Nadszedł czas na wspomnienia z Hogwartu. Tak, wiem. Pan
profesor Malfoy. Dziwnie to brzmi. Jednak cieszę się z tego, że przyjąłem tą
pracę. Mcgonagall dała mi szansę, a ja wykorzystałem ją najlepiej jak
umiałem. To była najlepsza decyzja jaką
podjąłem. Powoli budowałem swoją własną reputację, dostałem szansę odkupienia
swoich win współpracując z Zakonem i…zbliżyłem się do Astorii. Ale wszystko po
kolei. Pora na kolejne wspomnienia.
G
|
eorge Weasley przemierzał Pokątną uśmiechając się do
sprzedawców, którzy właśnie otwierali swoje sklepy. Ze skórzaną teczką pod
pachą zmierzał do Magicznych Dowcipów Weasley’ów. Zawsze otwierał o ósmej, by
wszystko przygotować na przybycie klientów. Mimo, że sklep istnieje niecałe
pięć lat, rudowłosy mężczyzna stał się posiadaczem całkiem pokaźnego konta w Banku Gringotta.
Niedawno podpisał umowę z właścicielem jednego z lokali w Hogsmeade i teraz
może otworzyć drugi sklep. Uśmiechnął się na myśl o tych wszystkich
podnieconych dzieciakach z Hogwartu, którzy korzystając z wypadu do wioski będą
wychodzić z jego sklepu obładowani torbami.
- Witaj Danielu- przywitał się z mężczyzną, który otwierał
Lodziarnie. Był niższy od niego o głowę, miał czarne włosy sięgające do ramion.
Znał go z Hogwartu, Fortesque był o rok wyżej od niego, w Hufflepuffie. Grał
jako ścigający w domowej drużynie. Swego czasu przysporzył jemu i Fredowi
kłopotów skutecznie strzelając gole.
- Cześć George- uśmiechnął się- To samo co zwykle?
Weasley uśmiechnął się i pokiwał głową. Od kiedy
zaprzyjaźnił się z Danielem, zawsze gdy miał chwilę wolnego przychodził do
Lodziarni na kawę i ciastko. Kawa ciemna z trzema łyżeczkami cukru i trzy
paszteciki dyniowe.
- Coś ciekawego na mieście?- zapytał George. Zawsze je
zadawał chcąc usłyszeć ciekawe plotki. A to podobno kobiety są plotkarami.
- Draco Malfoy wrócił do Londynu- powiedział Daniel- Był tu
tydzień temu razem ze swoją matką i Zabinimi.
George zacisnął pięść słysząc to nazwisko. Malfoy. Parszywy
śmieć, który zniszczył życie jego siostrze. Poczuł ucisk w gardle na myśl o
tych wydarzeniach. Ginny cała we krwi, Lucjusz pochylający się nad nią, Ruda
myląca go z Charliem…
Wstał gwałtownie i rzucił galeona Danielowi. Ten spojrzał na
niego zdziwiony, ale widząc jak wybiega z Lodziarni uznał, że musiał kogoś
zobaczyć.
Weasley błyskawicznie znalazł się w Dowcipach i wziął
głęboki oddech. Nie myśl o tym, nie myśl…
- O, panie Weasley!- odwrócił się w stronę magazynu i
zobaczył młodego blondyna, który niósł stertę papierów.
- Dzień dobry Rene- powiedział poprawiając swoją kurtkę ze
smoczej skóry. Rene był Francuzem i pracował dla niego jako magazynier i
dostawca- masz coś dla mnie?
- Ehhe- potwierdził podtrzymując papiery brodą, a drugą ręką
szukając potrzebnej rzeczy- Verity dała mi list do pana od jakiejś klientki.
Mówiła, że będzie pan wiedział o co chodzi- wyciągnął w jego stronę kopertę.
George zabrał ją i podrapał się po głowie.
- Wiesz co to była za kobieta?
- Ach…tak chwileczkę…jak ona…- Rene krzyknął zadowolony-
Panienka Greengrass.
- Greengrass?- zapytał George unosząc brwi i rozrywając
kopertę.
- Tak. Ta czarnowłosa, ma takie duże oczy, zawsze kupuje
samozapełniające się pióra…
- Ach tak, wiem- George patrzył na list, a jego oczy robiły
się coraz większe. Astoria napisała mu, że skończyła studia i jest w Londynie.
Pisała też, że podczas studiów opiekowała się Ginny. Stały się sobie bardzo
bliskie i jego siostra wszystko jej mówi. Ginny miewa prześwity pamięci, a pod
koniec studiów, gdy obroniła tytuł Mistrza Zaklęć i Uroków z najlepszymi
wynikami przypomniała sobie go i pragnie się z nim spotkać. George z bijącym
sercem w okolicy gardła odpisał szybko odpowiedź i podał ją Rene.
- Zanieś to jak najszybciej do księgarni Esy i Floresy.
Pytaj o Marybeth Jeffrey. Masz to wręczyć tylko jej, rozumiesz?- zapytał kładąc
nacisk na ostatnie słowo.
- Tak jest, szefie. Marybeth Jeffrey, Esy i Floresy- Rene
odłożył wszystkie papiery do szuflady i mamrocząc pod nosem nazwisko kobiety
założył kapelusz i wybiegł ze sklepu.
George wziął głęboki oddech, poszedł do swojego biura i z
lekkim uśmiechem patrzył na wielki obraz właścicieli sklepu.
- O szesnastej mam spotkanie z naszą pyskatą siostrzyczką,
Freddy- powiedział i zabrał się do pracy.
W
|
gabinecie dyrektora
Hogwartu panowała cisza. Słychać było tylko tykanie zegara i popiskiwanie
Fawkesa. Wszystkie portrety wpatrywały się w siedzącą za biurkiem kobietę.
- Minervo, ty chyba nie mówisz poważnie- odezwał się
mężczyzna uwieczniony na niebieskim tle opierający się o parapet- To jest
Malfoy.
- Wiem kim jest ten mężczyzna- Mcgonagall wstała i
rozpoczęła wędrówkę po gabinecie- Doskonale znam historię jego rodziny. Ale to,
że jego ojciec jest zły nie znaczy, że on także. Nie mam powodów, by go nie przyjmować.
Rozległo się ciche chrząknięcie i odezwał się Albus
Dumbledore.
- Masz rację, kochana. Zdaje się, że Draco Malfoy jest
jedynym kandydatem na stanowisko nauczyciela eliksirów. Skoro tak przedstawia
się sytuacja, nie ma co kręcić nosem, Dipped- zwrócił się do swojego
przedmówcy- Pan Malfoy….nie jest wierną kopią Lucjusza, co udowodnił już nie
raz. Ma w sobie więcej cech Blacków, a po Narcyzie odziedziczył swego rodzaju
zdolność do zdobycia zaufania. Dałaś mu szansę Minervo. Bardzo dobrze. Teraz
będzie pod stałą obserwacją, będziemy mogli stwierdzić czy dokonałaś właściwego
wyboru. Draconowi nie jest przeznaczone czynienie zła…- stwierdził zamyślony.
Zegar wybił szesnastą. Dyrektorka Hogwartu usiadła na swoim
miejscu i czekała na przybycie nowej kadry nauczycielskiej.
W
|
szpitalu św. Munga
był ogromny ruch. Kolejka do informacji ciągnęła się do następnego korytarza, a
z Sali przyjęć wydobywały się jęki,
krzyki i nawoływanie uzdrowicieli. Młoda, ciemnoskóra kobieta z trudem
przecisnęła się przez tłum i wspięła się po schodach na drugie piętro. Automatycznie skierowała się do czwartej Sali
na lewo. Trzymając w ręce wielką torbę z Miodowego Królestwa i przywołując na
twarz śliczny uśmiech weszła do środka. W pokoju było jedno łózko, ściany
poobklejane były plakatami Zjednoczonych z Puddlemere, a na pobliskim stoliku znajdował
się pokaźny stosik kartek z pozdrowieniami. Młody chłopak odwrócił się słysząc
skrzypienie drzwi i uśmiechnął się.
- Cześć kuzynko- powiedział przytulając się do kobiety.
Położyła torbę na krześle a sama usiadła na łóżku.
- Jak się czujesz?- zapytała, a gdy nie usłyszała odpowiedzi
zapytała bardziej natarczywie- Dylan?
Chłopak sapnął i rzucił się na plecy.
- Chce stąd wyjść. Zabierz mnie Angelino.
Panna Johnson westchnęła cicho i pogłaskała chłopaka po
plecach.
- Słyszałeś co powiedział uzdrowiciel, młody. Musisz
pozostać na obserwacji. Ciesz się, że nic ci nie jest po tym ataku. Jakbyś nie
uciekł na tej miotle to…- przełknęła ślinę i urwała.
- To już bym nie żył, wiem. Tak jak babcia- wydyszał. Po
ostatnim ataku Mrocznych, Dylan Blackberry trafił na tydzień obserwacji do
szpitala. Nic mu nie było, ale uzdrowiciele obawiali się o jego psychikę.
Kuzynka Angelina odwiedzała go codziennie, czasem była z nią również Darcy,
jego siostra bliźniaczka. Jej nie było u babci podczas pożaru, dzięki
Merlinowi. Jednak oboje bardzo to przeżyli. Ojciec obwiniał się za to co się
stało i teraz zamęczał się pracą. Poprosił Angelinę, siostrzenicę zmarłej pani
Blackberry, by zaopiekowała się bliźniętami.
- Najpierw mama, teraz babcia- odezwał się Dylan po dość
długiej ciszy.
- Hej, nie myśl o tym- Susan Blackberry zginęła walcząc w
Bitwie o Hogwart- Ciocia Su nie chciałaby widzieć twoich łez. Jesteś już dużym
facetem. Zaczynasz czwartą klasę.
Chłopak ożywił się trochę na wspomnienie o Hogwarcie. Zajadali
się słodkościami z Miodowego Królestwa rozmawiając o przygodach, jakie przeżyli
w szkole. Angelina mówiła o słynnych zwycięstwach Gryffindoru, o szlabanach u
Filcha. Dylan planował dostać się do drużyny. W zeszłym roku szkołę skończył
Andrew Frey i młody Blackberry chciał zająć pozycję pałkarza. Jego idolem był
George Weasley, z czego Angelina śmiała się, aż poleciały jej łzy.
- George? Serio?
- Jasne. Legendarny mistrz dowcipów, jego sklep jest
genialny! A w Izbie Pamięci, gdy czyściłem srebra na szlabanie, zauważyłem, że
on i jego brat Fred byli jedną z najlepszych par pałkarzy w całej historii
Hogwartu- nagle wytrzeszczył oczy i spojrzał na kuzynkę- Ty go znasz!
- Co? Ja?- zapytała niewinnie.
- No tak- krzyknął Dylan skacząc po łóżku- Byłaś z nim na
balu podczas Turnieju Trójmagicznego! Widziałem zdjęcie!
- I co w związku z tym?- zapytała uśmiechając się na
wspomnienie George’a odprawiającego harce na parkiecie.
Dylan doskoczył do niej i robiąc minę zbitego pieska zaczął
ją błagać.
- Poproś go, by nauczył mnie paru sztuczek pałkarskich.
Proszę, proszę, proszę…
- Dylan, przestań! Nawet nie wiem czy mnie pamięta. Nie
widzieliśmy się trzy lata.
- Nie zapomina się laski, z którą obściskiwało się na balu.
Angelina zaksztusiła się kawałkiem czekolady i wytrzeszczyła
oczy na swojego kuzyna. Ten dostał śmiechowej głupawki i skandując: Angelina i
George skakał po łóżku.
Johnson wzruszyła ramionami i zabrała następną czekoladową
żabę. George…zawsze miała do niego słabość. Uśmiechnęła się do swoich myśli,
gdy nagle usłyszała jak Dylan spada z łóżka.
No cóż…przynajmniej mu lepiej i niedługo opuści szpital.
K
|
evin, Astoria i Ginny wpadli do Dziurawego Kotła chroniąc
się przed letnim deszczem. Rzuciwszy zaklęcie osuszające na wszystkich,
rudowłosa skierowała swoje kroki do stolika w tylnej części baru. Denerwowała
się. Za chwilę miała spotkać George’a, swojego brata. Nie wiedziała dlaczego to
akurat on jej się przypomniał. Jednak biorąc pod uwagę album, który posiadała,
byli ze sobą bardzo blisko. Na wszystkich zdjęciach ona, George i jego bliźniak
mieli szerokie uśmiechy na twarzach i robili głupie miny. Czasami przepychali
się, a Ginny wskakiwała braciom na ramiona. Jedna fotografia przedstawiała
zabawną wywrotkę jednego z bliźniaków, który upadł razem z Ginny na ramionach,
a ta go przygniotła. Na zdjęciach były również inne osoby, lecz nie mogła ich
sobie przypomnieć. Była spora gromada rudzielców, dziewczyna w burzą brązowych
włosów, pucołowaty chłopak z czarnymi włosami i żabą na ramieniu, blondynka o
dużych, niebieskich oczach, niski chłopak z brązowymi włosami z wielkim
aparatem na szyi…i on. Harry Potter. Na samą myśl o nim jej serce gwałtownie
przyspieszało i robiło się gorąco. Nie wiedziała dlaczego. Kim był dla niej
Harry Potter? Pytała o to Astorię, ale ta zbywała ją jakimiś kiepskimi
wymówkami. Zerwała się z krzesła, gdy usłyszała jak kolejny gość wchodzi do
baru i przełknęła ciężko ślinę. Wysoki, rudowłosy, dobrze zbudowany mężczyzna
rozejrzał się uważnie, a gdy ją zobaczył zamrugał kilkakrotnie, potrząsnął
głową i podszedł do ich stolika.
Astoria widząc niezręczność sytuacji wstała i zwróciła się
do George’a.
- Niezbyt przyjemna pogoda, prawda?
Zarówno Ginny jak i George spojrzeli na nią zaskoczeni. Po
chwili zorientowali się, że stoją i wpatrują się w siebie z szeroko otwartymi
oczyma.
- Co? Ach…Tak pogoda jest okropna. Pomyśleć, że są wakacje-
odpowiedział George i zwrócił się do Kevina.
- My się nie znamy. Jestem George Weasley, miło mi-
wyciągnął dłoń na przywitanie. Kevin uścisnął ją energicznie.
- Kevin Straus, najlepszy przyjaciel tych dwóch niewiast-
uśmiechnął się- Jesteś właścicielem Magicznych Dowcipów, prawda? Sklep
genialny, wyniosłem stamtąd pełną torbę zakupów.
Weasley uśmiechnął się szeroko.
- Mam masę roboty. Za tydzień otwieram filię sklepu w
Hogsmeade.
Kevin pokiwał głową.
- Świetny pomysł. Mając tylu klientów następny sklep
przyniesie ci duplikację zysków, nie wspominając o reklamie i rozgłosie.
George obrzucił go uważnym spojrzeniem.
- Znasz się na biznesie?
- Tak, ja…
- Kevin- przerwała mu Astoria- Choć ze mną. Pójdziemy złożyć
zamówienie- wstała i spojrzała na niego znacząco, wskazując lekkim skinięciem
głowy na Ginny. Amerykanin zorientował się o co chodzi, wstał szybko i ruszył
za czarnowłosą zostawiając rudzielców.
- Kevin jest bardzo rozgadany- powiedziała Ginny przerywając
niezręczną ciszę.
Weasley przysunął krzesło bliżej stołu i opierając na nim
ręce spojrzał na kobietę uśmiechając się lekko.
- To dobrze. Byłby niezłym sprzedawcą. Wcisnąłby mnóstwo
towaru klientom.
Oboje wybuchnęli śmiechem. George odchrząknął kilka razy i
znów spojrzał na siostrę, która rysowała wzorki na zakurzonym stoliku.
- Gin…
Gwałtownie uniosła głowę i spojrzała na rudzielca. Nerwowo
przeczesała ręką włosy. George uśmiechnął się na ten gest i nachylił się w jej
stronę.
- Zawsze tak robiłaś, jak się denerwowałaś. Wyrywałaś włosy
garściami- wziął głęboki oddech- To naprawdę ty…Moja mała, pyskata
siostrzyczka.
Rudowłosa zamrugała kilkakrotnie, czując jak zbierają jej
się łzy. Nie będzie płakać. Tak bardzo jej ulżyło kiedy George ją rozpoznał.
Siedziała jak na szpilkach podczas jego rozmowy z Kevinem. Zerknęła na Astorię
wysyłając jej błagalne spojrzenie, a ta doskonale ją zrozumiała i zostawiła
rodzeństwo, zabierając ze sobą Strausa. Teraz siedziała uśmiechając się jak
głupia, rozciągając do granic możliwości mięśnie twarzy. George ją rozpoznał.
- Jak to się stało, że przypomniałem ci się?
Ginny przekręciła się na krześle sięgając do swojej torby.
Położyła na stole niebieski album i wyciągnęła z niego zdjęcie przedstawiające
wywrotkę.
- Nie wiem jakim cudem znalazłam się w Cardiff. Pamiętam
tylko trzask teleportacji, a potem obudziłam się w zupełnie obcym miejscu.
Okazało się, że znalazła mnie Astoria i to ona się mną opiekowała. Poszłyśmy
razem na studia, tam poznałam Kevina. Pytałam się jej jak się tam znalazłam,
ale powiedziała, że nie ma pojęcia. Dała mi wtedy ten album, mówiąc, że
znalazła go w moich rzeczach. Oprócz tego miałam tylko worek galeonów i tą
torbę- wskazała na ziemię.
George spojrzał na zdjęcie i uśmiechnął się widząc co
przedstawia. Fotografia została zrobiona podczas remontu sklepu na Pokątnej.
Przejrzał pozostałe zdjęcia. Byli na nich wszyscy przyjaciele jego siostry.
Hermiona, Neville, Luna, Colin i Harry. No właśnie, Harry. Doskonale wiedział
co łączyło tę dwójkę przed wypadkiem Ginny. Byli cholernie szczęśliwi. A teraz
ona go nie pamięta. Ale skoro przypomniała sobie brata, musi też pamiętać
ukochanego. Może te wspomnienia nie są takie wyraźne, ale są. I George sprawi,
że jego siostra przypomni sobie Pottera. Zaraz…spojrzał z uwagą na siostrę.
- Obroniłaś tytuł Mistrza Zaklęć i Uroków, prawda?
Ginny spojrzała na niego zdziwiona tą nagłą zmianą tematu.
- Tak- odpowiedziała.
- Skończyłaś studia z najlepszym wynikiem w szkole.
Znowu potwierdzenie.
- Co zamierzasz teraz robić?
- Jak to?- Ginny nie miała pojęcia o co chodzi jej bratu.
-No…z takimi kwalifikacjami mogłabyś zostać nauczycielką-
powiedział George obserwując siostrę.
Rudowłosa patrzyła na niego kompletnie ogłupiała.
- Nauczycielką?
- Dokładnie. Z tego co słyszałem Hogwart poszukuje
profesorów. Jeśli mnie pamięć nie myli, stanowisko nauczyciela zaklęć ciągle
jest wolne- spojrzał na nią znacząco.
Ginny wzięła głęboki oddech i zamyśliła się. Nauczycielka
zaklęć. Brzmi całkiem nieźle. Z Hogwartem ma miłe wspomnienia. Nie pamięta wszystkiego, ale te przebłyski
były bardzo ciepłe i wesołe. No i zaklęcia. To była jej pasja. Sama wymyśliła
kilka ciekawych zaklęć, a studia ukończyła z najlepszym wynikiem. Tak…
- Całkiem niezły pomysł- powiedziała.
George uniósł leciutko kącik ust. Spojrzał na zegarek i
zmierzwił sobie włosy. Wystraszył się, gdy usłyszał pisk. Odwrócił się i
zobaczył spieszącą ku nim Astorię. Za nią szedł Kevin uśmiechnięty od ucha do
ucha.
- Co się stało?- zapytała Ginny.
- Wracamy do Hogwartu- odpowiedziała szczęśliwa Astoria-
Barman powiedział nam, że dyrektorka cierpi na brak profesorów. Nie uwierzysz,
ale stanowisko nauczyciela astronomii i zaklęć ciągle jest wolne.
Rudowłosa wybuchnęła śmiechem. George zaśmiał się razem z
nią.
- Właśnie jej to zaproponowałem- powiedział- Jest dopiero
siedemnasta. Zebranie zaczęło się godzinę temu. Jeśli się pośpieszycie może was
przyjmą. Wyślę informację do Mcgonagall o waszym przybyciu.
Ginny chwyciła swoją torbę i podeszła do niego. Patrząc na
niego niepewnie uroczo przegryzała dolną wargę.
- No choć tu- zaśmiał się i wyciągnął do niej ramiona. Ruda
przytuliła się do niego mocno i podziękowała za pomoc.
- Idźcie już- wyciągnął dłoń do Kevina- Jeśli szukasz pracy
przyjdź do mnie jutro. Potrzebuje sprzedawcy do sklepu w Hogsmeade.
Ginny uśmiechnęła się widząc, jak jej przyjaciel dziękuje
rudzielcowi i klepie go mocno po plecach. Pożegnali się z Georgiem i wyszli z
baru z zamiarem odwiedzenia Hogwartu. Weasley gwizdając pod nosem opuścił
Dziurawego Kotła i wrócił do swojego mieszkania. Operację Weasley-Potter czas
zacząć.
W
|
gabinecie Minervy
Mcgonagall trwało zebranie nowej kadry nauczycielskiej Hogwartu. Przy magicznie
powiększonym stole siedziało piętnaścioro czarodziei. Obok niej siedział Filius
Flitwick. Właśnie przedstawiał poszczególnych nauczycieli.
- Nauczyciel transmutacji Syriusz Black, opieki nad
magicznymi stworzeniami Rubeus Hagrid, mugoloznawstwa Alberta Jenkins i
numerologii Gregory Shay- wskazywał po kolei- Miło mi powitać nową nauczycielkę
latania- zwrócił się do czarnowłosej Azjatki- Cho Chang.
Cho wstała i powitała się ze wszystkimi. Zatrzymała się
dłużej przy przystojnym, czarnowłosym mężczyźnie, lecz ten nie zwrócił na to
uwagi.
- Przyjęliśmy również nowego nauczyciela obrony przed czarną
magią, Harry’ego Pottera- wskazał na owego czarnowłosego. Wstał i zrobił to
samo co Cho.
- Wczoraj wieczorem przyjęłam osobę na stanowisko
nauczyciela eliksirów- odezwała się Mcgonagall- Możecie być odmiennego zdania
niż ja, ale postanowiłam dać mu szansę. Od Bitwy o Hogwart minęły trzy lata.
Wszystko zaczynamy od nowa. Odnowiliśmy zamek po zniszczeniach, rzuciliśmy potężniejsze
zaklęcia ochronne. Na błoniach postawiono pomnik upamiętniający wszystkich
poległych. Powstaje nowy Hogwart, więc ja również postanowiłam zapomnieć o
dawnych waśniach. Powitajmy nowego nauczyciela eliksirów- wskazała na blondyna
siedzącego przy końcu stołu- Dracona Malfoy’a.
Rozległy się ciche pomruki, ale nikt nic nie powiedział.
Wiedzieli, że blondyn był jedynym, odpowiednim kandydatem na to miejsce.
Syriusz zabrał chrześniakowi pióro które trzymał, bo mało co a by je złamał z
bezsilnej złości.
- Uspokój się- syknął mu do ucha- To nie jest Lucjusz.
Potter odetchnął głęboko, ale nie spuszczał wzroku z
Malfoy’a. Mcgonagall kontynuowała swój wywód.
- Poppy- zwróciła się do szkolnej uzdrowicielki- Poprosiłaś
mnie, abym zatrudniła od tego roku asystentkę dla ciebie. Wybrałaś już kogoś?
- Zgłosiło się pięć osób- odpowiedziała pani Pomfrey- Przejrzałam
ich kompetencje- zerknęła do swoich notatek- Wybrałam Madelaine Parks.
Draco Malfoy podniósł głowę z nad pergaminu i spojrzał zaskoczony na uzdrowicielkę. Królowa Parks w
Hogwarcie? Z tego nie wyniknie dla niego nic dobrego. Wpatrywał się w
dyrektorkę, która przeglądała zgłoszenie Madelaine.
- Dobrze- pokiwała głową- Jutro wyślę stosowny list do panny
Parks i poproszę ją by zapoznała się z wszystkimi aspektami Skrzydła
Szpitalnego- odznaczyła kolejny punkt na swojej liście i zaczęła kolejny temat-
Ciągle jednak nie mamy…
Nagle przed Mcgonagall buchnął czerwony płomień i na stole zmaterializowało
się pióro feniksa z przypiętym pergaminem. Zaskoczona chwyciła pióro i
przeczytała wiadomość. Taką drogę komunikacji stosowali członkowie Zakonu
Feniksa. Każdy z członków miał swoje pióro, mógł wysłać wiadomość w każdej
chwili.
- No cóż- zmarszczyła brwi i spojrzała na Flitwicka- Zdaje
się, że George Weasley znalazł brakujących nauczycieli. Napisał, że do Hogwartu
zmierzają kandydatki na stanowiska nauczycieli astronomii i zaklęć. Mogę cię
prosić byś wyszedł przywitać gości?
- Oczywiście Minervo- mały profesor wstał i opuścił gabinet.
Wszyscy czekali z niecierpliwością na zapowiedzianych
kandydatów. Każdy zastanawiał się kto to będzie i czy spełni odpowiednie
wymagania. Po kwadransie oczekiwania usłyszeli jak otwierają się drzwi
gabinetu. Piskliwy głos zastępcy dyrektorki niósł się po pogrążonym w ciszy
pomieszczeniu. Czternaście par oczu wpatrywało się w osoby stojące w wejściu. Nauczycielom
ukazały się dwie kobiety.
- Minervo- odezwał się Flitwick- To jest Astoria Greengrass-
wskazał na niską, czarnowłosą czarodziejkę- Posiada tytuł Mistrzyni Astronomii
i tego przedmiotu chce nauczać. A to jest...- zerknął pytająco na drugą
kobietę.
Rudowłosa czuła na sobie wzrok wszystkich obecnych.
Przebiegła wzrokiem po siedzących nauczycielach. Napotkała pełen strachu wzrok
siedzącego na końcu blondyna. Uniosła wyżej brwi. Tajemniczy znajomy z Cardiff,
no proszę, świat jest mały. Dalej siedziała czarnowłosa Azjatka, którą
kojarzyła z gazet. Chyba grała zawodowo w Quidditcha. Spojrzała na drugą stronę
stołu. Jej serce gwałtownie przyspieszyło, poczuła jak napływa do niej fala
gorąca. Harry Potter. Wpatrywał się w nią intensywnie zielonymi oczami. Miała
wrażenie, że zna skądś to spojrzenie. Tylko skąd? Poczuła lekkie szturchnięcie
Astorii. Przeniosła swój wzrok na dyrektorkę, która przyglądała jej się z
zainteresowaniem.
- Nazywam się Ginevra Weasley i pragnę podjąć pracę jako
nauczycielka zaklęć i uroków- powiedziała.
W gabinecie zapadła przerażająca cisza. Fawkes wydał z
siebie piękny trel.
S
|
potkanie z dyrektorką Hogwartu było krótkie. Po szoku
wywołanym pojawieniem się rudowłosej, Mcgonagall przejrzała ich kwalifikacje i
z wyrazem ogromnej ulgi na twarzy przyjęła je w szeregi profesorów. Dostały
instrukcje programowe, regulamin szkoły i krótką notkę informującą o
rozpoczęciu roku. Potem każda z nich uzgodniła kwestie finansowe. Czekając za
Rudą Astoria wyciągnęła z kieszeni szaty pergamin. W chaosie zakończonego
zebrania podszedł do niej Draco Malfoy i bez zbędnych słów wręczył jej ten
list, spojrzał prosto w oczy i wyszedł. Na wspomnienie jego spojrzenia
przeszedł ją dreszcz. Jego stalowe oczy wyrażały obawę ale i…nadzieję? To
spojrzenie wyrażało głęboką prośbę. Tylko o co mógł ją prosić Draco Malfoy? Z
zaskoczeniem spostrzegła, że coraz bardziej pogrąża się w myśleniu o oczach
blondyna…były metaliczno niebieskie, takie same jak gwiazdy na niebie podczas
oglądania ich o północy przez teleskop…Astoria otrząsnęła się z zamyślenia i
odczytała wiadomość. Nie była długa.
Nie jestem waszym wrogiem. Zmieniłem się. Pomogę jej. Pomogę, jeśli Ty
pomożesz mi. Do zobaczenia pierwszego września, pani profesor.
Wracamy do Hogwartu :D
Wspomnienie 7:
- Otwarcie
Magicznych Dowcipów w Hogsmeade
- Cho
próbuje usidlić Harry’ego
- Ron i
Hermiona spotykają Ginny
Ciesze się, że do mnie czasem zaglądasz i miło , że ktoś jest ciekawy tego i czym myślę...
OdpowiedzUsuńNową notkę dodam dziś wieczorem i proszę o wyrażenie swojej opini(szczerej) :)
Jestem bardzo ciekawa czego Draco chce od Astorii a jeszcze bardziej od Ginny...
Mam nadzieję ,że Ginny będzie z Harrym a o Cho się nie martwie bo Zielonooki nigdy jej nie ulegnie.
Ciekawi mnie również jak będzie wyglądało spotkanie Rona, Hermiony i Ginny..
Mam prośbę do Ciebie chcę zmienić wygląd mojego bloga tak jak ty zmieniłaś swój. Przy okazji bardzo mi się podoba.
Chciałabym mieć zakładki, nowy ciekawy szablon i zrobić głosowanie czy podoba się blog czy nie , ale nie bardzo wiem jak pomożesz mi ?????
Hej! Nie ma żadnej zakładki, gdzie mogłabym to napisać więc piszę tu:
OdpowiedzUsuńU mnie NN. :D
___________________________________________________
Uh... Muszę nadrobić z czytaniem. Na pewno mnie się spodziewaj, napewno z miłym komentarzem później. :D
O jejku.
OdpowiedzUsuńA ja na poczatku myślałam że to bedzie o Draco i Ginny. xD
Ciekawie to rozegrałaś. Czekam na NN :*