Ślub Harry’ego Pottera i Ginevry Weasley był zaiste
niezwykły.
Odbył się w samym środku pięknej, angielskiej jesieni. Nawet
pogoda sprawiała wrażenie, jakby składała życzenia młodej parze, oświetlając
promieniami słońca wszystkich zebranych gości.
Ślub Wybrańca był pierwszym udzielonym ślubem w karierze
Thomasa Fella, trzydziestodwuletniego nowego Ministra Magii. Gości było
stosunkowo mało, bo oficjalne zaproszenia dostała tylko rodzina i przyjaciele
młodej pary. Cała ceremonia odbyła się w postawionym specjalnie na tą okazję
drewnianym pawilonie na wzgórzu należącym do Weasleyów. Pawilon utworzył literę
L, gdzie w jednej części odbywało się wesele, a w drugiej uroczysta ceremonia
zaślubin.
Harry i Ginny magiczne „tak” powiedzieli w pięknej
atmosferze. Harry ubrany był w uroczysty mundur aurorów, ciemnogranatowy z
białym oznaczeniem stopnia służby. Pan młody z dumą nosił swoją nową odznakę
Dowódcy Brygady Uderzeniowej. Ministerstwo w ten sposób uczciło pamięć Howarda
Turnera, który był nauczycielem Harry’ego w czasie jego nauki. Ginny z kolei
pięknie prezentowała się w śnieżnobiałej, delikatnie rozkloszowanej sukni
przyozdobionej pasmanterią w jesiennych kolorach. Nad ich głowami unosiły się
świecące delikatną żółcią brązowe lampiony, a oni sami stali pomiędzy dwoma
dorodnymi klonami, które szczyciły się liśćmi w żółto-czerwonych kolorach.
Największym problemem całej ceremonii okazał się wybór
świadków. Ginny była w kropce, bo była świadkiem zarówno u Hermiony, jak i u
Astorii. Obie kobiety wcale jej nie pomagały, a wręcz przeciwnie, wykłócały się
jedna przez drugą i zasypywały Ginny całymi pergaminami argumentów, że to
właśnie ją powinna wybrać. W końcu młoda nauczycielka zaklęć nie wytrzymała i
powiedziała, że skoro tak się zachowują, to żadna z nich nie będzie jej
świadkiem, a przy najbliższym rodzinnym spotkaniu głośno i wyraźnie oznajmiła,
że to George Weasley będzie jej świadkiem. To z kolei wywołało bunt Rona,
murowanego faworyta ze strony Harry’ego.
- Ty chyba oszalałaś! Nie zamierzam tańczyć pierwszego tańca
świadków z facetem! Nawet jeśli to mój rodzony brat- wrzeszczał na swoją
siostrę, czerwieniąc się po uszy.
- I wcale nie będziesz!- Ginny wcale nie była gorsza.- Bo
skoro ja wybrałam faceta, Harry musi wybrać kobietę.
- No przykro mi, stary.- Harry pokręcił głową i poklepał
Rona po plecach. Nachylił się i ściszonym głosem dodał- Nie będę miał życia po
ślubie, jeśli przeciwstawię się Ginny. Jest mistrzynią Upiorogacków. A jeszcze
chcę nacieszyć się sprawnością fizyczną.
Ron pomarudził jeszcze trochę pod nosem, ale w końcu
przyznał rację Harry’emu. Uśmiechając się szeroko odwrócił się w stronę
Astorii.
- Hej, Greengrass! Czyli Hermiona jednak będzie świadkiem-
krzyknął, a zaraz potem zerwał się do biegu, kiedy zirytowana Astoria zaczęła
rzucać w niego kasztanami używanych do dekoracji.
- Ona jest już Malfoyem, Weasley!- Draco zbuntował się w
obronie ukochanej. Co nie wyglądało aż tak groźnie, gdyż młody nauczyciel
Eliksirów taszczył za sobą bukiety kwiatów, które Astoria z dobrej woli (choć
tak naprawdę w nadziei na tytuł świadka) przygotowała na ślub, by odciążyć
panią Weasley.
W istocie, pan i pani Malfoy wrócili z podróży poślubnej
tydzień przed ślubem Potterów. Zwiedzili kawał świata przesyłając listy i
zdjęcia, na których wyglądali na autentycznie szczęśliwych. Matka Astorii
ciągle była pod czujnym okiem Ministerstwa, więc rzadko było ją widać. Astoria
jednak była mniej agresywna niż zazwyczaj, bo całkiem niedawno została matką
chrzestną Emmanuela Notta, pierwszego dziecka Dafne i Teo.
Same wesele obyło się bez tradycyjnych ataków sił ciemności.
Okolica naszpikowana była aurorami, a na Norę narzucono silne zaklęcia
ochronne. Proste „tak” w wykonaniu Harry’ego i Ginny wywołało wiele emocji. Pan
Weasley padł na kolana przed jedyną córką i tuląc mocno szeptał, że jest z niej
niezwykle dumny, a Syriusz po raz pierwszy rozpłakał się publicznie, kiedy
Harry i Ginny uświetnili pamięć Jamesa i Lily zostawiając dwa puste miejsca
obok Molly i Artura. Harry także się wzruszył, kiedy Ginny po zaślubinach
położyła na krzesłach dwie czerwone róże, skierowane łebkami do siebie.
Hermiona uśmiechnęła się na ten gest i wyciągnęła rękę w
stronę George’a, który poprowadził ją na parkiet, by razem z parą młodą
rozpocząć wesele.
- Piękna uroczystość, prawda?- George obrócił ją w tańcu,
ale i tak zobaczyła jego uśmiech.
- Tak, postarali się wszyscy. Oczywiście i tak czeka nas
jeszcze pokaz fajerwerków.
Hermiona roześmiała się.
- Oczywiście, nie mogłoby zabraknąć waszego wkładu. Ale…proszę,
George. Nie zniszczcie tej chwili. Chcę ich widzieć takich szczęśliwych jak
najdłużej.
George mrugnął do niej, przekazując, by się nie martwiła.
- Syriusz już o to zadbał. Z resztą…ja też lubię, gdy Ginny
promienieje. Ty też masz dziś wyśmienity humor, Hermiono. Pogodziłaś się już z
nowym Ronem?
Fakt, że jej mąż stał się Obdarzonym i jednocześnie tym,
który przyczynił się do pozbycia się Lucjusza Malfoya i Bellatrix Lestrange
długo budził w niej silne uczucia. Na początku nie dowierzała, bo jej racjonalny
umysł nie dopuszczał istnienia świata Pomiędzy. Jednak nie znaleziono nigdzie
ciał Mrocznych, a Harry, Lancelot, a nawet mała Victoire przedstawiali
zaskakujące szczegóły.
- Ciągle mnie to zdumiewa. Ale chyba zaczynam wierzyć.
Wiesz, Teddy zapytał kiedyś, czy może sprawić, by spotkał się z rodzicami. I
wiesz co zrobił? Poszedł do Andromedy i znalazł dawno zgubiony naszyjnik Tonks.
Nawet Dromeda była w szoku, bo tylko Dora wiedziała, gdzie on był.
George zamrugał, ale potem uśmiechnął się.
- Możemy zatem uznać wyjątkowość Rona za fakt. Powiem ci
coś, ale niech to pozostanie między nami.- Nachylił się ku Hermionie i
wyszeptał jej do ucha.- On jest naprawdę wyjątkowy. Pozwolił mi pożegnać się z
Fredem.
Zaraz potem błyskawicznie obrócił się z nią w ramionach, by
uniknąć zderzenia z Draco i Astorią. Nie minęła chwila, a już stali przed
Harrym i Ginny, oczekując tradycyjnej zmiany partnerów. Hermiona wsunęła rękę pod wysunięte ramię
Harry’ego, ale zatrzymała się raptownie, widząc dawno niewidzianą twarz.
- Czy to Percy?
Harry spojrzał we skazanym kierunku, uśmiechając się i
wymieniając czułe spojrzenie z Ginny.
- Zadziwiające jak przekonujący może być George. Ale,
Hermiono. Jesteś świadkiem na moim ślubie. Zechciej więc radować się tą chwilą
ze mną.
Idąc za Harrym Hermiona po raz pierwszy od dawna poczuła
spokój. Piękny, niczym niezmącony spokój ducha.
Wybraniec rozpoczął normalne życie.
I choć Harry w końcu pozbył się swojego piętna, Hermiona
zauważyła inną wyjątkowość. Wbrew pozorom rodzina zdrajców krwi była
niesamowita pod każdym względem. Każdy z Weasleów zaskoczył ją na swój sposób.
Wiedziała , że ta rodzina doczeka się jeszcze nie jednych przygód, bo była
charakterystyczna.
Tak zwykła, a tak wyjątkowa.
Wiedziała jednak, że historia Skarbu Merlina nie zakończyła
się jeszcze. Nie miała pojęcia, że losy jej własnych dzieci zmieszają się z tą
legendą. Nie wiedziała, że narodziny jednego z potomków Weasleyów otworzą nową,
mroczną historię w kartach tej rodziny.
Ale to już zupełnie inny rozdział.
KONIEC.
W końcu nadeszła ta chwila. Wielu z was może być
zaskoczonych takim, a nie innym epilogiem. Bo to w sumie nie do końca jest
epilog, skoro ostatnie zdanie nadaje ton prologu. Ale tak ma być. Domknęłam
wszystkie wątki. Skończyła się moja przygoda z Mrocznymi. Nie żegnam się, bo i
tak nie porzucam świata FanFiction.
Przepraszam za długie oczekiwanie. Ale może to moja głowa
nie chciała tego kończyć. Ale w końcu musiałam zapiąć ostatni guzik. Przyjmę
każde oskarżenie na klatę ;)
Dziękuję wszystkim, którzy przeczytali, przeżywali i
wyrażali opinię. To wy pomogliście mi tworzyć tą historię, bo autor bez
czytelników stanowiłby jedynie pusty tekst.
Mój został doceniony.
Dziękuję Wam za to. I do zobaczenia przy następnej historii
;)