Gwenog Jones. Wiem, że lubisz Harpie.” Tą kartę również miała w albumie.
Nie wiedziała jak się tam znalazła. Teraz już wie. „ Chodź Colin! Nie będziesz
tak sam siedział!” Na Balu Bożonarodzeniowym przetańczyli razem całą noc. Ona,
Neville, Colin i blondynka ze zdjęć. „ Dawaj Gin! Jesteś najlepsza!”. Wspaniale
dopingował ją, gdy łapała znicz w meczu z Krukonami. Potem świętowali razem
zwycięstwo do późnej nocy. „ Uważaj! Colin za tobą!”. Pomogła mu w walce ze
Śmierciożercami w Bitwie. Stanowili zgrany duet. „ Ginny…Już mu nie pomożesz.
Mała…”. Syriusz tulił ją do siebie, a ona rozpaczliwie wyrywała się do swojego
przyjaciela. Leżał nieruchomo przed wrotami Hogwartu, a jego martwe oczy
patrzyły w niebo.
Nie mogła złapać oddechu. W rozpaczliwym geście przytuliła
się do Pottera, chciała po prostu poczuć czyjąś bliskość. Nie poszli wtedy na
obiad. Siedzieli w gabinecie Ginny i rozmawiali. Harry bardzo długo opowiadał
jej co stało się z Denisem, młodszym bratem Colina. Powiedział jej, gdzie jest
pochowany jej przyjaciel. Powiedział jej wszystko co chciała, oprócz tego co on
chciał powiedzieć jej. Bo na zwykłe „ Kocham cię, Ginny” było za wcześnie,
prawda?
B
|
yła godzina szesnasta, gdy Hermiona Granger aportowała się w
Hogsmeade. Zerknęła na zegarek i poszła w kierunku Sosnowego Zagajnika,
uroczego miejsca w wiosce. W małym, ale pięknym parku znajdowały się ławki dla
odwiedzających, mały staw i pełno karmników dla zbłąkanych ptaków. Kobieta
usiadła na wolnej ławce i czekała. Była umówiona na spotkanie z Kevinem
Strausem. Dzisiaj rano dostała od niego list z prośbą pilnego spotkania. Chciał
z nią o czymś poważnie porozmawiać. Hermiona zawsze była skora do pomocy, więc
się zgodziła. Polubiła tego Amerykanina i była ciekawa czego od niej chce.
- Witaj Hermiono- usłyszała i odwróciła się. W jej stronę
kroczył średniego wzrostu, blondwłosy mężczyzna. Na jego twarzy błąkał się
uśmiech, choć oczy niespokojnie błądziły po okolicy. Przywitała się z nim i
oboje usiedli na ławce. Nastała krępująca cisza, Hermiona cierpliwie czekała,
aż Straus wyjaśni jej o co chodzi.
- Dostałem wczoraj list od mojej starszej siostry- Kevin
sięgnął do kieszeni kurtki i podał jej kopertę- Zajmujesz się prawem
czarodziejskim, znasz wszystkie przepisy. Chciałbym, żebyś doradziła mi co mam
zrobić w tej sytuacji.
Zaciekawiona panna Granger zaczęła czytać list. Z każdym
przeczytanym słowem jej brwi podjeżdżały coraz wyżej. Po skończonej lekturze
Hermiona westchnęła i przejechała ręką po twarzy. Wstała i zaczęła wędrówkę w
tę i z powrotem. Wzięła kilka głębszych oddechów, zatrzymała się i spojrzała na
Kevina.
- Twoja siostra ma dziecko z poszukiwanym przestępcą. Nie
napisała nazwiska, ale ty wiesz kto to, prawda?
- Tak- a gdy Hermiona spojrzała na niego pytająco dokończył-
Amycus Carrow.
Kobieta pisnęła z szoku. Carrow. Przecież on jest…
- On jest Mrocznym, Kevin!
Mężczyzna wstał i chwycił ją za rękę.
- Wiem, Hermiono. Wiem. Amycus Carrow jest członkiem
pieprzonej Organizacji Mrocznych. Ale to jest moja siostra. Ten bydlak ją
wykorzystał, jak była mnie odwiedzić w Cardiff. Wykorzystał ją!
- Czego ode mnie oczekujesz?
- Ja…chcę ją sprowadzić do Anglii. W Ameryce samotne matki
nie mają życia.
- Tutaj jest Carrow, będzie jeszcze gorzej.
- Będzie pod moją opieką. Hermiono, proszę… Nie pozwolę, by
stało się coś mojej siostrze i jej dziecku. Dorwę tego bydlaka!
- Jak? Ministerstwo próbuje złapać Mrocznych już od pięciu
miesięcy, Kevin! Sam nic nie zdziałasz, narazisz się tylko na kłopoty.
- Więc…więc…nie będę sam.
Hermiona spojrzała na niego z zaskoczoną miną.
- O czym mówisz?
- Wstąpię do Zakonu Feniksa- powiedział dobitnie-
przynajmniej nie będę bezczynnie czekał, aż Carrow sam się odda w ręce aurorów.
- Kevin…- westchnęła kobieta, ale widząc wyraz jego twarzy zrezygnowała
z wszelkich dyskusji- Dobrze, niech ci będzie. Zobaczę co da się zrobić, by
sprowadzić twoją siostrę do Anglii. A ty porozmawiaj z Mcgonagall, jeśli chcesz
wstąpić do Zakonu.
Blondyn w przypływie ulgi i wdzięczności wylewnie wyściskał
kobietę i okręcił ją kilka razy wokół własnej osi. Radość została przerwana
przez głośne wycie alarmu dudniącego w całej wiosce.
Mroczni zaatakowali.
D
|
raco Malfoy szybkim krokiem zmierzał do Wrzeszczącej Chaty.
Wszędzie czuć było swąd spalonych mieszkań, a z oddali widać było łunę pożaru.
Wybrał najmniej zamieszkaną część Hogsmeade. Po spotkaniu z Astorią na otwarciu
Dowcipów skontaktował się ze swoim znienawidzonym ojcem i poprosił o szansę.
Uzgodnili z czarnowłosą, że najlepiej będzie, jak na powrót stanie się zimnym
draniem, tak jak przed wojną. Miał zdobyć zaufanie ojca i wydobyć od niego
formułę zaklęcia, użytego na Ginny Weasley trzy lata temu. Miał swoje
podejrzenia, ale przygotowanie eliksiru wymagało dokładności, a każdy zły dobór
składników mógłby być tragiczny w skutkach. Astoria powiedziała mu, że Kevin
zamierza spotkać się z Hermioną. A szlama Granger jest dla Mrocznych łakomym
kąskiem. To przecież najlepsza przyjaciółka Pottera, narzeczona Weasleya,
przyczyniła się do upadku Voldemorta. A fakt, że właśnie pracowała nad
reformacją czarodziejskiego prawa dolał oliwy do ognia. Wszyscy Mroczni chcieli
dorwać Hermionę Granger. Żeby się nie zdradzić, Draco podał jako miejsce jej
pobytu niezamieszkaną część wioski. Nie chciał ofiar.
- Wzywałeś mnie, ojcze.
Starszy mężczyzna o długich, blond włosach siedział na
fotelu pośrodku opuszczonego pokoju. Draco mimowolnie się wzdrygnął. To tu
zginął Snape. A teraz on, Draco Malfoy, nowy szpieg Zakonu, stał bezbronny
przed nowym psycholem, który terroryzował czarodziejską Anglię.
- Draco…powiedziałeś, że szlama będzie czekać koło lasu. Nie
było jej.
- Ja…nie wiem, ojcze. Astoria Greengrass powiedziała, że tam
miała się spotkać z Kevinem Strausem. To była naprawdę sprawdzona informacja,
nie mam pojęcia co poszło nie tak.
- A ja wiem- chłopak przełknął ciężko ślinę i dyskretnym
ruchem pod szatą chwycił różdżkę- Twoja ciotka Bella…jest szalona. Narobiła
strasznego hałasu, mieszkańcy włączyli alarm. A szlama zdążyła uciec.
Młody Malfoy odetchnął z ulgą. Na razie wszystko szło zgodnie
z planem.
- Przekazuj mi informacje na bieżąco, synu. Możesz odejść. A
ja zostawię niespodziankę dla specjalistów klątw. Czeka ich niezła zabawa.
Chłopak ukłonił się ojcu i szybko wyszedł. Kiedy znalazł się
na skrzyżowaniu dróg, dołączyła do niego zakapturzona postać.
- Wszystko zgodnie z planem?- usłyszał damski głos.
- Tak. Nadal mam przekazywać mu informacje. Nic nie
podejrzewa.
- Ufa ci?
- Z każdym dniem coraz bardziej. Po ostatniej akcji był
strasznie pokaleczony, więc podałem mu eliksiry uzdrowiające. Dopuszcza mnie do
poufnych narad Mrocznych.
- To dobry znak.
- Mam nadzieję, Astorio. Nie chcę skończyć jak Snape, choć
podjąłem się tego samego zadania.
Dwie sylwetki powoli znikały za zakrętem. Żadne z nich nie
zauważyło, że zza drzew wyłoniła się trzecia osoba. Ciemnoskóra, młoda kobieta
niosła naręcze świeżych ziół. Wchodząc do miejscowej apteki cały czas
zastanawiała się co łączy Draco Malfoya i Astorię Greengrass.
W
|
gabinecie dyrektorki
Hogwartu panował gwar. Trwało nadzwyczajne zebranie Zakonu Feniksa dotyczące
ataku w Hogsmeade. Nikt nie zginął, ale Mroczni postąpili dziś zupełnie
inaczej. Zostawili wiadomość. Oczywiście zaszyfrowaną, prawdopodobnie pod
wpływem bardzo silnych klątw i zaklęć.
- Cisza!- krzyknął Syriusz- Spokój! Tak nic nie załatwimy!
Wszyscy się uspokoili i spojrzeli na Mcgonagall.
- Mroczni znów zaatakowali. Przypuszczalnym celem ich ataku
była panna Granger- Harry poruszył się niespokojnie. Hermiona razem z Ronem
była w Skrzydle Szpitalnym, tak dla bezpieczeństwa- Malfoy zostawił dla nas
wiadomość, jednak ja nie umiem jej odczytać. Ani nikt z nas.
Przerwało jej ciche chrząknięcie. Spojrzenia wszystkich
obecnych spoczęły na nowym członku Zakonu.
- Chce pan coś powiedzieć, panie Straus?
- Eh…Ginny dałaby radę to rozszyfrować. Na studiach robili
podobne zadania i zawsze dostawała najlepsze oceny.
- Panno Weasley?- dyrektorka zerknęła z nadzieją na
rudowłosą.
Kobieta rozejrzała się po pomieszczeniu. Napotkała wzrok
Harry’ego, posłał jej uśmiech i mrugnął. Ginny odwzajemniła uśmiech, a w środku
poczuła rozlewające się ciepło. Jej serce zabiło kilka uderzeń szybciej, jak
zwykle w obecności Harry’ego.
- Powinnam dać radę- powiedziała.
Syriusz wstał gwałtownie i klasnął w ręce, śmiejąc się.
- No to witamy w Zakonie Feniksa, Ruda.
No i co wy na to? Myślę, że rozdział całkiem niezły,
osobiście jestem zadowolona. Ginny znowu doznała olśnienia…. Wątek Colina
powróci ponownie, również wprowadzi nas do dalszej akcji. Rozdział pisany z
myślą o mojej wiernej czytelniczce Mystery Girl, która dodaje mi skrzydeł :D
UWAGA! Ogłaszam zabawę. Koncert Życzeń: napisz w komentarzu
postać, wątek opowiadania lub wymyśloną przez siebie sytuację dostosowaną do
bohaterów opowiadania. Jeśli wasz pomysł mi się spodoba, wykorzystam go w
najbliższych rozdziałach, oczywiście nie pominę dedykacji dla autora pomysłu.
Ten rozdział, jak już wspomniałam, dedykowany jest Mystery.
A masz ty Harry’ego i Ginny :D
Wspomnienie 10:
- mecz
Gryffindor vs Slytherin
- Rene
odwiedza Ginny
- nocny
patrol Ginny i Harry’ego
- tajemnicze
spotkanie Syriusza, Neville’a i Astorii
- Madelaine
i Draco
Wreszcie sobie Ginny coś przypomniała! :D Rozdział cudowny! :P
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać patrolu Ginny i Harry'ego!
Pozdrawiam cieplutko i życzę duuużooo weny! :**
Bardzo dziękuję za dedykację.Wzruszyłam się. :)
OdpowiedzUsuńA teraz poważnie super , że Ginny zaczęła sobie przypomniać...
Ciekawie by było gdyby podczas tego patrolu przypomniała sobie Harry'ego...
ale by się działo. Jestem pełna domysłów i ciekawa co wymyślisz..
Tylko niech Rene nie podrywa Ginny... Nieee.., ale to tylko moje skromne zdanie :P
Mówiłaś o pomyśle , częściowo wspomniałam o nim powyżej. Nie wiem jakie ty masz obiekcje, ale ja bym rozwinęła troszkę ten patrol , wiesz o co mi chodzi. Moim skromnym zdaniem byłaby to świetna okazja na przypomnienie sobie co ich łączyło. I tym właśnie uwieńczyć notkę na sam koniec. Tak , żeby zostawić nam takie poczucie niesytości, żeby zachęcić do czytania.
Mam nadzieję , że zrozumiałaś.. Chciałam napisać krótki komentarz , ale jak widać w moim przypadku to niemożliwe
Droga Karmelko ( myślę że mogę cię tak nazywać?)
OdpowiedzUsuńTrafiłam na twój blog zupełnie przypadkowo. Przeczytałam wszystkie rozdziały i muszę przyznać, jesteś niesamowita! Twój pomysł z ,,zapominalską" Ginny jest w 100% oryginalny. Co do koncertu życzeń: Może by tak Harry, zupełnie przypadkowo pocałował Gin? A jej wróciły by w tym czasie wszystkie wspomnienia z nim związane. Od spotkania na stacji do Ostatniej Bitwy? Albo Rene tak flirtował z Ginny, że Harry, który nie mógł tego znieść wyznał wszystko co leży mu na sercu? A może Hermiona została by w końcu porwana a Harry i Ginewra wysłani na tygodniową misję ratunkową, w ciągu której odczucia odżyją. Mam wiele pomysłów, naprawdę. Większość wiąże się ze złączeniem Pottera z Weasley, ale na temat innych bohaterów też coś wymyśliłam :) Oj! A to miał być krótki komentarz :D. No cóż.
Widać nie umiem pisać krótkich komentarzy.
Astra
A co do listy życzeń to mam jedno małe, malusieńkie życzenie. :>
OdpowiedzUsuńNiech na tym nocnym patrolu, będzie pierwszy pocałunek po tej utracie pamięci i niech Ginny trochę sobie przypomni! Nie mówię, że wszystko, bo to by było trochę za szybko.
No dobra mam jeszcze drugie. :3
Niech Harry będzie zazdrosny o Rene! :D
Pozdrawiam jeszcze raz i życzę weny! :**